S. King - Joyland


Wesołe miasteczka kojarzą się z reguły z miejscem, gdzie można miło spędzić czas na karuzelach, kolejkach górskich i innych rozrywkach. Nikomu by chyba nie przyszło do głowy, że lunapark może być miejscem zbrodni. A jednak może, o czym przekonał Stephen King w powieści „Joyland”.

O tej powieści Stephena Kinga, która swoją premierę miała przed rokiem, było dosyć głośno. Kupiłam ją niemalże kilkanaście dniu po jej wydaniu z ogromnym zapałem do jej przeczytania, jednakże książka na półce przeleżała rok, gdyż w międzyczasie natrafiłam na kilka recenzji, które odpychały mnie od „Joylandu”. W końcu przeczytałam i cóż mogę powiedzieć?

Devin Jones próbuje poukładać swoje życie i dlatego też na wakacje zatrudnia się w małym lunaparku o nazwie Joyland na okres wakacyjny. Praca, choć wymagająca i bardzo fizyczna, podoba mu się do tego stopnia, iż postanawia pozostać w Joylandzie poza sezonem. Devin dowiaduje się, że przed laty w joylandowym tunelu strachu zamordowano młodą kobietę i podobno jej duch po dziś dzień nawiedza to miejsce. Jones próbuje rozwikłać zagadkę morderstwa dziewczyny.

Wszystkie opisy, reklamy owej powieści zachęcały do jej przeczytania. Choć wiedziałam, że ze standardowym horrorem nie będę miała w „Joylandzie” do czynienia, to jednak liczyłam, że otrzymam w tej książce więcej grozy. Duch z Joylandu było tylko mgiełką, tłem do rozgrywających się w tej powieści Stephena Kinga wątków obyczajowych. Dla mnie „Joyland” był rozbudowaną książką obyczajową z wątkiem kryminalnym.


„Joyland” mnie zawiódł, nie oczekiwałam od niego wiele, ale nawet to nie wystarczyło. To najsłabsza z książek Stephena Kinga, którą do tej pory czytałam. Choć daję szansę autorom, to nie wiem, czy gdyby to była moja pierwsza powieść króla horroru, czy sięgnęłabym po kolejne. „Joyland” to dowód na to, że nie każda książka znanych i cenionych autorów będzie doskonała. Może niektórzy znajdą w Joylandzie” coś co ich zaintryguje, ja nie znalazłam. Mogę nawet powiedzieć, że po części wynudziłam się podczas lektury.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

oraz jest to książka, którą postanowiłam przeczytać w wakacje.

Czarownica (2014)

MALEFICENT
USA | 2014
FAMILIJNY, FANTASY
REŻYSERIA: ROBERT STROMBERG
SCENARIUSZ: LINDA WOOLVERTON

Baśń o Śpiącej Królewnie należała zawsze w dzieciństwie do tych, których najczęściej wysłuchiwałam. Zawsze też fascynowała mnie postać złej wróżki (od dziecka miałam pociąg do tych ciemnych charakterów). Jednak wszystkie wersje „Śpiącej Królewny” były skupione na królewnie (co raczej wiadome), a zła wróżka była po prostu zła i nie znaliśmy odpowiedzi dlaczego tak było.


Maleficenta jest jedną z najpotężniejszych wróżek, który bardzo lubiła życie w swojej krainie. Nie była zła, była lubiana, gdyż chętnie pomagała każdemu. Pewnego dnia spotkała człowieka i mu zaufała. Najpierw była przyjaźń, aż któregoś dnia przerodziła się ona w coś głębszego. Któregoś dnia Maleficenta zostaje potraktowana w sposób, na jaki przyjaźń, a tym bardziej miłość nie zasługuje. Wydarzenie to sprawia, że zamyka się ona w skorupie nienawiści i chęci zemsty, a resztę historii już każdy zna.

„Czarownica” to nowe, a przede wszystkim inne i wcale nie nudne podejście do znanej baśni. Produkcja ta ujęła mnie za to, że nie była cukierkowa i opowiedziana z punktu widzenia królewny, która to padła ofiarą
klątwie złej wróżki, która nie miała powodów do tego, aby taki potężny czar rzucać na małą istotkę. Nie, tutaj mamy inaczej, Maleficenta zaślepiona jest chęcią zemsty, ale też i smutkiem spowodowanym stratą tego co było dla niej cenne i właśnie to opisuje ta historia. Przemianę Maleficenty od dobrej i lubianej wróżki, do smutnej, ze skamieniałym sercem.

Angelina Jolie, którą ja osobiście lubię oglądać w filmiach, do roli Maleficenty moim skromnym zdaniem nadała się doskonale, była piękna i urocza, kiedy trzeba było, ale była też przerażająca i mroczna. Także Elle Fanning jako Aurora, czyli królewna, wydaje się być dobrze dobraną aktorką do tej roli, jest delikatna, czyli dokładnie taka jaka powinna być według mnie Aurora. Samą produkcję oglądało się przyjemnie, nie męczyłam się oglądając ten film, a wręcz przeciwnie miło spędziłam czas na oglądaniu „Czarownicy” i jestem niemal pewna, że z przyjemnością powrócę kiedyś do tego filmu.

„Czarownica” to historia w której cała rodzina znajdzie coś dla siebie, ba w której każdy znajdzie coś dla siebie. Fani fantastycznych stworzeń zachwyceni będą żyjątkami żyjącymi w krainie Maleficenty, inni zachwyconą się nowym podejściem do starej i oklepanej baśni.

Straszny film 5 (2013)

SCARY MOVIE 5
USA | 2013
KOMEDIA
REŻYSERIA: MALCOM D. LEE
SCENARIUSZ: DAVID ZUCKER, PAT PROFT

Komedie, które są parodią wielu filmów to dla mnie rzadkość w oglądaniu. Nie lubię, a co za tym idzie nie sięgam. Jednak ostatnimi czasy robię odstępstwa od wyjątków i kusze się na produkcje, których wcześniej bym sama nie włączyła. Nie tak dawno wybór (nie tak do końca mój) padł na „Straszny film 5”. Poprzednich części nie widziałam, jak już to urywki, ale doskonale wiedziałam co to za film i czego można się w nim spodziewać.

„Straszny film 5” to parodia horrorów (i nie tylko horrorów), które wyszły na przestrzeni kilku lat. A sparodiowane zostały m.in.: „Paranomal Activity”, „Czarny łabędź”, „Mama”, „Geneza planety małp”, „Sinister”, „Pięćdziesiąt twarzy Grey’a”, „Incepcja”, „Martwe zło”, „Dom w głębi lasu”, „Igrzyska śmierci” oraz „Służące”.


Trójka dzieci ginie gdzieś w niewyjaśnionych okolicznościach, zostaje ona odnaleziona w domku w lesie, ale jest z nimi coś nie tak. Dzieci twierdzą, że w tym czasie opiekowała się nimi Mama. Dziećmi zaczyna opiekować się wujek dzieci wraz ze swoją żoną. A w ich domu, który jest zresztą otoczony kamerami zewsząd, zaczynają dziać się dziwne rzeczy, które starają się rozwiązać.

Na pewno nie jest to film górnolotny. Nie jest to także produkcja, która przypadła mi do gustu. Owszem obejrzałam, ale nie jest to gatunek, który jest w stanie sprostać moim wymaganiom. Scen, które mnie bawiły było naprawdę mało, cały czas dopadała mnie żałość, że można było nakręcić tak pozbawiony sensu, choć przynajmniej była jako taka fabuła, film. „Straszny film 5” to naprawdę straszny film, gdyż komuś takiemu jak ja, nie lubiącego parodii.


Nie mam porównania z poprzednimi częściami tegoż filmu, więc nie wypowiem się co do poziomu piątej odsłony względem pozostałych. Oceniam film, tak jak go widzę w tej chwili, nie podobał mi się, choć obejrzałam go do końca. Mogłam z pewnością w tym czasie obejrzeć coś innego, ale też byłam ciekawa tych filmów z racji tego, iż często o nich słyszałam. Osobiście nie polecam, są lepsze filmy.

Pod Mocnym Aniołem (2014)

POLSKA | 2014
DRAMAT
REŻYSERIA I SCENARIUSZ: WOJCIECH SMARZOWSKI
NA PODSTAWIE POWIEŚCI JERZEGO PILCHA

„Pod Mocnym Aniołem” to film, który w planach miałam od dawna, ale jakoś okazje do jego obejrzenia non stop umykały. Taka sytuacja nadarzyła się niedawno, kiedy chcieliśmy sobie obejrzeć film w miarę krótki, bez znaczenia na gatunek, więc wybór padł na leżący i zbierający kurz „Pod Mocnym Aniołem”. Mocny i poruszający, tak w dwóch słowach można skwitować najnowszą, choć już nie do końca świeżą, produkcję Wojtka Smarzowskiego.


„Pod Mocnym Aniołem” to film opowiadający o pijakach, pijaństwu. Głównym bohaterem jest Jerzy, w tej roli Robert Więckiewicz, który uzależniony jest od alkoholu, pije, bo pić musi i nie potrafi zrezygnować z alkoholu. W filmie przejawia się także postać kobieca, która niewiadomo, czy jest majakiem Jerzego czy rzeczywiście spotkaną w jego życiu towarzyszką życia, w tej roli Julia Kijowska. Jerzego poznajemy w chwili, w którym wydawać by się mogło, że wszystko zaczyna się mu układać, jednak nic bardziej mylnego, ze szpitalnego oddziału intensywnej terapii trafia na oddział deliryków. Każdy z bohaterów filmu, ma swoją historię picia, pije bo taka jest tradycja i tak dalej, a wszystko sprowadza się do jednego alkoholizmu, choroby, z której ciężko wyjść.

„Piję, bo piję. Piję, bo lubię. Piję, bo się boję. Piję, bo jestem obciążony genetycznie. Wszyscy moi przodkowie pili. Pili moi pradziadowie i dziadowie, pił mój ojciec i piła moja matka. Piję, bo mam słaby charakter. Piję, bo coś mi się przestawiło w głowie. Piję, bo jestem zbyt spokojny i chcę się ożywić. Piję, bo jestem nerwowy i chcę ukoić nerwy. Piję, bo jestem smutny i chcę rozweselić duszę…” /Jerzy Pilch „Pod Mocnym Aniołem”/

Na pewno ten film Wojtka Smarzowskiego do najłatwiejszych w odbiorze nie należy i nie jest filmem, na którym się pośmiejemy. Obejrzenie „Pod Mocnym Aniołem” zbiegło się w moim życiu z podpisaniem (tylko kandydackiej) Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, czyli mówiąc językiem prostym abstynencji od picia alkoholu, co tylko utwierdziło mnie w słuszności i celowości mojej decyzji, a przecież to tylko film. Historie przedstawione w filmie, choć pokazywane chaotycznie i szybko, pokazują jakie właśnie może być życie człowieka, który uzależnił się od czystej, piwa, likieru etc. „Pod Mocnym Aniołem”, to produkcja, która robi pranie mózgu, która zmusza do refleksji nad tym, jak jest ze mną.


W końcu „Pod Mocnym Aniołem” to nie film dla każdego, nie każdy zdoła go obejrzeć i spokojnie przetrawić. Nie mam porównania ekranizacji z jej literackim pierwowzorem i na dzisiejszy dzień nie wiem, czy chcę po nią sięgać, może tak, a może nie. To produkcja, która coś na pewno postawi w widzu, nie da się obejrzeć tego filmu i nie wynieść z niego nic.

Film obejrzany w ramach wyzwania własnego: Umrę jak nie zobaczę

M. Cohen Corasanti - Drzewo migdałowe


"Miłość przekracza bariery ustalone przez ludzi" /str. 258/
Wojna pomiędzy Izraelczykami a Arabami to konflikt, który od roku 1948, kiedy to powstało państwo Izrael toczy się na Bliskim Wschodzie. Konflikt ten pochłonął już wiele istnień zarówno ze strony arabskiej, jak i izraelskiej. „Drzewo migdałowe” to książka, która ukazuje właśnie ten konflikt i która pokazuje, że zbrojne akcje nie sprzyjają społeczeństwo.


Kiedy rozpoczynałam „Drzewo migdałowe” nie wiedziałam, czego mogę się w tej powieści spodziewać. Przeczytawszy opis, czułam, że nie będę miała do czynienia z książką łatwą i przyjemną, a to co w niej dostanę może wyzwolić we mnie wiele skrajnych ze sobą emocji. Niewiele się pomyliłam.

Ahmad Hamid to Palestyńczyk, który posiada niezwykłe zdolności z nauk ścisłych. Jest jednak Palestyńczykiem, Arabem. Chłopiec ten traci wszystko co miał, dom, ojca, który zawsze w niego wierzył. Wraz ze swoją rodziną mieszka w namiotach pod drzewem migdałowym, na którym chłopiec wraz z bratem oglądali okolice. Ahmad musi jako nastolatek zacząć pracować, aby zapewnić przetrwanie swojej rodzinie, jednak za sprawą swojego nauczyciela chłopak ma okazję studiowania na Uniwersytecie. Ahmad pnie się po stopniach kariery naukowej i cały czas pomaga swojej rodzinie. Z drugiej jednak strony jego młodszy brat Abbas nie rozumie postępowania Ahmada i z agresją izraelską chce walczyć agresją.

Książka Michelle Cohen Corasanti bardzo mnie poruszyła, gdyż o konflikcie na Bliskim Wschodzie słyszy się niemal cały czas, a tak naprawdę nie rozumie się cierpienia ludzi, którzy w tej wojnie cierpią. „Drzewo migdałowe” to opowieść o dążeniu do swoich marzeń, pomimo przeciwności losu. To książka o tym, że nie zawsze na agresję należy odpowiadać agresją. I w końcu to opowieść pokazująca, że w każdej wojnie najbardziej cierpią najmłodsi, którym nie tylko odbiera się domy, rodziców, ale przede wszystkim możliwość zmiany swojego życia.


Czytając „Drzewo migdałowe” za każdym razem mówiłam sobie, że czytany przez mnie rozdział będzie tym ostatnim, jednak nigdy tak nie było. Kończyłam książkę dopiero wtedy, kiedy oczy same mi się zamykały, a literki dosłownie biegały po kartach. Pani Corasanti stworzyła niesamowitą powieść od której ciężko było się oderwać i kiedy się ją skończyło chciało się poznać dalsze losy Ahmada i jego rodziny. Nie przypuszczałam, że „Drzewo migdałowe” wyzwoli we mnie, aż tak wiele emocji. To książka, która porusza dogłębnie i zmusza do zastanowienie co dla nas ważne i do czego tak naprawdę prowadzą konflikty zbrojne.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu:

Książka przeczytana w ramach wyzwania: