Co roku spotykamy się z wszelakiej maści wyzwaniami czytelniczymi. Nie ukrywajmy czytelnictwo w Polsce leży i kwiczy. Niestety. Należę do tej mniejszości osób, które książki czytają i wręcz uwielbiają taki sposób spędzania wolnego czasu. Odkąd prowadziłam bloga wyznaczałam sobie cele ilości przeczytanych na dany rok. Po co? Czy czytamy dla liczb?
W 2017 roku zaplanowałam sobie, że przeczytam 52 książki, czyli mówiąc prościej jedną na jeden tydzień roku. Przez pierwsze półrocze szło mi doskonale, siedziałam w domu, w zimie mało co wychodziłam, bo powietrze było tak czyste, że wyjście ze śmieciami kończyło się napadami kaszlu itp., a później czar prysł, bo na świecie pojawił się mój synuś. Oczywiście nie przestałam czytać, ale czasu coraz mniej i czasami po prostu nad książką zasypiałam. Cóż takie życie młodej mamy. W roku 2017 skończyłam 40 książek, to o 12 mniej, niż zakładał mój plan. Czy jest mi z tego powodu przykro? Źle się z tym faktem czuję? Absolutnie nie! Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się przez te, nie raz trudne miesiące i dni przeczytać coś około 10 książek. Od lipca do grudnia bywało różnie, raz spałam tylko 3 godziny, raz spałam więcej, ale w ciągu dnia nie było chwilki na czytanie. Dla mnie mój wynik jest zadowalający. Zadowoliłby mnie i te 30, które chyba miałam przeczytane do czerwca. Po prostu zmieniły mi się priorytety. Czerpię dużo radości z czytania i cieszy mnie każda przeczytana strona. Książki czytam, bo lubię, a nie dlatego, że gonią mnie cyferki. Czytam powoli, cóż taki mój urok. Lubię delektować się książką i sięgać po nią wtedy, kiedy naprawdę mam ochotę.
Czy w 2018 roku zamierzam przeczytać więcej? Na ten rok postanowiłam nie ustalać minimalnego limitu, bo przeczytam 12 książek będę się cieszyć, przeczytam 52 książki nic się w moim życiu nie zmieni.
A Ty ile książek przeczytałeś w 2017 roku i zamierzasz przeczytać w 2018?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz