Astonishing X-men: Obdarowani


Miałam okazję przeczytać kolejny komiks o X-menach, tym razem nosił nazwę Astonishing X-men: Obdarowani. Nie spotkałam się z nim wcześniej, ale 7 lat temu, gdy zaczęłam czytać komiksy czytałam podobny komiks o nazwie: New X-men. Historia zawarta w tym albumie WKKM podobała mi się średnio, czegoś w niej dla mnie brakowało.

Jean Grey nie żyje. Scott Summers zostaje przywódcą X - menów, w których skład wchodzą teraz: Wolverine, Beast, Kitty Pryde oraz White Queen - Emma Frost (która przeszła na stronę X - menów po pokonaniu Hellfire Clubu). Pomiędzy Emmą a Scottem nawiązuje się silna więź (patrz obrazek poniżej). Okazuje się, że znaleziono serum umożliwiające "wyleczenie" z bycia mutantem. X - meni chcą dowiedzieć się co nie co na ten temat, ale równocześnie Scott pragnie, by ludzie myśleli o mutantach, o grupie X - men, jako superbohaterach ratujących z opresji, których się uwielbia, a nie obawia.


Oceniając ten komiks biorę pod uwagę również rysunki, są one zbliżone do New X - men, które czytałam w przeszłości, wtedy mi się podobały, a teraz nie zbyt, choć widać w nich było inne ujęcie. Historia zawarta w tym albumie, jak dla mnie zbyt szybko się skończyła, nie była nudna, ale czegoś w niej brakowało, dla mnie była niedopowiedziana. Nie jestem jednak w stanie obiektywnie spojrzeć na ten komiks, bo X - meni (o czym już wielokrotnie wspominałam) to mój ulubiony marvelowski wytwór. Plusem jak dla mnie jest pojawienie się po stronie X - menów Emmy Frost, który zyskała moja sympatię lekturze komiksu New X - men, choć według mnie nie jest ona postacią wiarygodną.

Po lekturze tego albumu chciałabym zapoznać się z resztą numerów Astoishing X - men i dowiedzieć się co będzie później, czy Jean Grey powróci, bo pojawiła się o niej dość intrygująca wzmianka. Co stanie się dalej z serum przeciwko mutacji itd. Jest to jednak pragnienie, które będzie ciężkie do zrealizowania. Dla każdego fana komiksów, a w szczególności X - menów ten komiks będzie atrakcyjny, ze względu na swoją inność.

Stosik lutowy #2

Mój lutowy stosik jest bardzo skromny, nie ma wśród niego pozycji, które sama kupiłam, są na nim książki pożyczone i wypożyczone.

KSIĄŻKI:


  1. Centkiewicz Czesław Anaruk, chłopiec z Grenlandii
  2. Krüger Maria Karolcia
  3. Lofting Hugo Doktor Dolittle  i jego zwierzęta
  4. Milne Alan Alexander Kubuś Puchatek
  5. Papuźinska Joanna Nasza mama czarodziejka
Wyżej wymienione przez mnie książki są lekturami na studiach, więc postanowiłam je sobie wypożyczyć, żeby móc czytać. Pozycje te w większości są mi znane, ale nie pamiętam już co się w nich działo.

KOMIKSY:

  1. Astonishing X - men: Obdarowani (pożyczone)
  2. Ucanny X- men: Mroczna Phoenix (pożyczony i już oddany, stąd różnica w zdjęciu) [link do opinii]
  3. Wolverine (pożyczone)
Kolega pożyczył mi swoje komiksy należące do Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, dwa spośród tych wyżej wymienionych już przeczytałam, były to oba komiksy o X - menach. Swoją opinię na temat Uncanny X - men już opublikowałam, a do Astonishing X - men  jest już napisana  i wkrótce pojawi się na blogu. Do Wolverine'a się jeszcze nie przymierzałam, zostawiam go sobie na weekend.

The Amazing Spider-Man: Powrót do domu


Po fenomenalnym komiksie o X-menach sięgnęłam po swój komiks, również należący do Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, tym razem jednak był to Spider - Man. Według mnie chyba najbardziej znany i rozpowszechniony z superbohaterów Marvela, kojarzą go wszyscy, a wśród chłopców to popularny motyw koszulek, tornistrów, pudełek na II śniadanie itp. Komiks ten prezentowałam dwukrotnie, raz w poście Komiksy, a raz w Stosiku grudniowo - styczniowym#1

W albumie The Amazing Spider-Man: Powrót do domu znajduje się 6 numerów (#30 - 35)drugiej serii komiksów o Spider-Manie: The Amazing Spider - Man. Znany superbohater, który jako nastolatek został ukąszony przez zmutowanego pająka i stał się człowiekiem pająkiem. W prezentowanym albumie Peter Parker nie jest już nastolatkiem, ale dorosłym mężczyzną, który wiele już w swoim życiu przeszedł, a jednak ponownie musi stanąć do walki, tym razem jego przeciwnikiem będzie coś, a raczej ktoś z kim kto jest ponad jego siły, z pradawnym złem, które nie spocznie póki Człowiek Pająk nie zginie. Spider - Man poznaje również tajemniczego starszego mężczyznę, który odznacza się podobnymi zdolnościami jak nasz bohater..

Przyznam szczerze, że czytałam ten album zawierający kilka numerów dosyć długo, kupiłam go bowiem zaraz po wydaniu, czyli w grudniu jakoś przed świętami i co prawda zaczęłam go czytać, ale potem odłożyłam na półkę i w ten sposób czekał, aż do niego powrócę. Nie to, że mi się nie podobał, bo był niesamowity, ale ja na czytanie komiksów muszę mieć chęć. Po lekturze X-menów po prostu mi się zachciało. Cóż mogę powiedzieć o albumie The Amazing Spider - Man: Powrót do domu, z tą historią wcześniej się nie spotkałam, co prawda 7 lat temu czytałam właśnie tę serię, ale do tych numerów nie dotarłam. Bardzo przyjemnie mi się czytało ten komiks, przede wszystkim dlatego, że poznałam historię, którą słabą kojarzyłam, jednak Spider - Man to niekoniecznie moja ulubiona postać, może jeszcze kiedyś tak było, ale w tej chwili dla mnie on po prostu spowszedniał, ale mimo to bardzo dobrze mi się go czytało i te wszystkie chwile, które poświęciłam na jego lekturę były czasem dobrze zagospodarowanym.


