Książki, których dzieje się coś
tajemniczego i złowrogiego zawsze mnie do siebie przyciągają niczym magnes.
Najszybciej wciągam się w fabułę, nie potrafię oderwać od lektury etc. Kiedy
przeczytałam wzmianki o „Denarze dla szczurołapa” Aleksandra R. Michalaka już
wiedziałam, że to coś dla mnie. To była pierwsza książka od czasu wydania „Harry’ego
Pottera i Insygnii Śmierci” na którą czekałam z takim oczekiwaniem. Wcześniej
żadna książka nie wydała mi się tak interesująca, aby czekać na moment, kiedy
będę mogła ją wreszcie kupić. Czy się zawiodłam? Wszystkiego dowiecie się z dzisiejszej
recenzji.
Zanim jednak przyjdę do swoich
wrażeń na temat lektury „Denaru dla szczurołapa” nie byłabym sobą, gdybym nie
przedstawiła sylwetki autora, a jest co mówić na jego temat. Pan Aleksander od
kilkunastu lat zajmuje się badaniami nad religią Bliskiego Wschodu, a przede
wszystkim judaizmem i wczesnym chrześcijaństwem. Jest on doktorem Religii i
Teologii Trinity College w Dublinie oraz doktorem historii Uniwersytetu
Gdańskiego. Publikował artykuły z dziedziny demonologii i angelologii
biblijnej, a także napisał książkę na temat aniołów – wojowników. Posługuje się
kilkoma językami i wciąż uczy się kolejnych. Jak widać autor „Denaru dla szczurołapa”
to osoba niezwykle mądra, która wie o czym pisze.
Gabor Horthy pewnego dnia podczas
swoich badań trafia na prace XIX wiecznego teologa Augusta Erdmana i jego
zainteresowanie legendy o szczurołapie z Hameln. Postać szczurołapa przejawia
się przez wieki i za każdym razem nie przynosi niczego dobrego. To z czym
przyjdzie się zmierzyć Horthy’emu okaże się dużo potężniejsze niż pierwotnie
sądził.
Czy zdziwię pisząc, że „Denar dla
szczurołapa” to najlepsza książka jaką przeczytałam w tym roku? Owszem nie
przeczytałam ich dużo w ciągu tych 9 miesięcy, ale żadna z dotychczas
przeczytanych przez mnie książek nie zachwyciła mnie tak jak powieść Aleksandra
R. Michalaka. Na jej kartach znalazłam wszystko co tak bardzo lubię w lekturze:
dreszczyk emocji i strachu, nieprzewidywalne zwroty akcji, niebanalnych bohaterów,
a przede wszystkim nie mogłam oderwać się od czytania. Każdą stronę chłonęłam z
zapartym tchem zupełnie nie podejrzewając co może wydarzyć się za moment. Choć z polubieniem głównego bohatera miałam
nie mały problem to jednak czytanie „Denaru dla szczurołapa” było ogromną
przyjemnością. Co bardzo mnie zaciekawiło książka oparta jest na prawdziwej
legendzie związanej ze szczurołapem z Hameln.
Bardzo się cieszę, że w polskiej
literaturze powstają takie książki. W wielu opiniach na temat tej książki
spotkałam się ze stwierdzeniem, że Aleksander R. Michalak jest polskim Danem
Brownem, jednak ja muszę otwarcie powiedzieć, że „Denar dla szczurołapa”
czytało mi się o wiele przyjemniej niż „Anioły i demony”, czy „Zaginiony symbol”.
Dla mnie pan Michalak nie jest polskim Danem Brownem jego książka okazała się
być o wiele ciekawsza, a wątki dużo barwniejsze. Jeżeli nie mieliście jeszcze
okazji przeczytać „Denaru dla szczurołapa”, a moja recenzja jako kolejna
wyskakuje Wam jak mleko z lodówki to musicie wiedzieć, że to naprawdę warta
uwagi książka. Nie pozostaje Wam już tylko nic innego, jak sięgnąć po tę
niesamowitą, polską powieść. Jestem pewna, że się nie zawiedziecie, no chyba,
że zupełnie nie leży Wam taka tematyka książek.
Cieszę się, że napisał ją polski autor i mam nadzieję, że za granicą też go kiedyś poznają. Mi pozostaje tylko i wyłącznie po nią sięgnąć 😀
OdpowiedzUsuń