Podsumowanie roku 2014


Przyszedł czas podsumowania roku, który dla mnie był ogromnie ciężki, smutny, ale też pełen wyzwań i radości. Szczerze mówiąc przeleciał on bardzo szybko, niemal w mgnieniu oka. Bardzo kiepsko rozpoczęłam ten rok, choć początkowo jeszcze jakoś trzymałam się na powierzchni, później było już tylko gorzej.

Wypadłam kiepsko na wszystkich liniach, ale po kolei wszystko zwięźle podsumuje. 


Ile zdołałam przeczytać, a ile chciałam przeczytać i inne takie czytelnicze tematy:

Miałam bardzo ambitne plany 60 książek, sądziłam, że skoro przeczytanie 50 poszło mi tak łatwo, to i z 60 nie będę miała kłopotu, niestety bardzo srogo się przeliczyłam. Może i rozpoczęłam rok ładnie, ale później nie było już tak kolorowo. Choć i tak zadowolona jestem z każdej strony, szczególnie, że wiele spośród tych książek było ciut grubsze. Wzięłam udział w kilku wyzwaniach, w których też mi różnie szło, zdecydowanie czytać książek pod zadany temat nie lubię, ale o wyzwaniach za chwilę. Nawiązałam współpracę z Wydawnictwem M oraz SQN co mnie bardzo cieszy. Poniżej zobaczyć możecie specjalnie przygotowaną tabelkę z podsumowaniem wszystkich przeczytanych przez mnie książek. Za najlepsze książki przeczytane w tym rokuuważam: Wnuczkę Raguela, Władcę Pierścieni, Kwiaty na poddaszu, Drzewo migdałowe, Wzorzec Zbrodni.  Było kiepsko ilościową, ale czytałam książki, które naprawdę mnie poruszały, jak zawsze czytałam wszędzie.

Ile zobaczyłam, co zobaczyłam i z czego się najbardziej cieszę:

Skoro przy książkach mi nie poszło to z filmami powinno być lepiej, niestety dla mnie jest o wiele gorzej. Zawsze oglądałam mnóstwo filmów, a w tym roku jakoś nie miałam większych chęci, bywa i tak. Bardzo mało razy odwiedziłam kino, a wolne chwile (soboty) zaczęłam spędzać inaczej, niż oglądając filmy. Wiele z obejrzanych filmów nie zrecenzowałam tu na blogu, choć wiadomo jeszcze nic straconego. Oglądałam produkcje, których normalnie bym nie obejrzała, a które w gronie znajomych sobie leciały. Choć obejrzanych filmów jest mało, obejrzałam takie filmy, które bardzo mnie poruszyły. Zaprzestałam z kwestii braku czasu oglądania serialów, ale mam nadzieję, że do nich wrócę. Miałam listę filmów do obejrzenia, trochę nie wyszło, ale cieszę się z obejrzenia szczególnie tych produkcji: Miłość, Życie jest piękne, Pod Mocnym Aniołem.

Rok w pigułce:

To był dziwny, szalony, trudny rok. Wydarzyło się bardzo wiele, co w jakimś stopniu wpłynęło na moje czytelnictwo. Rozwinęłam się fotograficznie, co zaowocowało moim zapisaniem się do szkoły, z czego bardzo się cieszę i mocno mnie pochłania (z tego miejsca zapraszam na blog Pstryk z pasji, który prowadzę z moim chłopakiem). Miałam swoje cele, które po części zdołałam wykonać, a po części nie. Najważniejszym etapem tego roku była obrona pracy licencjackiej, obroniona na 5, więc mogę się już nazywać panią licencjat, co było przysporzone wieloma łzami, potem i bieganiem do ostatnich chwil. Zmieniałam wygląd bloga do takiego, który chyba zagości na dłużej, myślałam i wymyśliłam nad nową bardziej kojarzącą się z książkami nazwą, ale tej na razie nie zdradzę. Wraz z nadejściem nowego roku zawita na bloga. Mogło być gorzej, przeżyłam i jest dobrze! Oby kolejny rok był lepszy :)


Pandorum (2009)

PANDORUM
NIEMCY, USA | 2009
HORROR | AKCJA | SCI - FI
REŻYSERIA: CHRISTIAN ALVART
SCENARIUSZ: TRAVIS MILLOY

Dawno mi się nie zdarzyło, zupełnym przypadkiem obejrzeć film w telewizji. Oczekując, aż ciasto się wyrobi, włączyłam telewizor i pozostawiłam na tym kanale, co był. Rozpoczął się film, którego tytuł nic mi nie mówił, choć gdzieś coś dzwoniło – „Pandorum”. Przypuszczam, że film był dobrze reklamowany, albo gdzieś o nim czytałam. Postanowiłam obejrzeć.


Ziemia dogorywa. Ludzkość poszukuje nowej planety, na której mogłaby osiąść. Po latach poszukiwaniach sonda ląduje na planecie Tanis, gdzie odnajduje formy życia. Na planetę wyrusza statek Elysium z kolonią ludzi, którzy postanowili zasiedlić Tanis. Brzmi niewinnie, ale tak nie jest. Dwóch astronautów budzi się z hibernacji, nie wiedzą kim są, ani jaka jest ich misja. Bower wyrusza do reaktora, aby naprawić zasilanie i tym samym dowiedzieć się dokąd lecą i po co. Elysium skrywa jednak mroczną tajemnicę.

Podobno to horror sci – fi, jednak niezbyt przerażał mnie ten film. Oglądało się go dosyć przyjemnie, choć brała mnie już mała senność (z powodu godziny, a nie nudnej fabuły). W „Pandorum” cały czas coś się działo, tu coś wyskoczyło, tu pojawił się jakiś trup. Nie można było narzekać na nudę. Dawno nie oglądałam filmu science fiction, a na ten natrafiłam przypadkowo. Efekty nie były zbyt przerysowane, co lubię, trochę szerokiego kadru, niebieskie światła i muzyka potęgująca napięcie. Może nie jest to zbyt wyszukany i ambitny film, ale warty uwagi, choć nie do końca spodoba się wszystkim.


Co dla mnie było ciekawym zabiegiem, to tajemnica, która opiewała cały film. Co się stało i dlaczego tak jest? To pytania, na które poszukuje się odpowiedzi podczas oglądania filmu. Lubię, kiedy w filmach nie od razu jest wszystko wiadomo, a i na sam koniec, także nie dostajemy pełnej odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Podczas oglądania Pandorum” nasuwało mi się podobieństwo do serii o Obcym, czy do Prometeusza”, tajemnica, dziwne wydarzenia i coś niepokojącego.


Oczywiście Pandorum” nie jest filmem, który spodoba się każdemu. Nie oszukujmy się, nie każdy gustuje w filmach sci – fi, bo choć filmweb mówi, że to horror, ja na nim nie bałam się w ogóle. Warty uwagi, jeżeli nie oczekujemy zbyt wiele. Po prostu dobry film science – fiction nic więcej.

______________________________________________________
Zapraszam do udziału w konkursie:

Leszek Gnoiński, Marek Piekarczyk - Zwierzenia kontestatora



Marek Piekarczyk. Osoba dla większości znana głównie z programu „The Voice of Poland”, o którym jeśli ktoś nie ogląda to na pewno słyszał. Osoba, która może fascynować i na pewno wzbudza sympatię. Niejednokrotnie słyszałam, że pan Marek jest osobą serdeczną i miłą i to z pierwszej ręki, nie od kogoś, kto słyszał to od kogoś. Postanowiłam sięgnąć po biografię pana Piekarczyka, bo choć poznaję muzykę TSA, bo zawsze znałam ją pobieżnie, to jednak jego osoba jest intrygująca.

Ciężko jest ocenić czyjaś biografię, bo ciężko jest ocenić czyjeś życie, dlatego kwestie tego co zostało w książce powiedziane po prostu pominę. „Zwierzenia kontestatora” to biografia przedstawiona w formie wywiadu, osobiście nie spotkałam się jeszcze z taką formą życiorysu, ale bardzo przyjemnie czytało się i odbierało to co opowiadał i przekazywał pan Piekarczyk.

Co najważniejsze biografia przedstawiona w taki sposób nie nużyła, a wręcz przeciwnie ciekawiła. Pomimo tego, iż książka była dość pokaźnych rozmiarów, zabierałam ją ze sobą na uczelnię i czytałam w pociągu. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że „Zwierzenia kontestatora” to bardzo osobisty wywiad Marka Piekarczyka z Leszkiem Gnoińskim, jednak i tak pan Piekarczyk zachował swoją prywatną sferę dla siebie. Opowiadał on o tym jak to się stało, że został członkiem TSA, a także trafił do „The Voice of Poland”, mówił także o swoim życiu w Stanach Zjednoczonych, gdzie żył imając się różnych zawodów i roli w „Jesus Christ Superstar”.


Forma w jakiej cała biografia pana Marka powstała sprawiła, że książkę chciało i nie chciało się kończyć. Czytało się ją z przyjemnością, a wspominana już przez mnie forma, wcale nie zmuszała do dokończenia rozdziału, można było zatrzymać się na danym pytaniu i później rozpocząć od miejsca, w którym się skończyło, bez urywania sobie wątku. Bardzo podobało mi się to, że na początku każdego rozdziału znajdowaliśmy cytat z piosenek, których autorem był sam pan Marek (chyba, że zaznaczono inaczej). „Zwierzenia kontestatora”to pozycja obowiązkowa dla tych, którzy choć trochę cenią sobie twórczość TSA i pana Marka, ale tacy którzy polubili go przy oglądaniu programu o którym była mowa. Wiem jedno po przeczytaniu tej książki, że pan Piekarczyk jest postacią barwną, od której wielu z nas mogłoby się sporo nauczyć.

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu:



_____________________________________________________
Zapraszam do konkursu:


KONKURS - ROZDAWAJKA NOWOROCZNA

Witajcie!
Dzisiaj przygotowałam dla Was konkurs, tego jeszcze u mnie nie było. Zbliżają się święta, więc postanowiłam, że będzie to dobry czas na zorganizowanie właśnie takiej rozrywki. Zasady są proste, do jednej osoby trafi nowy Poradnik Pozytywnego Myślenia, nieczytany. Czas na zgłoszenia macie do 31.12.2014 r., ogłoszenie konkursu nastąpi  kilka dni po nowym roku (pomiędzy 01.01. - 03.01.2015 r.). Zaś aby wygrać należy odpowiedzieć na krótkie pytanie, oraz napisać swój adres e - mail:

Jaki jest mój sposób na pozytywne myślenie?


Regulamin:

  1. Organizatorem konkursu jest Ola z bloga Sometimes I feel that I'm going to another world.
  2. Aby wziąć udział w konkursie należy odpowiedzieć na pytanie konkursowe: Jaki jest mój sposób na pozytywne myślenie?.
  3. Konkurs trwa od dnia ogłoszenia (22.12.2014r.) do 31.12.2014 r.
  4. Wyniki zostaną ogłoszone najpóźniej 03.01.2015 r. Ze zwycięzcą skontaktują się drogą mailową. W momencie braku odpowiedzi od zwycięzcy zostanie wytypowany ktoś inny.
  5. Adres wysyłkowy musi znajdować się na terenie Polski.
  6. Przesyłkę wyślę do dwóch dni od momentu otrzymania adresu zwycięzcy.
Zachęcam do wstawienia baneru na swojego bloga:



Spraw sobie prezent na nowy rok!

Moje czytelnicze nawyki [TAG]

Ostatnio na wielu blogach czytam o czytelniczych nawykach i zaczęłam się zastanawiać, jakie są moje, dlatego też postanowiłam podzielić się swoimi nawykami, Nie przedłużając zapraszam do moich odpowiedzi.

1. Czy masz w domu konkretne miejsce do czytania? 

Trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Najbardziej kocham czytać w moim łóżku, ale i fotel w "salonie" jest ulubionym miejscem. Generalnie jednak, na upartego jestem w stanie czytać, nawet w łazience, ale nie podczas kąpieli.

2. Czy w trakcie czytania używasz zakładki, czy przypadkowych świstków papieru? 

Mam kilka zakładek, czytając jakąś książkę używam zawsze jednej ulubionej, a kiedy się zniszczy znajduje następną. Kiedy czytam więcej, niż jedna książka, wtedy używam świstków (bilety, paragony etc.) lub wynajduje inną zakładkę. Zdecydowanie jednak, wolę zakładki:)

3. Czy możesz po prostu skończyć czytać książkę? Czy musisz dojść do końca rozdziału, okrągłej liczby stron? 

Lubię czytać przed snem i najczęściej doczytuje książkę do końca rozdziału, bądź podrozdziału. Czasami jednak, kiedy bierze mnie senność to kończę w momencie, w którym jestem.

4. Czy pijesz albo jesz w trakcie czytania książki? 

Wszystko zależy od miejsca. Gdy mam możliwość położenia gdzieś kubka piję kawę lub herbatę (bardzo lubię popijać coś czytając), jestem ciamajdą i wylewam zawartość kubka na książkę w inych przypadkach (sprawdzone) zdarza mi się jeść, ale bardzo sporadycznie.

5. Czy jesteś wielozadaniowa? Potrafisz słuchać muzyki lub oglądać film w trakcie czytania? 

Oglądanie filmu i czytanie to nie dla mnie. Albo jedno, albo drugie. Zdarza mi się jednak dobrać muzykę do książki, która leci mi w trakcie czytania.

6. Czy czytasz jedną książkę, czy kilka na raz? 

Kilka na raz. Jak mam grubą księgę to czytam ją w domu, a mniejszą zabieram w podróże małe i duże. Tak dla wygody.

7. Czy czytasz w domu, czy gdziekolwiek? 

Mogę czytać wszędzie, w domu, pociągu, na stacji, na wykładzie ( :) ). Jedynie nie czytam w wannie, podczas kąpieli. 

8. Czytasz na głos, czy w myślach? 

W myślach. Na głos czytam tylko notatki lub jak jakiś fragment mnie zainteresował i chcę go komuś przeczytać.

9. Czy czytasz naprzód, poznając zakończenie? Pomijasz fragmenty książki? 

Będąc szczera... nie. Nie lubię czytać do przodu, ani nie pomijam fragmentów. Przy długich opisach zagryzam zęby i czytam :)

10. Czy zginasz grzbiet książki? 

Staram się tego nie robić, ale wszystko zależy od wydania i grubości książki. O książki dbam jak o coś najcenniejszego i bardzo się frustruje, kiedy mi się pozginają rogi.

Dodatek od Aleksandry:

Uwielbiam książki w kieszonkowych wydaniach. Wiem, że czcionka mniejsza, ale kocham to, że mieszczą mi się do do każdej torebki i nie muszę nosić kilogramów. Lubię książki ze okładką ze skrzydełkami, bo czasem zastępują mi zakładkę. Nie znoszę, kiedy książka jest w dużym formacie, bo mam problem się z nią usadowić, nie mówiąc już o zabraniu gdziekolwiek. Marzy mi się czytnik zdecydowanie (i czemu nie umieściłam go w chcewajkach, sama nie wiem).

A jakie są wasze czytelnicze nawyki? Zapraszam do dyskusji i czekam na Wasze odpowiedzi.

Jo Nesbø - Trzeci klucz


Czy w napadzie na bank może się kryć coś więcej, aniżeli wyłącznie chęć zdobycia większej sumy pieniędzy? Raczej słysząc o napadzie na bank spodziewamy się, że ktoś napadł na bank, aby ukraść parę tysięcy albo i więcej, bo zmusiła go sytuacja, bo lubi czuć adrenalinę związaną z napadem.


„Trzeci klucz” to moja trzecia powieść Jo Nesbø, po którą sięgnęłam. Podchodziłam do niej z lekkimi obawami, że tym razem norweski pisarz mnie zawiedzie lub książka okaże się schematyczna do pozostałych jego książek o Harry’m Hole (bo innych jak dotąd nie czytałam). Czytałam „Trzeci klucz” długi czas (jak dla mnie), ale coś mnie blokuje przed szybkim czytaniem kryminałów. Jakie jednak wrażenia odniosłam po lekturze czwartej części o policjancie z Oslo?

Harry próbuje ustalić kto stoi za zagadkowym napadem na bank, podczas którego ginie pracująca tam kobieta. W tym samym czasie Hole odwiedza swoją dawną przyjaciółkę, która jednak parę godzin po jego wyjściu zostaje znaleziona martwa. Komisarz zamiast łowcy staje się ściąganym, gdyż jest on ostatnią osobą, z którą widziała się znaleziona kobieta. Czy to rzeczywiście Hole jest zabójcą? I kto stoi za napadem?

„Trzeci klucz” to książka pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. Zapewniła mi spore emocje, a także wymyślona przez Nesbø zagadka kryminalna mocno mnie zastanawiała. Nie spodziewałam się tego co znalazłam na kartach tej powieści. Mogę śmiało powiedzieć, że kolejna książka norweskiego pisarza bardzo mi się podobała. Zdobyła ona moje serce głównie tym, że nie była ona schematem, a miała nieco inną formę. Długo nie mogłam jednak, wejść w fabułę „Trzeciego klucza”, koniec końców udało mi się całkowicie poddać się historii, którą miałam przed oczami. Bardziej do gustu przypadło mi „Czerwone gardło” i „Karaluchy”, choć z drugiej cały finał „Trzeciego klucza” bardzo mnie zaskoczył.


Śmiało mogę polecić tę książkę fanom kryminału, gdyż akcja jest wartka, ale owiana sporą tajemnicą. Nie można się podczas lektury nudzić, a sam fakt poznania kto stoi za tym wszystkim powoduje, że z większą chęcią przewracamy karty książki.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

Chcewajki użytkowe

Witajcie!
Prezentowałam ostatnio moje chcewajki książkowe, a dzisiaj przyszła pora na drugą cześć postu o chcewajkach, czyli chcewajki użytkowe, czyli wszelkiej maści produkty, które bardzo ułatwiłby mi życie. Wybrałam tylko te rzeczy "must have", podobnie zresztą jak przy książkach, jednak niestety ceny większości tych produktów przekraczają budżet mój i moich bliskich. Pomarzyć jednak można, a przy odrobinie wysiłku są to przedmioty do kupienia. Są to produkty zróżnicowane i nie znajdziemy tutaj jednej kategorii, choć co stanowi większość da się lekko zauważyć.
Regał na książki
Nie mam już gdzie trzymać swoich książek! Nowo przybyłe dostają miejsce na tych, które "miały szczęście", a i w tej pozycji już brakuje miejsc, a więc regał na książki potrzebny od zaraz (wszystko byłoby prostsze, gdyby znalazło się miejsce)

Telefon komórkowy
Nie od dziś wiadomo, że Ola wielką psują jest. Chciała nowy dla wygody, ale wyszło tak, że nowy potrzebny od zaraz bo swój zalała i głośnik nie działa, a więc coś nowego by się przydało (najlepiej to to ze zdjęcia). Plan jest, wystarczy tylko przystąpić do realizacji (którą niestety trzeba rozłożyć w czasie), ale telefon w chcewajkach użytkowych znaleźć się musiał.

Obiektyw
Tak, kitowy obiektyw nie wystarczy, kiedy ma się tak ambitne plany. Na początek znalazłam taki w przystępnej cenie, który z pewnością mi się przyda, nie tylko podczas zajęć szkolnych, ale również podczas realizacji własnych projektów czy sesji. Stałogniskowa 50 - tka, powinna spisać się dobrze.

Blenda fotograficzna
Przy pewnych rodzajach zdjęć bardzo użyteczna. Ciągle wypada coś ważniejszego i jej nie kupuję (teraz były to nowe szkła do okularów). Chcę się rozwijać, więc na początek chciałabym skompletować te podstawowe gadżety.




Plecak
Czasem po prostu nie jest mi wygodnie z torbą czy torebką, więc z przyjemnością przygarnęłabym plecak. Mam jeden, ale mocno wysłużony i strach włożyć do niego cenniejsze przedmioty. Taki trochę w stylu vintage byłby jak znalazł. Kupuje go i kupuje i zawsze coś wypada, podobnie jak z blendą.

Osłona na obiektyw
Już doświadczyłam jak uciążliwe potrafią być promienie słoneczne na zdjęciach, dlatego osłona przeciwsłoneczna znaleźć się tutaj musiała. Nie jest to wydatek duży, więc mam nadzieję, że niedługo będę mogła się zaopatrzyć w taki mały gadżet.

Soczewka makro
Lubię robić zdjęcia makro, ale wolę zainwestować w obiektyw portretowy, aniżeli ten dedykowany do zdjęć makro. Tutaj z chęcią przygarnęłaby soczewki, które powiększą, a będę mogła założyć je na ten posiadany.







To chyba wszystkie moje chcewajki, które pozwoliłam nazwać sobie użytkowymi. Większość stanowią gadżety fotograficzne, bo trzeba przyznać podstawowe elementy chciałabym sobie skompletować, ale także pocieszyć moje ambicje. Jednak to nie tylko fotografia, ale także inne mniej lub ważniejsze rzeczy, na pewno półka/regał jest elementem bardzo potrzebnym, bo nie mogę patrzeć na takie ułożenie ksiażek.