Stosik marcowy #3

Prezentuję dzisiaj z trzydniową zwłoką Stosik #3: Marzec 2013, spowodowane jest to tym, że na okres Wielkiego Tygodnia nie korzystałam z internetu, tym samym nie miałam możliwości opublikowania stosu, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, gdyż mogłam dzięki temu zaprezentować tutaj mój nowy książkowy nabytek.

KSIĄŻKI:


  1. Grimm Wilhelm i Jacob - Baśnie
  2. Läckberg Camila - Księżniczka z lodu
  3. Pisana Isabel - Córy nocy
Księżniczkę z lodu chciałam przeczytać od bardzo dawna, jak tylko zobaczyłam ją w ofercie pewnego sklepu od razu popędziłam, aby ją kupić, gdy tylko się pojawiła, teraz nie mogę się doczekać, aż zabiorę się za jej lekturę. Córy nocy to nowy świąteczny nabytek, nie miałam do czynienia nigdy z takiego typu książką, ale chciałam w końcu zapoznać się z dokumentem, a problem jaki ta książka porusza ostatnio bombarduje mnie ze wszystkich stron. Jeśli chodzi o Baśnie braci Grimm pojawili się oni dosyć przypadkowo, na zajęciach z Literatury Dla Dzieci przerabiamy książki dla dzieci, jako że ja praktycznie takich lektur nie posiadam korzystam w tym celu z zasobów Biblioteki Publicznej, z braku czasu wysłałam moją mamę, by oddała Kubusia Puchatka i wypożyczyła mi Dzieci z Bulerbyn, moja mama jednak zrozumiała, że chcę Baśnie braci Grimm, a skoro już je wypożyczyłam uznałam, że zapoznam się z nimi jako miłośnik serialu Grimm.


KOMIKSY:


  1. Iron Man: In Extermis
  2. New X-men (numery od 1 do 4) [recenzja/opinia numer 1 i 2]
Wszystkie komiksy z powyższego obrazka są już przez mnie przeczytane, niestety żaden spośród z nich nie jest mój. Opinie na temat Iron Mana i numerów 3 i 4 New X-men ukażą się wkrótce.


ZMARTWYCHWSTAŁ PAN! ALLELUJA! WESELMY SIĘ! ALLELUJA!

Strażnicy Marzeń


Tytuł oryginalny: Rise of the Guardians
Gatunek: Animacja, Przygodowy, Familijny
Premiera: 4 stycznia 2013 (Polska), 10 października 2012 (świat)
Reżyseria: Peter Remsey
Scenariusz: David Lindsay - Abaire
Muzyka: Alexandre Despat
Na podstawie: William Joyce - The Guardians of Childhood
Dialogi w polskim dubbingu: Bartosz Wierzbięta



Pomimo tego, iż Strażnicy Marzeń to animacja dla widzów młodszych, postanowiłam ją obejrzeć z czystej ciekawości. Nie oglądałam jednak wersji z polskim dubbingiem, a z napisami, przez co mogłam się delektować się głosem swojego ulubionego aktora - Hugha Jackmana - ,który podkładał głos Zającowi Wielkanocnemu.

Strażnicy Marzeń to bajka, w której Święty Mikołaj, Wróżka Zebuszka, Zając Wielkanocny, Piaskowy Dziadek są strażnikami chroniącymi dzieci, ich dzieciństwo, dopóki te w nich wierzą. Gdy dzieciom, ale i nie tylko zaczyna zagrażać Boogeyman - Pitch, przez Księżyc zostaje wytypowany na kolejnego strażnika Jack Frost, który przynosi śnieg i mróz, a także uwielbia figle. Zaraz pewnie opowiedziałabym całą animację, ale więcej już nie zdradzę.

Śmiało mogę powiedzieć, że Strażnicy Marzeń to animacja wręcz idealna dla dzieci. Ukazuje bowiem to wszystko w co dzieci wierzą, nie jedno dziecko odnajdzie w bohaterach samego siebie. Pomimo tego, iż w Strażnikach Marzeń świat jest światem czarno - białym, coś co jest złe, nigdy nie może być dobre, to jest dobra pozycja dla dziecka, dla którego takie ukazanie świata uczy wartości. A ta bajka niesie ich w swoim przekazie dość sporo, przede wszystkim, pokazuje, że kiedy uwierzymy w swoje możliwości może zdziałać coś o co wcześniej nie byliśmy w stanie sobie wyobrazić. Pokazuje również jak wiele w życiu niesie przyjaźń i wzajemne zaufanie.

Mnie osobie dorosłej bardzo przypadła do gustu, a także troszkę rozbawiła postać Zająca Wielkanocnego i całkowicie nie ma tu nic wspólnego fakt, że głos użyczył mu mój ulubiony aktor. Ja sama znalazłam w tej animacji wiele zabawnych sytuacji, które mnie rozśmieszyły i pomimo tego, iż jest to film przeznaczony dla widzów młodszych mnie również się spodobał i nie żałuję poświęconego na niego czasu. Oceniłam go jako bardzo dobry (8/10) i mogę go polecić każdemu najmłodszemu widzowi, a także starszemu.

Autoreklama: OBIEKT CHRONIONY

Chciałam tutaj zareklamować, przyznać się do innego bloga prowadzonego przez moją skromną osobę na którym prezentuję treści związane z moją wiarą, pomimo tego, że ma 3 miesiące jest wciąż w ciągłej budowie[klikając w poniższe obrazki można przejść na bloga]:




Mam świadomość tego, że nie jest to tematyka odpowiadająca każdemu, ale mimo wszystko serdecznie zapraszam do odwiedzania OBIEKTU CHRONIONEGO, bo nie jest to suche i pozbawione własnych przeżyć pisanie, ale płynąca z serca chęć opowiedzenia światu o tym w Kogo wierzę i co Ten Ktoś mi daje, a daje wiele. Serdecznie zapraszam raz jeszcze!

***
A na moim blogu zagościła wiosna, stwierdziłam, że  przytłumione kolory  mnie zniechęcają, dlatego też postanowiłam nieco ożywić kolorystykę, barwy wciąż te same (zieleń i żółć), ale w bardziej soczystym wydaniu, pozostawiłam również bez zmian nagłówek i czcionki, co zresztą można zaobserwować.

New X - men: W jak Wymarcie/Sale Ćwiczeń

Po lekturze Astonishing X - men postanowiłam przypomnieć sobie komiks czytany przed laty (dokładniej 7 lat temu) o tytule New X - men, wydawany on był w roku 2004 przez wydawnictwo Dobry Komiks, które w tym samym roku podupadło i tym samym z zaplanowanych 7 numerów New X - men wydane zostały tylko 4.



W jak Wymarcie (Numer 1 i 2)

Kasandra Nova pragnie zniszczenia/wymarcia wszystkich mutantów, wykorzystuje do tego celu stientele - roboty, które zostały stworzone by chwytać mutantów. Oczywiście zjawia się ona w Instytucie Profesora Xaviera, aby zgładzić również X - menów. Zaatakowana zostaje również Genosha, która jest siedliskiem milionów mutantów, praktycznie przestaje ona istnieć. Profesor Xavier po ataku na Genoshę, który był doradzcą/ekspertem do spraw mutantów, przyznaje, że sam jest mutantem.

Sale Ćwiczeń
Historia ściśle łączy się tutaj z częścią poprzednią, Beast próbuje przygotować do bycia X - menem, pewnego młodego mutanta imieniem Bohusk - Beak. Pod murami Instytutu zbiera się grupa osób, które obrzucają mutantów obraźliwymi stwierdzeniami, a Profesor X postanawia opuścić na jakiś czas galaktykę i udać się na spotkanie z Lilandrą.

Przyznam szczerze, że z całego komiksu pamiętałam niewiele, ale przynajmniej czytając go po raz drugi nie wiedziałam czego się spodziewać. Parokrotnie uśmiechnęłam się czytając go, bo obrót wydarzeń mnie całkowicie zaskoczył. W tym komiksie w skład X - menów wchodzą: Beast - Hank McCoy, Cyklop - Scott Summers, Wolverine - Logan, Jean Grey - Summers (w tym komiksie Jean jest już żoną Cyklopa), Emma Frost oraz Profesor X - Charles Xavier. W New X - men są zupełnie inne rysunki, o wiele bardziej różnią się od klasycznych, czytając Astonishing X - men wydawały mi się właśnie podobne, ale te w New X - men były po prostu jeszcze inne, choć widać podobieństwo pomiędzy nimi. Numery są króciutkie i czyta się ja bardzo szybko, na cały jeden numer wystarczyła mi niecała godzina.
Pomimo innych rysunków, bardzo mi się ten komiks podoba, może właśnie przede wszystkim z tego powodu, że historia, która tutaj się rozgrywa, pomimo wielu podobieństw (do czego można się już przyzwyczaić) pokazuje X - menów pod innym kątem. Co ciekawe, a o czym nie pamiętałam wcześniej z tego komiksu (właściwie nie pamiętałam nic poza pewnym mało znaczącym faktem z numeru 4, o czym jeszcze wspomnę, apropo tamtego numeru), ale to właśnie Jean Grey została wytypowana przez Profesora do objęcia rządów nad szkołą podczas  jego nieobecności, nie Scott, ale własnie Jean.
New X -men jest naprawdę dobrze narysowany, choć początkowo te inne rysunki mogą drażnić, szczególnie postać Profesora czy wychudzone Jean i Emma, to jednak można się przyzwyczaić i delektować niesamowitą, choć mimo wszystko momentami nudną historią, obfitującą w wiele zabawnych momentów, za co ten komiks lubię.

J.K. Rowling - Trafny Wybór

Serię książek o przygodach Harry'ego Pottera czytałam kilkakrotnie, kiedy dowiedziałam się o nowej książce autorki bestsellerowej serii bardzo chciałam ją przeczytać i przekonać się co ma do zaoferowania J.K. Rowling dla starszych czytelników, do których już niewątpliwie należę. Kiedy zupełnie niespodziewanie zobaczyłam ją w swoim urodzinowym prezencie byłam zadowolona i nie mogłam się doczekać, kiedy się za nią zabiorę, I tu kończy się radosne oczekiwanie na Trafny Wybór, a zaczyna...

Trafny Wybór to powieść o miasteczku Pagford w którym każdy zna każdego. Niespodziewanie dla wszystkich umiera Barry Fairbrother, który zajmował miejsce w radzie miasta, jest to ogromna strata dla wielu mieszkańców, którym Barry pomagał. Trzeba przeprowadzić wybory, aby na miejsce Barry'ego znalazł się ktoś odpowiedni, a kandydatów jest niewielu. W książce poza wątkiem wyborów i sporów, który istnieją pomiędzy członkami Rady poznajemy również mieszkańców  Pagford, a także należącego do niego osiedla Fields. Poznajemy rozterki bohaterów, ich życiowe trudności oraz nieszczęścia, które ich spotykają. Są wśród nich ludzie, którym chcemy pomóc, ale i również tacy, którzy na tę pomoc nie zasługują.
"Bo czym właściwie jest miłość? (...) Czy to już miłość, gdy ktoś zajmuje tak dużo miejsca w życiu drugiej osoby, że po jego odejściu pozostaje niemożliwa do zapełnienia, ziejąca pustka?"
/Trafny Wybór str.440/ 

Przez pierwsze 100 stron (+/-) nie działo się praktycznie nic, akcja ciągnęła się bez polotu i mówiąc szczerze musiałam się zmuszać, aby tę książkę czytać dalej, jednak przyszedł moment tak zwany punkt kulminacyjny, kiedy akcja drgnęła i potem stopniowo się ożywiała i przyznać trzeba, że zakończenie Trafnego Wyboru zupełnie mnie zaskoczyło. Na tylnej okładce możemy przeczytać, że książka jest pełna czarnego humoru, co bardzo mnie ucieszyło, gdyż czarny humor mnie po prostu bawi, ale początkowo tego humoru nie zauważyłam. W powieści panuje brytyjski humor, który nieco różni się od naszego polskiego, dlatego też ciężej było mi przynajmniej niektóre żarty wyłapać, a te które zdołałam, bawiły mnie rzadko. Fabuła Trafnego wyboru pomimo tego, że poszczególnego wątki tworzyły sensowne i logiczne związki przyczynowo - skutkowe to jednak wydała mi się ona wymyślona na siłę i bez polotu. Nie mogę z drugiej strony powiedzieć, że powieść mi się nie podobała, ale nie trafiła ona w mój czytelniczy gust, który pomimo tego, że czytam książki różne jednak istnieje.
Weszka z radością towarzyszyła mi podczas czytania.


Czytałam Trafny wybór dość długo, ale jak już pisałam wcześniej musiałam zmuszać się do lektury, pewnie gdyby nie język, który wydał mi się atrakcyjny, pomimo tego, iż momentami był bardzo kolokwialny nie czytałabym dalej tej książki. Nie porównywałam Trafnego wyboru z serią o Harry'm Potterze, gdyż byłoby to niedorzeczne, czytałam ją raczej jako powieść nieznanego mi autora, z którym styczność miałam po raz pierwszy.

Nie jestem w stanie tej książki, ani polecić, ani do niej zniechęcić, każdy musi odnieść się do niej sam. Mnie osobiście czegoś w niej zabrakło i całokształtowo mi się nie podobała, choć zdarzyło się parę naprawdę dobrych momentów.

Życie Pi


Tytuł oryginalny: Life of Pi
Gatunek: Dramat, Przygodowy
Produkcja: Chiny, USA
Premiera: 11 stycznia 2013 (Polska), 28 września 2012 (świat)
Reżyseria: Ang Lee
Scenariusz: David Magee
Muzyka: Mychael Danna
Na podstawie: Yann Martel - Życie Pi (powieść)

Obejrzenie przez mnie Życia Pi było kwestią czasu. Czytałam i słyszałam o nim same pochlebne opinie, a niedzielę mogłam przekonać się o tym sama. Życie Pi to niesamowita opowieść o bezgranicznej wierze i nieskończonej nadziei.

Film ten opowiada o chłopcu, który jako jedyny człowiek przeżył katastrofę statku, oprócz Pi ocalały również zwierzęta: zebra, hiena, orangutan i tygrys bengalski. Pi przez wiele dni dryfował na morzu, jedynie w towarzystwie tygrysa, który ocalał z czwórki zwierząt. Czy można jednak zaprzyjaźnić się z dzikim zwierzęciem? W  Życiu Pi odpowiedzi na to pytanie nie poznamy, ale Pi właśnie dzięki obecności na łodzi tygrysa – Richarda Parkera – miał motywację do tego by przeżyć.

Przyznać trzeba, że Życie Pi jest filmem nakręconym z ogromną pomysłowością, ja jednak oglądałam go w wersji 2D, co w przypadku tej produkcji jest stratą. Życie Pi jest niesamowitą opowieścią o ludzkich możliwościach, pokazującym jak wiara w cokolwiek może odmienić nasz los, wystarczy tylko wierzyć to wszystko może się udać.
Film Anga Lee powstał na podstawie książki Yanna Martela o tym samym tytule, nie miałam jednak okazji jej czytać, ale po obejrzeniu jej ekranizacji uczynię to z przyjemnością.


Życie Pi to produkcja zasługująca na uwagę, ten ponad dwugodzinny film zapewni nam chwile grozy, śmiechu, a przede wszystkim wzruszeń. Pokaże piękno świata jak i jego ukryte zło. Film ten nakręcony jest z mistrzowskim rozmachem, podczas oglądania nie można się nudzić. Warto również zaznaczyć, że Życie Pi jest laureatem tegorocznych Oscarów, zdobył on cztery statuetki w kategoriach:  Najlepszy reżyser (dla Anga Lee), Najlepsze zdjęcia (dla Claudio Miranda), Najlepsze efekty specjalne oraz  Najlepsza muzyka oryginalna (dla Mychael Dyanna). 

Wolverine



W sobotnie popołudnie przeczytałam komiks o moim ulubionym mutancie z grupy X – men – Wolverine’nie.  Numerów w albumie WKKM było tylko 4, ale był to naprawdę ciekawy album.



Porywczy mutant – Wolverine – wyrusza do Japonii, aby spotkać się ze swoją ukochaną Mariko, która wyszła za mąż za innego mężczyznę, by wyregulować dług zaciągnięty przez  swojego ojca. Logan próbuje odzyskać ukochaną kobietę, jednak w Japonii nie czeka na niego nic przyjemnego, musi stawić czoła tajemniczej Dłoni, a także pokonać ojca ukochanej, z pomocą przychodzi mu równie przebiegła i dzika - Ruiko. Pomiędzy Loganem a Ruiko rodzi pewnego rodzaju więź.

Jedynym komiksem opowiadającym wyłącznie o Wolverine, który wcześniej czytałam by posiadany przez mnie jeden Wolverine Orgin: Oczami Dziecka, z tymi numerami, które mogłam przeczytać w albumie WKKM były mi nieznane, ale teraz już zapoznałam się z tą historią i bardzo mi się podobała. Nie potrafię obiektywnie ocenić tego albumu, gdyż Wolverine to moja ulubiona postać Marvela (obok Jean Grey (Phoenix) i Lokiego). Czytając komiks nazwany po prostu Wolverineczas minął mi niezwykle przyjemnie i umilił ciężki dzień.


Bardzo podobały mi się rysunki w komiksie, umilały lekturę, ale nie one są najważniejsze. Historia zwarta w tym albumie była bardzo ciekawa i  z ogromnym zainteresowaniem spoglądałam z okienka na okienko, na zakończenie spotkało mnie niezwykle przyjemne zakończenie. Były to jednak cztery dosyć krótkie numery, ale i tak niezwykle warto było zagłębić się w ten komiks i poznać przygody Wolverine’a w Japonii.

Sin City - Miasto Grzechu



Tytuł oryginalny: Sin City
Gatunek: Kryminał
Produkcja: USA
Premiera: 10 czerwca 2005 (Polska), 28 marca 2005 (świat)
Reżyseria: Robert Rodriguez, Frank Miller, Quentin Tarantino
Muzyka: John DebneyGraeme Revell
Na podstawie:
komiksu Franka Millera

Sin City. Kolejny film, przy którym mam dylemat jako opisać i co o nim napisać. Zacznę może dość przewrotnie, ale miałam do tego filmu 3 podejścia (!), raz go załączyłam, ale nie chciało mi się samej oglądać filmu, za drugim razem była zbyt późna godzina na oglądanie i byłam zbyt zmęczona, dopiero przy trzecim podejściu obejrzałam go do końca.


Sin City jest filmem opartym na komiksie, dlatego z taką przyjemnością po niego sięgnęłam, jednak wcześniej nie spotkałam się z komiksem. Opowiada on trzy historie dziejące się w Basin City (Mieście Grzechu), które na pozór nie mają ze sobą nic wspólnego, a jednak po obejrzeniu całego filmu zauważamy, że jednak są powiązane. Pierwsza to opowieść policjanta Hartigana (Bruce Willis), który pragnie uratować 11 letnią Nancy Calahan (Jessica Alba) przed gwałcicielem i zabójcą. Druga opowiada historię Marva(Mickey Rourke), który pragnie zemsty za śmierć prostytutki, która dała mu chwilę szczęścia – Goldie (Jaime King), a trzecia historię prostytutek w Starym Mieście, które pomyłkowo zabijają policjanta Jacka Rafferty’ego (Benicio Del Toro), co może spowodować zerwanie pokoju i wywołać wojnę i kontrolę prostytutek przez mafię i policję. Do pomocy kobietom rusza Dwight (Clive Owen).



Oglądając ten film, nie wiedziałam czego się spodziewać i wciąż mam co do niego mieszane uczucia. Z jednej strony mi się podobał i przyjemnie mi się go oglądało, z drugiej jednak strony nie podobał mi się tak oczekiwałam. Sin City jest filmem czarno – białym, aczkolwiek pojawiają się w nim elementy kolorowe, najczęściej występującym kolorem jest czerwień i żółć. Osobiście bardzo podobało mi się, gdy w całej czarno – białej scenerii kolorowe były tylko oczy bohaterów. Bardzo lubię czarno – białe produkcje, dlatego też z przyjemnością go oglądałam. Jak można się domyślić, był to zabieg celowy, bo przecież jest to produkcja stosunkowa "świeża"

Film został sklasyfikowany jako kryminał i chyba jest to trafna klasyfikacja. Oglądając Sin City nie bardzo wiedziałam co stanie się za chwilę, trzymał w napięciu. Nie brakuje tu dobrej akcji i nieprzewidzianych jej zwrotów, osobiście kilkakrotnie byłam zaskoczona.Wiele można powiedzieć o grze aktorskiej, moją szczególną uwagę zwróciłam na Elijah Wood, który w filmie grał Kevina – istotę dosyć ciekawą, której na pewno nie chciałabym spotkać. Moją oceną tego filmu jest „siódemka”, wydaje mi się, bowiem, że jest to odpowiednia ocena. Cieszę się, że w końcu obejrzałam Sin City, ale do ulubionych filmów go nie zaliczę, jednak jak tylko będę miała okazję obejrzę go ponownie. Nie jest to jednak film dla każdego, jest to produkcja wyuzdana, brutalna i w zasadzie ciężka w odbiorze, aby obejrzeć Sin City do końca albo co gorsza nie nudzić się podczas seansu trzeba taki gatunek po prostu lubić, nie jest to jednak produkcja wyłącznie dla fanów komiksów, bo każdy inny widz również zapewni sobie dawkę dobrego kina.

Poradnik pozytywnego myślenia



Tytuł oryginalny: Silver Linings Playbook
Gatunek: Dramat, Komedia
Premiera: 8 lutego 2013 (Polska), 8 września 2012 (świat)
Produkcja: USA
Scenariusz: David O. Russell
Reżyseria: David O. Russell
Muzyka: Danny Elfman
Na podstawie: Matthew Quick - The Silver Linings Playbook (powieść)

Poradnik pozytywnego myślenia tytuł tego filmu od razu mnie zainteresował, dlatego również wiedziałam, że muszę go obejrzeć. Również obsada filmu mnie zainteresowała, która była obiecująca, kusił mnie również z powodu swoich nominacji do Oscarów. Poradnik pozytywnego myślenia jest filmem pozytywnym, które nastawia do życia w taki właśnie sposób, a jakby streścić jego fabułę w jednym zdaniu można powiedzieć, że „każdy wariat spotka w swoim życiu innego wariata”. A ja osobiście dużo wyniosłam z tego filmu.

Wezmę ten cały negatywizm i użyję go jako paliwa i znajdę szczęście.

Poradnik pozytywnego myślenia opowiada o mężczyźnie Patcie (Bradley Cooper), który z pewnego powodu trafił do szpitala psychiatrycznego, poznajemy go w chwili, gdy Pat wychodzi ze szpitala i pragnie powrotu swojej żony Nikki. Pat ma jednak zakaz zbliżania się do żony, więc próbuje różnych metod, aby się z nią skontaktować. Decyduje się napisać list i przekazać go swojej żonie poprzez Tiffany (Jennifer Lawrence), która zgadza się to zrobić, jeżeli Pat wystartuje z nią w zawodach tanecznych.


Film zbiera różne opinie, że płytki, że zapowiada się ciekawie, a okazuje się klapą, ja jednak uważam, że Poradnik pozytywnego myślenia to film bardzo dobry. Ciekawie zrobiony, prosty, nie ukazujący wyimaginowanej rzeczywistości, pokazujący świat takim jaki właśnie jest. Poradnik pozytywnego myślenia to produkcja wyzwalająca uśmiech na twarzy, zabawna i nastawiająca pozytywnie do życia. Oglądając go nie nudziłam się, nie czekałam na rozwój wydarzeń, bo cały czas coś się działo, od połowy film nieco przybrał inny bieg, ale nadal był atrakcyjny i ciekawy. Gdy się zakończył byłam zaskoczona, że już minęły 2 godziny, bowiem tyle bez dwóch minut film trwa.
Mam na myśli, że świat jest wystarczająco ciężki taki, jaki jest, ludzie. Jest cholernie ciężki taki, jaki jest. Nikt nie może powiedzieć, “Hej, bądźmy pozytywni? "Miejmy dobre zakończenie historii?”

Poradnik pozytywnego myślenia bezapelacyjnie trafił na listę moich ulubionych filmów i będzie on produkcją do której będę wracać. Oceniając go wystawiłam mu 7/10, ale ta ocena przy kolejnym oglądaniu możesz ulec zmianie. Film ten zdobył parę nagród, a Jennifer Lawrance, która wcieliła się w postać Tiffany dostała za tę rolę Oscara, uważam, że w pełni na niego zasłużyła. Poradnik pozytywnego myślenia to film dla niewybrednych, ale każdy znajdzie w nim coś dla siebie, trafia on bowiem w czułe punkty ludzkiej świadomości.  

Filmowe wyzwania i oczekiwania #2




Obejrzane w lutym:



  1. Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia
  2. Władca Pierścieni: Dwie Wieże
  3. Władca Pierścieni: Powrót króla
  4. Drogówka*
  5. Django
  6. Sin City
  7. Poradnik Pozytywnego Myślenia


Z listy Filmowe wyzwania i oczekiwania #1 obejrzałam 7 filmów, z czego mogę być chyba zadowolona, patrząc na moje lenistwo i czas poświęcony na studia i sesję. Udało mi się w końcu zobaczyć Władcę Pierścieni co uważam za swój największy wyczyn lutego. W kinie byłam na jednym filmie, a mianowicie na Drogówce, czego również nie żałuję.
W lutym zakończyłam również oglądanie serialu Moonlight, ale wciąż nie powróciłam do White Collar, brakuje mi czasu i chęci na obejrzenie go.

Wyzwanie na marzec:


Jak wiadomo 24 lutego odbyła się gala rozdania Oscarów, dlatego wyzwaniem na ten miesiąc, dla mnie i osób chętnych, będzie obejrzenie jak największej ilości filmów, które zdobyły Oscara w kategorii: Najlepszy film, niektóre filmy już widziałam, ale gal rozdania Oscarów było tak wiele, że będę miała w czym wybierać.

Z marcowych premier, chciałabym zobaczyć:

  1. Hitchcock (premiera: 1 marca 2013)
  2. Być jak Kazimierz Deyna (premiera: 1 marca 2013)
  3. Weekend z królem (premiera: 1 marca 2013)
  4. Baczyński (premiera: 15 marca 2013)
Trailer filmu Być jak Kazimierz Deyna mnie zaintrygował, tak samo Hitchcock, który był postacią dość ciekawą, Baczyński dlatego, że historia wciąż mnie interesuje i tak samo mogłabym powiedzieć o Weekendzie z królem.

Z miesiąca lutego przechodzą filmy:

  1. Pulp Fiction
  2. Abraham Lincoln: Pogromca wampirów
  3. Życie Pi
  4. Atlas chmur
  5. Strażnicy Marzeń
  6. Les Miserables: Nędznicy
  7. Lincoln
a dodatkowo: 8. Super 8 
9. Jesteś Bogiem
Jak się czegoś nie obejrzało w lutym, trzeba nadrobić w marcu, mam nadzieję, że teraz już się uda. Znając mnie jakiś film jeszcze wskoczy, spoza wyzwania i filmów "z  lutego".