Uważam, że Spider - Man jest postacią na tyle powszechną i najbardziej znaną ze wszystkich bohaterów Marvela, że może zachęcić dzieciaki przede wszystkim, ale również starszych odbiorców do zainteresowania komiksami, nie tylko filmami na ich podstawie, ale również ich podstawą.



Uncanny X-men: Mroczna Phoenix


Nie tylko książki, ale i komiksy czytam i właśnie dzięki uprzejmości mojego kolegi, mogłam przeczytać komiks wydany w ramach serii Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, która aktualnie pojawia się w kioskach. Ja posiadam jeden numer tej kolekcji, o czym  nadmieniłam w poście Komiksy. Przechodzę jednak do swoich wrażeń po lekturze Uncanny X-men: Mroczna Phoenix.



X-men to moja ulubiona grupa superbohaterów, to właśnie z powodu tych postaci zakochałam się w Marvelu, a co za tym poszło w komiksach. Album, który miałam okazję przeczytać zawierał  8 numerów(#129 - 137) serii komiksów: Uncanny X-men, które opowiadały historię Jean Grey, która po uratowaniu wszechświata zdobyła moce Phoenixa (ang. Feniks), które dla młodej mutantki była mocą silną i destrukcyjną. Jean Grey została wprowadzona w świat iluzji przez niejakiego Mastermida, który doprowadził, że stała się ona Czarną Królową elitarnej grupy Hellfire Club, a tym samym stała się Mrocznym Phoenix (Feniksem). Aniołem śmierci, siłą niszczącą. Jej przyjaciele z X-men, muszą stawić czoła kobiecie, którą kochają i uratować ją przed samą sobą.

Ostatni komiks, który czytałam z takim zapartym tchem i przewracałam kartki z wypiekami na twarzy i byłam ciekawa co będzie dalej byli Watchmen: Strażnicy, a było to dosyć dawno. Pomimo tego, że historię Czarnego, Mrocznego Phoenixa znałam i wiedziałam jak się kończy czytało mi się ją naprawdę niesamowicie dobrze. Oczywiście komiks to nie lektura dla każdego, komiksy trzeba lubić, by je docenić. Na lekturę Uncanny X-men: Mroczna Phoenix spędziłam praktycznie cały dzień, ale nie żałuję poświęconego czasu, ba, uważam nawet, że była to idealna lektura na odpoczynek od codzienności. Komiksy czytam bardzo rzadko, bo niestety nie mam do nich dostępu, co prawda wychodzi teraz seria Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, ale niestety nie mam funduszy, by je sobie kupić, posiadam wyłącznie numer pierwszy. Ten numer, już szósty pożyczył mi kolega.

Czytając komiks, trzeba skupić maksymalnie swoje receptory wzrokowe, bo czasami okienka są małe, bez tekstu, a zawierają szczegóły, które pomogą zrozumieć akcję. Nie można pominąć okienka, nawet jeśli nie ma w nich tekstu. Można by pomyśleć, że w takich komiksach jak właśnie X-men jest tylko brutalność, walki itp., ale jest tu również miejsce na miłość ponad wszystko, która potrafi czynić cuda:
Osobiście nie lubię pary Jean Grey - Scott Summers, ale Jean to moja ulubiona bohaterka, a Cyklop po prostu od samego początku mnie drażni, ale ta scena tak bardzo mi się podobała, że postanowiłam ją tu umieścić. Cóż, przyznać trzeba, że po przeczytaniu tego komiksu mam chrapkę na inne, może to właśnie szansa dla Spidermana (jedynego numeru WKKM, który kupiłam). Dla mnie komiks to dobra alternatywa, gdy chce coś przeczytać, a nie mam siły na książkę.

Jak można zauważyć zmienił się wygląd bloga. Burgund i czerwień nieco już mi się znudziły, postawiałam, więc na zieleń i żółć. Jak długo tu zostanie się okaże, ale aktualnie podoba mi się niezwykle.

C.S. Lewis - Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i Stara Szafa


Autor: Clive Staples Lewis
Przekład: Andrzej Polkowski
Tytuł: Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i Stara Szafa
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania/Wydanie:  2010


Czytałam już kiedyś tą książkę, ale przyznać muszę, że okazało się, iż niewiele z  niej pamiętałam. Po Opowieści z Narnii sięgnęłam głównie dlatego, że bardzo spodobała mi się książka Clive S. Lewisa Listy Starego Diabła do Młodego, a poza tym chciałam poznać tą opowieść. Jest to książka przeznaczona dla młodszych czytelników, ale ja także starałam się w niej coś znaleźć dla siebie. Wydanie Opowieści z Narnii, które pożyczyłam, jest zbiorem wszystkich siedmiu tomów w jeden.

Opowieści z Narnii to opowieść o czwórce rodzeństwa: Piotrze, Zuzannie, Edmundzie i Łucji, którzy na czas wojny wyjechali do pewnego wielkiego domu pełnego tajemnic. Zaczęłam oczywiście od I tomu pod tytułem Lew, Czarownica i Stara Szafa, w którym to dzieci dopiero co poznają Narnię w której trwa wieczna zima za sprawą Białej Czarownicy, która uważa się za Królową Narnii. Na samym początku do Narnii trafia najmłodsza z czwórki rodzeństwa – Łucja, poznaje ona tam przyjacielskiego fauna pana Tumnusa -, kiedy podczas zabawy w chowanego postanowiła się schować w starej szafie. Innym razem do Narnii trafia Edmund, który z kolei trafia na Białą Czarownicę. Kiedy dzieci w czwórkę trafiają do Narnii spotykają małżeństwo bobrów, które mówią im o przybyciu Aslana. Aslan jest lwem i bogiem. Z pomocą Aslana udaje się zakończyć rządy Białej Czarownicy w Narnii, a tym samym sprawdza się przepowiednia, która mówi, że rządy Czarownicy zakończą się, gdy na tronie zasiądą Dwaj Synowie Adama i Dwie Córki Ewy.

Przyznać trzeba, że uważałam iż jestem na tą książkę za stara, ale przeczytałam ją i śmiało mogę powiedzieć, że było warto. Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i Stara Szafa są skarbnicą wartości, jakimi powinien kierować się człowiek. Clive Lewis przedstawił również w sposób przyjemniejszy dziecku postać Boga, tu ukazaną z pomocą lwa Aslana, który przybywa by wyzwolić swój lud, gdy ten tego najbardziej potrzebuje. W tej historii każdy znajdzie coś dla siebie, zarówno ten młodszy jak i ten starszy, jest to bowiem opowieść uniwersalna, która zmusza do drobnej refleksji.

Kiedy poważnie wciągnęłam się w lekturę pierwszego tomu Opowieści z Narnii okazało się, że to już koniec i teraz czeka mnie już tom drugi: Książę Kaspian. Była to książka idealna na chłodne, zimowe wieczory i kiedyś w dalekiej przyszłości do niej powrócę.

Władca Pierścieni: Powrót króla

Tytuł oryginalny: Lord Of The Rings: Return of The King, The
Gatunek: Fantasy, Przygodowy
Premiera: 1 stycznia 2004 (Polska), 1 grudnia 2003 (świat)
Produkcja: Niemcy, Nowa Zelandia, USA
Reżyseria: Peter Jackson
Scenariusz: Fran Walsh, Peter Jackson, Phillpa Boyens
Muzyka: Howard Shore
Na podstawie: J.R.R. Tolkien - Władca Pierścieni Dwie Wieże i Władca Pierścieni Powrót Króla

W końcu mogę powiedzieć, że obejrzałam Władcę Pierścieni, tyle prób przymierzania się do obejrzenia i w końcu się udało, długi bo długi, ale było warto.

Ostatnia część trylogii była tą część, której kiedyś nawet nie musnęłam. Najdłuższa, ale dla mnie chyba najciekawsza. Frodo i Sam wraz z Gollumem nadal wędrują do Mordoru, aby zniszczyć pierścień, wraz z przybliżaniem się do Góry Przeznaczenia jest on coraz cięższy, a Gollum wcale nie ma dobrych zamiarów wobec dwóch hobbitów. Aragorn zbiera ludność Rohanu, a także pewne wojska, aby wspomóc Gondor w walce z wojskami Saurona. Kiedy jest już po trudnej i ciężkiej walce Aragorn postanawia wyruszyć na Mordor, aby odwrócić uwagę Wielkiego Oka od Frodo, by ten bez przeszkód mógł zanieść pierścień do Góry Przeznaczenia i zniszczyć go.



Wielu pewnie ten film już widziało, ale cóż jest to klasyk. Według mnie najlepiej zrealizowana część trylogii, oglądając ją nawet nie zauważyłam, że skończyła mi się część pierwsza i należałoby włączyć dalszy ciąg. Podobnie jak i poprzednie część trylogii i tą miałam w rozszerzonej wersji. Po obejrzeniu całej trylogii mogę śmiało powiedzieć, że jest to film wybitny i pomimo 9 lat od premiery tego ostatniego, wciąż wart uwagi. Czas poświęcony na obejrzenie tego filmu nie będzie czasem zmarnowanym, ale cóż przyznać trzeba jedną rzecz, że Władca Pierścieni to produkcja, która nie każdemu przypadnie do gustu. Mnie bardzo się podoba i czekam tylko, aż znajdę książki i będę mogła zagłębić się w ich lekturę, aby poznać literackie oblicze tej trylogii. Do tych filmów będę z przyjemnością wracać, gdyż nie ma nic lepszego jak cieszyć oko dobrze zrealizowaną produkcją, a taką bez wątpienia jest Władca Pierścieni. 

Powrót Króla jest najbardziej utytułowaną częścią filmu, co nie wpłynęło na moją ocenę. Film zagarnął, aż 11 Oskarów, wygrał wszystkie kategorie, w których był nominowany, a także zdobył 4 Złote Globy, również we wszystkich kategoriach, w których był nominowany. Nie byłabym sobą, jakbym również a'propo tej części nie wspomniała o muzyce, bo jest magiczna, i nadaje temu filmu inny wymiar. Jak zacznę czytać książki o Śródziemiu  z przyjemnością włączę sobie ścieżkę dźwiękową z filmu, gdyż wydaje mi się, że czytanie wraz z filmową muzyką nada również taki wymiar książce. Wystawiając ocenę Powrotowi Króla nie miałam cienia wątpliwości jaka ocena to będzie (a jaka jest za chwilę). Spodobały mi się sceny batalistyczne, szczególnie te z walki o Gondor. Uśmiałam się parokrotnie oglądając Powrót Króla za sprawą kransoluda Gimliego, który wraz z elfem Legolasem prowadził konkurs, kto więcej orków zabije.  Moją sympatię od zawsze wzbudzał Aragorn, a w tej części znienawidziłam Golluma, a skoro jestem już przy tej postaci to mam ogromny szacunek do grającego go aktora, charakteryzacja charakteryzacją, ale wcielenie się w taką postać wymaga wkładu ogromnego ze strony aktora.

Wystawiłam Powrotowi Króla ocenę: 10/10 na inną sobie po prostu nie zasłużył, dodałam film do ulubionych i z pewnością za jakiś czas obejrzę go ponownie(czytaj po przeczytaniu powieści).

Moonlight: Pod osłoną nocy



Pod koniec grudnia pisałam o serialu Moonlight, który zaczęłam oglądać. 14 lutego obejrzałam ostatni odcinek tego serialu nad czym ubolewam, bo wiele wątków, które się pojawiły nie zostało wyjaśnionych, z pewnością gdyby powstała kolejna seria serialu znalazłabym odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

Mick St. John (Alex O'Louglin), Beth Turner (Sophia Myles)

Co wyróżnia Moonlight od Pamiętników wampirów, który chyba jest najbardziej popularnym serialem o wampirach? Przede wszystkim to, że bohaterami nie są uczniowie liceum, a dorośli ludzie, a Mick St. John - wampir wyróżnia się na tle innych wampirów, bowiem nienawidzi siebie za to kim jest, gdyby była taka możliwość stałby się na powrót człowiekiem. Kocha śmiertelniczkę Beth, którą przed laty uratował. W Pod osłoną nocy wątków typowo obyczajowych jest stosunkowo mało, jest bardziej serial kryminalny, co mi odpowiadało, niestety wszystko dobre co się szybko kończy. Tak jak pisałam w grudniu, obejrzałam ostatni szesnasty odcinek i pragnę więcej, ale więcej nie będzie. Po obejrzeniu wszystkich odcinków najbardziej polubiłam przyjaciela Mick St. Johna - Josefa, który również był wampirem, ale starszym niż Mick i z troszeczkę innymi poglądami. Josef bardzo często sprzeciwiał się postępowaniu Micka lub też przeciwnie namawiał go do różnorakich działań. Josef jest cyniczny, bogaty i ma dokładnie to czego chce.
Josef (Jason Dohring)

W tym serialu wampir sypia w zamrażarce, co mnie zawsze bawiło. Pokochałam Moonlight przede wszystkim za to, że miał w sobie wątek kryminalny, które przyćmiewał inne wątki. W każdym odcinku Beth wraz z Mickiem, który jest prywatnym detektywem, rozwiązywali sprawy dziwnych i niewytłumaczalnych zabójstw, czy porwań. Często za tymi sprawami stały wampiry, choć nie zawsze tak było.

 Oglądając Moonlight parokrotnie się uśmiałam, przeżywałam chwile grozy i wzruszeń. Różnorodność w filmie czyniła go bardziej atrakcyjnym i naprawdę żałość ogarnia, że nie ma więcej aniżeli te 16 odcinków, wyszedł on po prostu za wcześnie. Pomimo tego jest on wart obejrzenia, choć trzeba przyznać, że odcinek numer 16 pod tytułem Sonata dochodzi do końca czujemy pustkę i rozczarowanie, że nie poznamy dalszego losu Micka, Josefa i Beth i nie dowiemy się do czego mogły doprowadzić rozpoczęte i niezakończone wątki. Jak nie będę miała co oglądać wrócę z radością do Pod osłoną nocy, a może kto wie kiedyś powstanie dalszy ciąg, choć jest to znikoma nadzieja.


Władca Pierścieni: Dwie Wieże

Tytuł oryginalny: Lord Of The Rings: Two Towers, The
Gatunek: Fantasy, Przygodowy
Produkcja: Niemcy, Nowa Zelandia, USA
Premiera: 31 stycznia 2003 (Polska), 5 grudnia 2002 (świat)
Reżyseria: Peter Jackson
Scenariusz: Peter Jackson, Fran Walsh, Philippa Boyens, Stephen Sinclair
Muzyka: Howard Shore
Na podstawie: J.R.R. Tolkien - Władca Pierścieni: Dwie wieże

Kolejna część Władcy Pierścieni za mną, ta część była równie dobra, jak poprzednia. Podobnie jak w przypadku Drużyny Pierścienia i Dwie Wieże oglądałam w wersji rozszerzonej.

Drużyna Pierścienia rozpadła się, ale Frodo wraz z Samem w dalszym ciągu chce dostać się do Mordoru i Góry Przeznaczenia, aby zniszczyć Pierścień Władzy. Z "pomocą" przybywa im Gollum - Smeagol, który przed laty odnalazł i został zniewolony przez Pierścień. Ekspedycja Froda wkracza teraz na trudniejszy etap. Merry i Pippin zostają zabrani do niewoli przez orków, a Aragorn, Legolas i Gimli początkowo ruszają na poszukiwania dwóch porwanych hobbitów. Merry i Pippin w lesie, do którego uciekają przed orkami trafiają na Enta, który prowadzi ich do Białego Czarodzieja, a następnie Ent wraz z niziołkami ruszają na Isengard, gdzie leży siedziba Sarumana, który zdradził Śródziemie porozumiewając i  stając się marionetką w rękach Saurona. Kiedy Aragorn, Legolas i Gimli odkrywają, że Gandalf Szary powrócił jak Gandalf Biały i dowiadują się, że Merry i Pippin są w dobrych rękach idą do Rohanu, aby pomóc tamtejszemu królowi w odparciu wojsk z Isengardu idącemu na Helmowy Jar, gdzie znajduje się twierdza Rohanu.

Dwie Wieże pomimo tego, że dłuższe to wzięłam sobie oglądanie na raz. Akcja, która rozgrywała się w tej części bardziej mi się podobała. Ciężka podróż Froda do Mordoru, w towarzystwie Sama i Golluma, ale również bitwa, która ma zadecydować o losie ludzi w Śródziemiu. Po obejrzeniu tej części już nie mogę się doczekać do rozpoczęcia Powrotu Króla. Po obejrzeniu tej części utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że muszę przeczytać książki na podstawie których powstały te filmy. Ja mam to do siebie, że lubię w filmach czarne charaktery, nie wszystkie rzecz jasna, ale postać Golluma, który to prowadzi Froda i Sama do Mordoru, jest postacią, która zawsze gdy się pojawia wyzwala uśmiech na mojej twarzy:
Podobnie jak w Drużynie Pierścienia, również i w Dwóch Wieżach napięcie budowała muzyka, bez której nie byłby taki jak jest. Dwie Wieże podobały mi się bardziej niż pierwsza cześć. Również i ta część zdobyła Oskara za efekty specjalne, ale również za najlepszy montaż dźwięku. Trzeba przyznać, że nie znalazłam w tym filmie czegoś do czego mogłabym się doczepić, może po przeczytaniu powieści i porównaniu filmu z książką takie rzeczy się znajdą, ale ten moment Dwie Wieże bardzo mi się podobał. Oceniłam ten film na 9/10  i podobnie jak część poprzednią dodałam do ulubionych.

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia

Tytuł oryginalny: Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring, The
Gatunek: Fantasy, Przygodowy
Produkcja: Nowa Zelandia, USA
Premiera: 15 lutego 2002 (Polska), 10 grudnia 2001 (świat)
Reżyseria: Peter Jackson
Scenariusz: Peter Jackson, Fran Walsh, Philippa Boyens
Muzyka: Howard Shore
Na podstawie: J.R.R. Tolkien - Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia

Do pewnych filmów trzeba dojrzeć, takim filmem bez wątpienia jest dla mnie Władca Pierścieni, który wchodził do kin, gdy miałam lat 9, trzeba przyznać, że w tamtym czasie ten film mnie w ogóle nie interesował. Zmianę swoich poglądów zawdzięczam czasom gimnazjum i od tamtej pory starałam się obejrzeć tę trylogię i to w końcu prawie 11 lat od premiery pierwszej części trylogii(w Polsce), obejrzałam Władcę Pierścieni: Drużynę Pierścienia. Nie żałuje takiego obrotu sprawy, bo film pomimo tego że dwunastoletni jest wciąż filmem bardzo dobrym, wręcz rzekłabym, że kultowym. Parokrotnie wcześniej zabierałam się za oglądanie Władcy Pierścieni i stąd kojarzyłam parę wydarzeń, ale nie bardzo pamiętałam do jakich części filmu się one odnosiły. Pewnie gdyby nie uprzejmość mojego znajomego Władca Pierścieni wciąż byłby tym filmem z serii: Do obejrzenia kiedyś tam, a tak obejrzałam film stosunkowo na świeżo po obejrzeniu Hobbita: Niezwykła podróż i to w dodatku w wersji reżyserskiej.

Początek Władcy Pierścienia: Drużyna Pierścienia jest niemal podobny do początku Hobbita, jednak tym razem to nie Bilbo Baginns (Ian Holm) wyruszy w podróż pełną przygód, a Frodo (Eliajh Wood). W jaskini Golluma (Andy Serkis) Bilbo znalazł pierścień, który miał w posiadaniu przez 60 lat, gdy dożył sędziwego wieku pozostawił pierścień Frodo. Gandalf (Ian McKellen)podejrzewa, iż jest pierścień, który wykuty został przez złego Saurona. Pierścień Władzy, bo tak o nim  się mówi wyzwala u każdego człowieka chęć zdobycia go i wykorzystania do własnych celów. W tej części trylogii w Rivendell zostaje podjęta decyzja Pierścień Władzy musi zostać zaniesiony i zniszczony w miejscu, w którym został stworzony w Mordorze. Powiernikiem Pierścienia zostaje hobbit Frodo, ale wokół niego zbiera się drużyna, która pragnie chronić Pierścień przed Orkami i innymi stworzeniami, które spotyka na swojej drodze drużyna. Frodo w trudnej i niebezpiecznej wyprawie do Mordoru towarzyszą trzej inni hobbici: Sam (Sean Astin), Pippin (Billy Boyd), Merry (Dominic Monaghan), elf Legolas (Orlando Bloom), kransolud Gimli (John Rhys - Davies), Aragorn będący potomkiem zabójcy Saurona (Viggo Mortensen), Boromir (Sean Bean) - przedstawiciel rasy ludzkiej oraz czarodziej Gandalf Szary.



Przed obejrzeniem pierwszej części trylogii, jak już wspomniałam we wstępie mieszały mi się różne fragmenty z różnych części, których pamięciowo nie byłam w stanie umiejscowić we właściwej części, jak się okazało po obejrzeniu Drużyny Pierścienia to z tej części pochodziły kojarzone przez mnie fragmenty. Nie przepadam bardzo za filmami przygodowymi, ale jako że Władca Pierścieni jest również filmem fantastycznym to trafia w mój wybredny gust. Z jednej strony żałuję, że dopiero teraz obejrzałam ten film (do książek również się przymierzam), ale lepiej późno niż wcale.

W produkcji bardzo podoba mi się muzyka, który buduje napięcie i grozę. Oglądałam ten film nocą (zaczynałam około 22), więc wrażenia muzyczne i ogólnie dźwiękowe były dla mnie szczególnym przeżyciem, a że często zwracam uwagę na dopasowanie muzyki do filmu. Tutaj muzyka nie przeszkadzała, jak to czasami się zdarza, a wręcz umilała (choć nie jest to do końca dobre słowo) oglądanie filmu.

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia jest filmem na wysokim poziomie, aż żałość ogarnia, że nie wszystkie ekranizacje światowych bestsellerów są w tak wspaniały sposób realizowane. Ta część Władcy Pierścieni była nominowana do 14 Oskarów, zdobyła 4 statuetki za: Najlepszą Charakteryzację, Najlepszą Muzyką Oryginalną, Najlepsze Efekty Specjalne oraz za Najlepsze zdjęcia. Oczywiście oprócz Oskarów zdobył on szereg innych nagród i nominacji. Ja oceniłam ten film na 9/10 i dodałam na listę swoich ulubionych.



Drogówka

Gatunek: Kryminał, Sensacyjny
Produkcja: Polska
Premiera: 1 lutego (Polska), 14 grudnia (świat)
Reżyseria: Wojciech Smarzowski
Scenariusz: Wojciech Smarzowski

Źródło: filmweb.pl
Ciężko wypowiedzieć się na temat tego filmu, choć jest filmem bardzo dobrym i wartym uwagi.

Drogówka to film o warszawskich policjantach, którzy poza obowiązkami zawodowymi lubią poimprezować, szybkie samochody i... kobiety. Wszystko zmienia śmierć jednego z policjantów, o którego zabójstwo oskarżony zostaje Ryszard Król (Bartłomiej Topa), Mężczyzna jednak nie zamierza przyznać się do czegoś czego nie zrobił, a także znaleźć prawdziwego sprawcę, przy tej okazji odkrywa prawdę o przestępczych powiązaniach w najwyższych strzeblach władzy.

Źródło: filmweb.pl

Na Drogówkę wybrałam się do kina, czego nie żałuję, jest to jednak film dosyć wulgarny, co nie każdemu przypadnie do gustu, o czym mogłam przekonać się już podczas seansu. Do produkcji Wojciecha Smarzowskiego należy podejść bardzo obiektywnie, na nie podobających się scenach odwrócić wzrok lub po prostu je przetrzymać. Choć jest w niej dużo erotyzmu i wulgarności jest to naprawdę bardzo dobra produkcja, nie zdecydowałabym się na ten film, gdyby nie jego dobre opinie i zwiastuny, które parokrotnie widywałam na seansach. Parokrotnie na filmie się uśmiałam, a  Częstochowa na długo pozostanie mi w pamięci.

W Drogówce znalazło się miejsce zarówno na nieprzewidywalną i dobrą akcję, a także na humor, w odpowiedniej dozie. Ogromnym atutem tego filmu mogą być aktorzy, którzy świetnie wywiązali się ze swoich ról, szczególnie spodobała mi się rola Jacka Braciaka - znanego głównie z roli Pshemko w BrzydUli -, który dla mnie w Drogówce był fenomenalny, również gra Bartłomieja Topy, który odgrywał jakby nie patrząc główną rolę, nie powinna być pominięta, bowiem według mnie pasował na Ryszarda Króla.
Drogówka, choć jest filmem bardzo dobrym i wartym uwagi, nie jest filmem odpowiednim dla każdego. Pozornie może wydawać się głupim, wulgarnym, typowym filmem o policjantach to jednak, niesie w sobie coś głębszego, co wyskubać można wyłącznie po obejrzeniu tego filmu. Oceniłam ten film dosyć wysoko, ale uważam, że w pełni sobie zasłużył na tą ocenę: 8/10, bardzo cieszy mnie, że to polski film.


2 urodziny bloga!

Pierwsze urodziny przegapiłam, drugich już nie. Blog powstał 10 lutego 2011 roku, jako blog poświęcony moim wierszom, których już w tamtym czasie pisałam mało, a on miał być pretekstem, motywacją do ich pisania.
20 czerwca 2012 rozpoczęła się dla mojego Sometimes I feel... nowa era, bowiem przeniosłam się z domeny blog.com pod skrzydła Bloggera. Początkowo troszkę żałowałam swojej decyzji, ale w tej chwili jest po prostu wygodniej tak jak jest. Odkąd przeniosłam się na Bloggera wygląd zmieniał się już kilkanaście razy. Aktualny chyba pobędzie na dłużej, gdyż odpowiada mi całkowicie, ewentualnie wprowadzę małe kosmetyczne zmiany.


Ciekawostki związane z blogiem:


Jak mnie znajdujecie, czyli jak ktoś trafiał na mój blog:


  1. wyszywanie/wyszywanie obrazów z muliny jak to zrobić - na blogu raz jeden pojawił się post o mojej pasji, którą niestety z braku czasu trochę zaniedbuje, o wyszywaniu, od tej pory na bloga trafia wiele osób, a post o wyszywaniu: Moje pasje: Wyszywanie cały czas jest w najpopularniejszych;
  2. August Rush film - niedawno leciał w telewizji i chyba wiele osób chciało odnaleźć ten film i trafiło na mój blog;
  3. chodzi mi o to, że ludzie utrudniają sobie życie bardziej, niż musi być - szczerze mówiąc nie wiem do jakiego posta mógł odnieść się ten wpis, ale w zasadzie jak tak bardzo często narzekam na wszystko, że chyba to była kwestia czasu by ktoś trafił na mój blog w ten sposób;
  4. gitarzyści długie kręcone włosy - niezwykle podoba mi się to słowo kluczowe, podejrzewam, że ktoś trafił w tym momencie na wpis o Hillelu Slovaku;
  5. adhd i inne cudowne zjawiska opinie - Adhd i inne cudowne zjawiska to spektakl na którym byłam i wyraziłam swoją opinię, cieszy mnie, że prawie pół roku po premierze, wciąż ludzie trafiają na mój blog wyszukując informacji o tym innym przedstawieniu;
  6. miasteczko halloween / the nightmare b - film o którym pisałam wiele, bowiem bardzo lubię tę produkcję Tima Burtona, oglądam ją często nie tylko w święta: Miasteczko Halloween/Koszmar przed Gwiazdką;
  7. jak były traktowane służące - wpisując to, ktoś natrafił na mój post poświęcony filmowi Służące;
  8. pomysł na bransoletkę - ten wpis pojawia się często, a mój blog z tym wspólnego tylko tyle, że raz opublikowałam post o zrobionej przez mnie bransoletce, ponadto pojawia się wiele wpisów o podobnym wyrazie;
  9. "ostatnia dieta" "smith12" - domyślam się, że ten post doprowadził kogoś do mojego posta zatytułowanego Odchudzanie, który swoją drogą mówił o tym opowiadaniu

Blog w liczbach i datach:

  1. W ciągu tych dwóch lat na blogu zostało opublikowanych 216 postów, ten będzie 217!
  2. Już tutaj na Bloggerze (stan na 10.02.2013) napisanych zostało 114 postów, z czego opublikowanych zostało 111 (łącznie z tym)
  3. Na domenie blog.com postów napisanych było 121, w tym 106 opublikowanych.
  4. Na Bloggerze przewinęło się 4200, a jeśli chodzi o blog.com to ciężko powiedzieć, nie miałam statystyki.
  5. Opublikowałam 34 opinie na temat książek.
  6. O filmach pisałam 29 razy, z tym, że jeden post zawierał opinie o trzech filmach, a jeden o dwóch.Pisałam również na temat oglądanych/ulubionych seriali, dotychczas takich postów powstało 10, dwukrotnie pisałam o Grimmie, który bez wątpienia jest moim ulubionym.
  7. O różnego rodzaju przedsięwzięciach teatralnych pisałam 5 razy.
  8. Na blogu zostało opublikowanych 33 wierszy.
  9. Trzykrotnie napisałam/opublikowałam swoje zdjęcia.
  10. O swojej twórczości pisałam 9 razy.
  11. Dotychczas na blogu przewinęły się 3 serie postów: 10 filmów spośród ulubionych Pikusia (dwie edycje), 20 ulubionych książek, Filmowe wyzwania i oczekiwania.
  12. Moich opinii, w spisie treści nazwanych "artykułami", na różne tematy powstało 30.
  13. Facebookowy fanpage powstał 18 kwietnia 2012 roku.
  14. Na Blogger oficjalnie przeniosłam się 21 czerwca 2012 roku.

 3 najpopularniejsze posty (od przenosin na Bloggera):

Jego żywot nie zawsze był taki pewny:

Kilkakrotnie zastanawiałam się nad jego usunięciem, najpoważniej, gdy blog miał zaledwie 5 miesięcy po mojej maturze, a jednak przetrwał, zmienił nieco swoje oblicze, ale prowadzę go dalej.

Pragnę sobie życzyć, bym dalej miała motywację do jego pisania oraz, abym nigdy nie miała ochoty go zawieszać (choć różne rzeczy się zdarzają).

Harvard Lampoon - Zmrok

Dzisiaj czekając na wyniki egzaminu z podstaw matematyki kończyłam czytanie Zmroku, pomimo tego iż nie była to książka wysokich lotów, idealnie nadała się na odstresowanie pomiędzy egzaminami.

Zmrok to pastisz popularnej sagi Zmierzch, byłam ciekawa tej książki głównie z tego powodu, iż fanką Zmierzchu i pary Edward Cullen - Bella Swan po prostu nie jestem. Obejrzałam cztery filmy (nie widziałam tylko Zaćmienia), przeczytałam trzy książki (nie dałam rady z Przed Świtem, ale kiedyś na pewno go przeczytam, nie lubię mieć nieprzeczytanych książek na półce) wyżej wymienionej sagi.

Spodziewałam się chyba za dużo po Zmroku, myślałam, że będzie to dobra pozycja i naprawdę udana parodia nielubianej przez mnie sagi, ale trochę się zawiodłam. Momentami się uśmiałam, ale bardziej Zmrok był dla mnie żałosną próbą stworzenia parodii znanego bestselleru. Wcześniej jakoś nie mogłam się przemóc, by ją przeczytać, ale ochota przeczytania czegoś krótkiego sprawiła, że sięgnęłam po ową książkę. Żałuję trochę czasu na nią poświęconą, bowiem przede wszystkim parodie czegokolwiek to nie mój ulubiony gatunek zarówno filmowy jak i literacki. One po prostu mnie nie bawią, tak i było w przypadku Zmroku, jednak kłamstwem byłoby, gdybym choć w jednym momencie się uśmiechnęła, ale były to wyjątki i głównie śmiałam się z głupoty, albo raczej żałości jaką odznaczali się główni bohaterowie Edwart Mullen i Belle Goose.

Nie jest to książka, którą da się przeczytać jednym susem i czyta się ją niezwykle przyjemnie, bowiem ogarnia człowieka żałość jak to czyta. Może ja nie potrafię podchodzić do parodii, bo po prostu nie lubię tego gatunku, ale z drugiej strony jak przeglądam opinie tej książki w serwisie lubimyczytać.pl nie ma on zbyt pochlebnych opinii. Książka może i ma momenty zabawne, ale jest ich niewiele, dla mnie jest po prostu żałosna.


Django

Miałam zabrać się za oglądnie filmów z mojej listy Wyzwań filmowych dopiero po zakończeniu sesji, ale wyszło jak zwykle. Obejrzałam Django i nie mam czego żałować.

Źródło:filmweb.pl
Tytuł oryginalny: Django Unchained
Gatunek: Dramat, Western
Premiera: 18 stycznia 2013 (Polska), 25 grudnia 2012 (świat)
Reżyseria: Quentin Tarantino
Scenariusz: Quentin Tarantino

Django był moim pierwszym filmem Quentina Tarantino, który obejrzałam w całości, wcześniej jakoś nigdy nie potrafiłam, albo nie miałam okazji do obejrzenia filmów tego reżysera. Nie wiedziałam jak mam się do tego filmu odnieść, ale chyba dość szybko się w nim odnalazłam i z przyjemnością obejrzę inne filmy Tarantino.

Django to imię głównego bohatera filmu, młodego czarnoskórego niewolnika (Jamie Foxx), który zupełnym przypadkiem trafia na Łowcę Głów, niejakiego dr King Schultza (Christoph Waltz), który go wykupuje i czyni wolnym, co nie jest zjawiskiem dość powszechnym w tamtych czasach, bowiem akcja Django rozgrywa się na dwa lata przed wojną secesyjną. Django pragnie odnaleźć swoją żonę Broomhildę (Kerry Washington), która została sprzedana, z pomocą swojego nowego przyjaciela wyrusza na poszukiwanie żony. Na Shultza i Django czeka wiele przygód, w końcu trafiają na trop, że Broomhildę może znajdować się w posiadłości Candyland, należącej do Calvina Candy (Leonardo DiCaprio).
Źródło: filmweb.pl

Nie lubię westernów, a tak ten film sklasyfikowano, jednak Django to nietypowy film, ale na wysokim poziomie, świadczyć o tym mogą nominacje do Oskarów i Złotych Globów (w tym dwie wygrane: dla najlepszego aktora drugoplanowego - Christoph Waltz oraz dla Quentina Tarantino za najlepszy scenariusz), a także innych nagród filmowych. Nie mam porównania pomiędzy innymi filmami Tarantino, więc oceniam go tak jak go odebrałam, a nie przez wzgląd na całą twórczość reżysera. Bardzo mi się spodobał ten film, bowiem akcja była niemal przez cały czas, nie dało się na tym filmie nudzić, przynajmniej ja się nie nudziłam. Momentami Django był zabawny, momentami przerażał, zdarzały się w nim również sceny, które nieco mnie odrzucały i nie byłam w stanie ich oglądać.

Bardzo podobała mi się muzyka z filmu, która była tłem do akcji i równie dobrze mogłoby jej nie być, to jednak nadawała Django innego odbioru, bez niej film nie byłby tym czy był. Już na wstępnie spodobała mi się piosenka tytułowa, którą posłuchać możecie poniżej:
Film zaskakiwał, a mnie osobę, która po raz pierwszy oglądała film Tarantino zaskoczył tym bardziej, o czym już parę razy wspomniałam. Django porusza wątek, który w pewnym sensie jest niechlubną przeszłością Stanów Zjednoczonych (i nie tylko) jakim było niewolnictwo osób czarnoskórych, uznawanie ich za podgatunek, ale równocześnie pokazuje, że nie zawsze trzeba się godzić ze swym losem, tak jak to zrobił Django. Pozytywnie się zaskoczyłam podczas oglądania tego filmu i teraz wiem, że był wart obejrzenia. Django może spodobać się każdemu, bo myślę, że każdy znajdzie w nim to co lubi. Jest to jednak film nieco krwawy, co może niektórych do tego filmu zrazić, ale na pewno jest on wart uwagi i wart nominacji i nagród, które otrzymał. Moja ocena tego filmu: 8/10.

Ze smutkiem i radością

Zdjęcie mojego autorstwa, zrobione jeszcze latem.

Przygotowania do konkursu recytatorskiego, które na razie były tylko wyszukaniem utworów zaowocowały moim nowym wierszem, zamiast uczyć się na egzaminy ja wiersze piszę, bywa i tak, jaki on jest oceńcie sami. Jak zwykle przejawia się w nim moja pesymistyczna natura.

Ze smutkiem i radością w duszy, 
Myślę ileż mnie jeszcze czeka wzruszeń, 
Czy na białym koniu, rycerz zjawi się 
W zbroi czarnej? 
A może książę rodem z bajki 
Do mych drzwi zapuka.
Ileż mnie jeszcze czeka wzruszeń?



Ze smutkiem i radością na sercu, 
Myślę ile mnie jeszcze czeka wzruszeń,
Czy spotkam miłość, co życie
Me odmieni całkowicie?
A może jednak los inny mnie czeka
Gdzie mur od świata oddziela?
Ileż mnie jeszcze czeka wzruszeń?

Filmowe wyzwania i oczekiwania #1


Seria Filmowe wyzwania i oczekiwania #1 będzie comiesięcznym podsumowaniem miesiąca, ale również    zaprezentowaniem tego na co czekam lub mam zamiar obejrzeć w miesiącu przyszłym.

Podsumowania Stycznia:


Obejrzałam stosunkowo mało filmów (jak na mnie), ale było to spowodowane raczej brakiem czasu, aniżeli brakiem chęci. Obejrzałam takie tytuły jak:
  1. Bogowie ulicy (End Of Watch)
  2. Kobieta w czerni (Women in Black)
  3. Porąbani (Tucker & Dale vs. Evil)
  4. Wyspa Tajemnic (Shutter Island)
  5. Niepokonany III (Undisputed III: Redemption)
  6. Uwierz w Ducha (Ghost)
  7. Zielona mila (Green mile)
  8. Rzecz o banalności miłości (Spektakl Teatru Telewizji)
Bardzo się cieszę, że obejrzałam Zieloną Milę, jednak smuci mnie fakt, że nie oglądałam jej od początku i że wcześniej nie czytałam książki Stephena Kinga, co nadrobię z pewnością i przyjemnością po sesji. Oczywiście musiałam obejrzeć na pewnym kanale film Uwierz w ducha, pomimo tego że egzamin z Metodyki Kształtowania Pojęć Matematycznych w Przedszkolu był blisko. W ramach odpoczynku od nauki obejrzałam spektakl Teatru Telewizji - chciałam napisać swoją krótką recenzję, ale najpierw musiałabym obejrzeć go od początku, gdyż podobnie jak Zieloną Milę, oglądałam go nie od początku. Malutko filmów jak na 31 - dniowy styczeń.

Plany na Luty:

W nadchodzącym miesiącu chciałabym obejrzeć te oto filmy, niektóre ciągną się za mną już jakiś czas, inne są "świeżynkami":
  1. Les Miserables: Nędznicy
  2. Django
  3. Pulp Fiction
  4. Lincoln (Premiera: 1 lutego 2013 )
  5. Ralph Demolka
  6. Poradnik Pozytywnego Myślenia (Premiera: 8 lutego 2013)
  7. Życie Pi
  8. Atlas chmur
  9. Strażnicy Marzeń
  10. Operacja Argo
  11. Abraham Lincoln: Pogromca wampirów
  12. Sin City
  13. Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia
  14. Władca Pierścieni: Dwie Wieże
  15. Władca Pierścieni: Powrót Króla
  16. Prefontaine
  17. i pewnie się jeszcze coś znajdzie :)
Na luty planuję również powrót do moich seriali Moonlight i White Collar, których oglądanie przerwałam na czas egzaminów.

Pozdrawiam!