Ch. Harris - Lodowaty grób

Miałam sobie zrobić parę tygodni odpoczynku, ale po prostu postanowiłam, że podzielę się z wami moją opinią  na temat książki Lodowaty grób, którą skończyłam czytać wczorajszego wieczoru. Cóż, kobieta zmienną jest, a tym bardziej ja. W między czasie przeczytałam również w końcu Norwegian Wood Haruki Murakami, ale tą recenzją uraczę później, najprawdopodobniej po moim powrocie. Urlop od bloga i tak obowiązuje dalej, bo za 4 dni będę już w Krakowie.

Lodowaty grób - Charlaine HarrisZnalazłam Lodowaty grób w pewnym supermarkecie po dość okazyjnej cenie, więc nie mogłam się powstrzymać przed jej zakupem. Od dawna miałam chrapkę na jakiś kryminał, a na półkach w domu nie było ciekawych (co prawda jest kilka, ale jakoś Coben nie zbyt mnie przekonuje, a wciąż nie mogę zabrać się za któraś z dwóch książek Lee Childa, które stoją na półkach), a jakoś nie chciałam wypożyczać książek z biblioteki, bo już jedną przetrzymuje. Natrafienie na Lodowaty grób to było spełnienie moich oczekiwań. Nie zawiodłam się na książce, choć obawiałam się trochę tego co może zaproponować Charlaine Harris w swojej książce. Było to moje pierwsze spotkanie z autorką, a Lodowaty grób był trzecią częścią cyklu o Harper Conelly, która odkąd w wieku 15 lat poraził ją piorun posiada niezwykły dar.

"Wszyscy snujemy fantazję, które ubarwiają życie."

W Lodowatym grobie Harper wraz ze swoim „bratem” Tollrivelem Lang jedzie do małego miasteczka w Karolinie Północnej, aby pomóc w rozwikłaniu zagadki, która zastanawia miejscowych policjantów od jakiegoś czasu. W niewyjaśnionych okolicznościach giną młodzi chłopcy, zadaniem Harper jest odnalezienie ich ciał, o ile nie żyją. Bowiem posiada ona możliwość wyszukiwania zwłok i czytania w umysłach zmarłych, przez co może poznawać okoliczności ich śmierci. Zadanie jednak okazuje się o wiele bardziej niebezpieczne niż zwykle, pomimo tego, iż znajduje ciała zamordowanych chłopców dość szybko  to reszta „przygód”, które czekają na Harper w większości nie należą do najmilszych.

"Ale śmierć dzieci zawsze jest szczególnie wstrząsająca."

Nie sądziłam, że tak dobrze będzie czytało mi się tą książkę, pochłonęłam ją w zaledwie 1,5 dnia, patrząc jak długo czytałam książkę Haruki Marukami to, aż niesamowite. Nie mogłam nawet na chwilę oderwać się od książki, gdyż bardzo interesowało mnie, kto jest zabijał z takim okrucieństwem tych młodych chłopców. Na „plus” dla Lodowatego grobu jest również prosty język, jakim pisze Harris, niewątpliwie to on odegrał ważną rolę w nie możności oderwania się od czytania. Nigdy wcześniej nie sięgałam po książkę tej autorki, gdyż szczerze mówiąc znałam wyłącznie jej książki o Sookie Stackhouse, czyli cyklu, który stał się inspiracją do serialu Czysta krew, a książki o wampirach nie zbyt mnie pociągają. Jednak Lodowaty grób nie miał nic związanego z wampirami, posiadał on „nutkę” irracjonalności w postaci daru Harper, ale takie nadprzyrodzone zdolności w książkach są niezwykle interesujące. Dodatkowo autorka z niezwykłą lekkością opisywała możliwości daru Harper, przez co była to naprawdę dobra pozycja, która niewątpliwie trafia na moją listę ulubionych, z pewnością do niej powrócę, gdy uda mi się przeczytać poprzednie dwie części, jednak czytanie „od końca” nie przeszkadzało w odbiorze książki, ani razu podczas lektury nie odniosłam wrażenia, że czegoś mi brakuje. 

"Wystarczająco napatrzyłam się w pracy, widziałam, do jakich strasznych rzeczy zdolni są ludzie... I do jak wspaniałych."

Odpoczynek

Potrzebuję zrobić sobie parę tygodni urlopu, muszę się poukładać, nie jestem w stanie pisać sensownych postów, 4 sierpnia wyjeżdżam na rekolekcje, więc i tak bym nie pisała, ale mam zamiar powrócić tutaj trochę później, nie po moim przyjeździe z Krakowa. Wrócę na pewno, bo lubię sobie popisać tak trochę bez sensu czasami, ale teraz nie mam ochoty na pisanie bloga w ogóle. Nie chciałam odchodzić bez słowa, więc nabazgrałam tych kilka słów. Zostawiam piosenki, których sobie słucham ostatnio. Do zobaczenia wkrótce!

Pozdrawiam
MsPikuss/Pikuś



"Nie potrafię dokończyć spraw

I nie potrafię wypełnić własnych słów
Jutro zginie ostatni ślad
Zapomnicie że byłem tu"






Krótko o...

... Ukrytym spełnionym marzeniu.

Ukryte spełnione marzenie, mimo że skończone już prawie rok temu (radość po skończeniu można przeczytać pod tym linkiem: Nastąpił koniec), dopiero nie dawno byłam w stanie przeczytać je od deski do deski. Znaleźć błędy, poprawić co nie co i pomyśleć o współpracy z jakimś wydawnictwem. Po pełnej lekturze USM, nie jestem pewna czy chce, aby to właśnie ono stało się moim debiutem. Starałam się czytać je tak jakby to było nie historia napisana przez mnie, a przez obcego mi autora z którym mam do czynienia po raz pierwszy. Po tej lekturze wyciągnęłam kilka wniosków, nie wiem czy słusznych,ale mnie wydają się być racjonalne.

Po pierwsze: USM nie jest książką (wciąż ciężko mi w ten sposób o nim mówić) dla czytelników w wieku podstawówka/gimnazjum, choć pierwotnie wydawało mi się być właśnie pozycją przeznaczoną dla tego przedziału wiekowego.

Po drugie: Uświadomiłam sobie, że pomimo tego, iż pisałam Ukryte spełnione marzenie przez okres dwóch lat i mój światopogląd w pewnym momencie pisania uległ dość wyraźnej zmianie, tak samo jak koncept samej fabuły to czytając nie zauważyłam tego przeskoku pomiędzy tym co było kiedyś a tym co jest teraz.

Po trzecie: Do każdego rozdziału starałam się dopasować cytat z piosenek, których słuchałam podczas pisania. Co ciekawe cytaty te, nie tylko idealnie wpasowały się w tematykę rozdziału, a początkowe nie były dobierane tak starannie, ale są streszczeniem tego co czeka w następnym rozdziale.

Po czwarte: Jak już pisałam na początku po całej lekturze Ukrytego spełnionego marzenia, a nie pojedynczych ulubionych kawałków, uświadomiłam sobie, że nie jest to odpowiednia pozycja na debiut. 

Na razie jest wydrukowane, ale wciąż nie przeniosłam swoich notatek z poprawkami na boku do pliku znajdującego się na komputerze, potrzebuje do tego czasu, tak samo jak potrzebowałam czasu, by je przeczytać. Po przeczytaniu nie uważam, że zmarnowałam czas, który poświęciłam na napisanie USM, a wszystkie zarwane noce, które poświęciłam, by dać upust swojej wenie nie zostały zarwane bez celu. Czy mój wysiłek nie poszedł na marne dowiem się za parę lat, gdy Ukryte spełnione marzenie zostanie już wydane i...może zostanie docenione, chciałabym tego, ale wiem, że do tego droga długa i kręta i potrzeba do tego odwagi, stalowych nerwów i jasnego umysłu.

Tymczasem publikuje mały fragment Ukrytego spełnionego marzenia, a raczej jej wstęp:

Prolog

„To jest opowieść o moim życiu”/ Thirty Seconds To Mars – „The Story”/



Nazywam się Emilia, kiedy ta historia się rozpoczęła kończyłam drugą klasę gimnazjum, ale przynieśmy się w tamten okres, abyście mogli poznać całą moją historię.

Od kilku miesięcy jestem fanką zespołu The Cats, najbardziej z zespołu lubię ich młodego gitarzystę Johna Pumpkins, ale także wokalistę, za kilka miesięcy wybieram się na ich pierwszy koncert w Polsce – już nie mogę doczekać – wybieram się na niego ze swoją najlepszą koleżanką Martą i moją mamą (tak wtedy myślałam). Zespół promuje swoją najnowszą płytę „Art recycle”, którą dostałam na swoje urodziny co mnie bardzo cieszy. Rok szkolny dobiegał końca, a ja odliczałam dni do największego wydarzenia muzycznego tego lata. Przez cały czas, jaki dzielił mnie od dnia moich marzeń, śmiałam się z okoliczności, w jakich polubiłam The Cats. Pamiętam ten dzień dokładnie. Polubiłam ich zupełnie przypadkowo, po usłyszeniu ich pierwszej piosenki promującej ten najnowszy krążek. Jeden dzień zmienił moje podejście do świata, ale było to niczym w porównaniu do tego, co czekało mnie później. Gdy dzień moich marzeń wschodził nie spodziewałam się, że przez to zmieni się wszystko w moim życiu, że będę mogła porozmawiać ze swoim ulubionym zespołem, a z wokalistą nawet w cztery oczy. Ten dzień diametralnie zmienił moje życie, życie jak zaczęłam prowadzić było dla mnie spełnieniem bajki, o jakiej nawet nie marzyłam. A wszystko za sprawą konkursu, w którym wzięłam udział, do wygrania był podwójny bilet na koncert The Cats z wejściem za kulisy, aby móc porozmawiać ze zespołem, ku swojej radości udało mi się wygrać.

Same wakacje były świetną przygodą, zwiedziłam mnóstwo miast, ale także poznałam wielu wspaniałych ludzi, ale o tym wszystkim dowiecie się później.

Pozdrawiam,
MsPikuss/Pikuś

20 ulubionych książek: Więzienna opowieść

„Człowiek gaśnie jak lampa, moją lampę już dokręcają.”

Gdy tworzyłam to zestawienie 20 ulubionych książek wiedziałam, że na pierwszym miejscu musi znaleźć się opowiadanie Marii Nurowskiej Drzwi do piekła. Dlaczego? Bo czytając ją nie mogłam zamknąć i powiedzieć: "Dość! Reszta jutro.". Gdy miałam w planach to zestawienie jeszcze przed przeczytaniem tej książki na miejscu pierwszym miał się znaleźć cykl Kowalewskiej, a jednak. Wszystko o tej książce zawarłam w jej niedawnej opinii: http://feelsometimes.blog.com/2012/06/20/m-nurowska-drzwi-do-piekla/ Wciąż pamiętam emocje, które towarzyszyły mi przy lekturze tej książki, a każde spojrzenie na półkę przypomina mi o tym czego doświadczyłam czytając ją. Okładka niesamowicie oddaje to czego doświadcza i sama bohaterka - Daria - jak i sam czytelnik, a tytuł to wspaniała metafora tego, co czeka kobiety za murami więzienia. Czytając ja uświadamiamy sobie jak kruche jest ludzkie życie i jak łatwo jedną nieprzemyślaną decyzją możemy zmarnować to co możemy jeszcze osiągnąć. To kolejny punkt dla tej książki, który sprawił, że trafiła na miejsce pierwsze.
„Kobieta musi mieć w sobie to coś, mówił, swoją tajemnicę, wtedy dopiero jest warta zachodu.”

20 ulubionych książek: Zawrocie

"Bo jak się kogoś kocha nie można pokochać kogoś innego"/Przelot bocianów/
Moja przygoda z serią o Zawrociu Hanny Kowalewskiej, zaczęła się od końca, gdyż na swoje 18-ste urodziny dostałam czwartą cześć Inna wersja życia, przeczytałam ją na jednym oddechu w zeszłe wakacje. Dopiero niedawno dorwałam poprzednie części i czytałam od początku do końca. Każda cześć wciągała mnie niesamowicie. Po przeczytaniu wszystkich części nie mam ulubionej, bo w każdej kolejnej odsłonie poznajemy Matyldę coraz to lepiej, jest ona bohaterka, którą wiele złego spotkało w życiu. Na mojej prywatnej biblioteczce stoją Inna wersja życia i Przelot bocianów. W przyszłości zakupię sobie brakujące trzy części. Matylda stała mi się niezwykle bliska, mimo że jest o wiele starsza ode mnie.
"Miłość to nie służba, nie niewolnictwo. Ona nie zna warunków"/Tego lata w Zawrociu/
O każdym tomie napisałam kilka słów na blogu: Tego lata w Zawrociu, Góra śpiących węży, Maska Arlekina, Inna wersja życia, Przelot bocianów. Seria o Zawrociu to historia, która uświadamia nam, że jak kolwiek źle by nie było zawsze może być gorzej, ale nie warto się poddawać.
"Złe chwile są potrzebne, choćby po to, by docenić szczęście, gdy wróci."/Góra śpiących węży/
Dwa razy czytałam część 4 i 5, ale to dlatego, że gdy udało mi się zdobyć poprzednie trzy chciałam po prostu mieć obraz na całość. Nie polecam czytać tej książki od końca, bo naprawdę wiele można sobie zepsuć.
"Bo co innego pozwolić komuś odejść, a co innego się z tym faktem pogodzić"/Inna wersja życia/
Ta książka, porusza ciężkie tematy, ale Kowalewska opisuje je z lekkością, stąd też przyjemnie się je czyta. Gdy się już wejdzie w świat Matyldy, nie można się doczekać co dalej się jej przydarzy i każdą stronę przywraca się z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. Według mnie to książka, w której każdy znajdzie coś dla siebie.
„(...) bardzo lubię słowa. Potrafią być jak brzytwy, jak szpile, jak siekiery, jak obuchy, jak gromy z jasnego nieba. Można wymieniać w nieskończoność. I tylko trzeba umieć zadać cios. To sztuka jak każda inna.” /Maska Arlekina/
I osobiście mój ulubiony cytat z całej serii, w którym zawarta jest cała prawda - przykro mi panowie :) :
"To zresztą typowe, niemal każdy facet na tym bożym świecie przez jakąś cześć swojego życia jest w fazie dupka. Są dupki, beznadziejne dupki i dupki do entej potęgi"/Przelot bocianów/

20 ulubionych książek: Mrożące krew w żyłach ksiązki

Dzisiaj kilka słów powiem o trzech książkach, które potrafią zmrozić krew w żyłach. Każdą z nich potrafiła mnie wystraszyć lub napoić lękiem.

O tej książce pisałam już na blogu - moja opinia -  było to moje pierwsze zetknięcie z Zafonem i wciąż jedyne. Gdy teraz wspominam tą książkę, mam ochotę do niej wrócić. Czytałam ją po sesji, tak dla rozluźnienia, choć na pewno Światła września luźną książką nie są. Niesamowicie mi się spodobało to w jaki sposób Zafon buduje napięcie w książce i jak dowiadujemy się o kolejnych ważnych elementach całej historii. Światła września porywają czytelnika i sprawiają, że nie chce się oderwać od lektury. Książka z tegorocznej listy przeczytanych. 

„Samotność jest czasem drogą, która pozwala osiągnąć wewnętrzny spokój.”

„Albowiem mężczyzna i kobieta są jak kwiaty w dolinie, które kwitną dziś, by jutro spłonąć w ogniu czasu. Człowiecze życie jest jak pora roku. Przychodzi i odchodzi.”

Miałam ochotę na horror Kinga, więc kupiłam sobie Cmętarz zwieżąt, długo zastanawiałam się, którą jego książkę wybrać jednak pokierowałam się wyglądem okładki i intrygującym tytułem. Opowiada ona historię rodziny Creedów, którzy przeprowadzają się do nowego domu, przy dość ruchliwej drodze. Córka Ellie ma kota zwanego Church, pewnego dnia kot zostaje potrącony przez ciężarówkę i umiera. Nieopodal domu Creedów znajduje cmętarz zwieżąt (nie wszystkie dzieci piszą poprawnie), gdzie zakopują swoje zwierzęta. Przeprowadzka do nowego domu, stała się początkiem horroru rodziny. W książce dość długo rozwija się akcja, ale to niczemu nie przeszkadza, a sprawia, że książka czyta się z zapartym tchem i czeka się na dalszy ciąg. W książce najbardziej przerażająca była końcówka, nie pamiętam kiedy tak się bałam, przez jakiś czas obawiałam się również swoich kotów. Cmętarz zwieżąt jest jednak powieścią, która pokazuje, że człowiek w chwili, gdy traci to co kocha jest w stanie zrobić wszystko by to odzyskać.

„Czas jednak płynie i przemienia jedno uczucie ludzkie w następne, aż w końcu przybierają wszystkie odcienie tęczy.”

Na Sklepik z marzeniami natknęłam się w Biedronce i kupiłam, było to moje pierwsze zetknięcie z twórczością Kinga. Książka początkowo wydaje się być nudna i ciężko się przebić, ale gdy uda nam się dość do rozwinięcia akcji czeka nas nagroda. Tajemniczy człowiek Leland Gaunt otwiera sklep i nadaje mu nazwę "Sklepik z marzeniami", a kupić w nim można dosłownie to wszystko czego pragnie człowiek. A jak wiadomo człowiek jest w stanie dla spełnienia swoich marzeń zrobić wszystko, dlatego też ceny za te przedmioty nie są wysokie, ale dodatkową opłatą jest spłatanie figla. Książka brutalna i przerażająca, bo ukazane w niej jest to, że koszmarem dla drugiego człowieka nie jest jakaś nadprzyrodzona istota, tylko on sam.

„Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a zaspokojona ciekawość to krok w przeciwnym kierunku.”
To książka z podium. Znalazła się tutaj, bo pokazuje właśnie upór człowieka do spełnienia swojej zachcianki i utrzymania jej, przecież kiedy uda nam się dostać wymarzoną rzecz, nie chcemy jej stracić, jesteśmy więc w stanie zrobić wszystko, by zatrzymać to "coś", ale czasami jesteśmy tak zapatrzeni w ten swój wymarzony przedmiot, że nie zauważamy jego prawdziwego oblicza.

M. Bułhakow - Diaboliada

Diaboliada - Michaił Bułhakow

Przypadkiem natknęłam się na tą książkę i zabrałam się za czytanie. Po spotkaniu z Mistrzem i Małgorzatą z przyjemnością sięgnęłam po Diaboliadę. Książka była pełna absurdu, ale czytając ją parokrotnie się uśmiałam.




Opowiada on historię pewnego rosyjskiego urzędnika Korotkowa, gdzie na jego miejscu pracy zaczyna się dziać się coś niezwykle dziwnego. Za pracę płaci się zapałkami, które wywołują dziwnie wydarzenia w całym Cebamazapie, gdzie ów Korotkow pracował i nie tylko. Władzę we wszystkich urzędach przyjmują diabły i w całej Moskwie zaczyna panować chaos.




Pewnie, gdyby nie udane spotkanie z Mistrzem i Małgorzatą, nie zabrałabym się za Diaboliadę, co prawda książka nie oczarowała mnie tak jak wymieniona przeze ze mnie inna powieść Bułhakowa, ale czas poświęcony na czytanie tej książki nie był zmarnowany. Diaboliada umiliła mi czas, pomiędzy domowymi obowiązkami. Czytało się ją lekko, ale jak to już bywa w wypadku Bułhakowa trzeba się paru rzeczy domyślić, bo nie były takie oczywiste. W książce panował absurd i sarkastycznie opisywał szarą rzeczywistość wczesno-komunistycznej Rosji. Nie jest to może książka, która spodoba się każdemu, ale warto po nią sięgnąć, jest krótka i czyta się ją przyjemnie, więc nawet jeżeli nie przypadnie do gustu czas na nią przeznaczony nie będzie zmarnowany. Diaboliada jest krótkim opowiadaniem, satyrą na biurokrację, której rolę spełnia fantastycznie. Warto przeczytać, choćby dla poznania Bułhakowa trochę inaczej, aniżeli tylko poprzez Mistrza i Małgorzatę.

20 ulubionych książek: Miłość silniejsza niż cokolwiek

Gdyby nie film Wzgórze nadziei nigdy bym nie sięgnęła po tę książkę. W dodatku film obejrzany przez taki przypadek! Cóż nie będę powtarzała tego co napisałam o Zimnej Górze w jej recenzji z lutego, ale to co stworzył Charles Frazier mnie oczarowało i gdyby ktoś mi powiedział, że spodoba mi się taka książka szczerze bym go wyśmiała, teraz już wiem, że moje uprzedzenia do niektórych książek są niepotrzebne, bo nigdy nie wiadomo co może mi się spodobać. Zimna Góra to książka o nadziei, której nie warto tracić, bo kiedy naprawdę nie mamy już nic, tylko ona potrafi prowadzić nas dalej. Niesamowite dla mnie było to jakim uporem wykazał się Inman, aby dotrzeć do rodzinnego miasta i ukochanej Ady.

Piosenka z ekranizacji Zimnej Góry: 

Ostatnia lektura, która znajduje się na liście ulubione. Mistrz i Małgorzata umilił mi pobyt w szpitalu. Nie wiem od czego zacząć przy opisywaniu powieści Bułhakowa.
„Któż to ci powiedział, że nie ma już na świecie prawdziwej, wiernej, wiecznej miłości? A niechże wyrwą temu kłamcy jego plugawy język!”
Bułhakow w swojej powieści pokazuje nietypowe oblicze szatana, który jak gdyby nigdy nic przybywa do Moskwy ze swoją świtą, aby zorganizować bal, robiąc przy tym masę bałaganu w urzędach, jakby już było go mało. Diabły pomocnicze w Mistrzu i Małgorzacie są sarkastyczne i kpią sobie z komunistycznej Moskwy. Moją szczególną sympatię zdobył kot Behemoth, który najwięcej "narozrabiał". W Mistrzu i Małgorzacie mamy do czynienia z podwójną fabułą, jedna dzieje się w Moskwie w latach 20. XX wieku, zaś druga opisuje okoliczności śmierć Jeszui, który zostaje skazany jest przez Poncjusza Piłata. Szatan, który nazywa się Wolandem czyni dobro, a nie zło. Miłość w powieści Bułhakowa, również się pojawia, związani są nią właśnie Mistrz i Małgorzata, ale ich uczucie jest zakazane, dopiero Woland sprawia, że kochankowie mogą być razem na wieczność. W książce nie brakuje humoru, czasami naprawdę mocno sarkastycznego, ale to pozycja warta uwagi.

Trochę słów...

... o mojej twórczości.

Jakiś czas temu napadła mnie okropna cisza, nie potrafiłam napisać nawet pół słowa, a każdy przypadkowy pomysł nawet jeśli wydawał się w porządku, nie został wykorzystany, gdyż nie potrafiłam go zamienić w słowa.

Wiersze zaczęłam pisać będąc w gimnazjum, grupowałam je w różne zbiory, wiązałam z nimi przyszłość, to były również czasy, kiedy planowałam iść na Państwową Wyższą Szkołę Teatralną (PWST). Z PWST zrezygnowałam wcześniej, niż z wierszy, wybierając liceum wiedziałam, że na PWST na 100% nie pójdę, ale wciąż chciałam wybrać jak najbardziej kulturalny kierunek studiów. W liceum coś we mnie pękło i rzadziej pisałam wiersze, a ich przychodzenie zamiast z lekkością przychodziło mi z trudem (zostało do teraz, napisać jestem tylko wtedy, gdy targają mną niezwykle silne emocje lub coś zafascynuje mnie na tyle, by przenieść to w świat liryki), wtedy też napisałam pierwsze opowiadanie, które zasługuje na to miano (w gimnazjum próbowałam "coś" stworzyć), jednakże z perspektywy czasu wiem, że w porównaniu z następnymi rzeczami, które powstały. Piszę, bo mnie to uspokaja, w świat opowiadań jestem w stanie przenieść prawie wszystko co mnie dręczy (niestety poza koszmarami), poza tym od zawsze byłam skłonna do wymyślania lepszych i gorszych historii, często przed snem, gdy nie umiałam zasnąć, dziś to wszystko potrafię wykorzystać do opowiadań. Linki do moich wszystkich opowiadań można znaleźć w poście Inspiracja , jednakże brakuje w nim nowych 4 rozdziałów najnowszego tworu, które wkrótce dodam. Moje wiersze, praktycznie wszystkie, które postanowiłam pokazać światu (bo są i takie, które trzymane są pod kluczem) znajdują się na moim blogu (jeszcze na starej domenie), ale również na moim profilu na opowiadania.pl (link można znaleźć w linkach pod nazwą Moja twórczość). Przez 2 lata prowadziłam bloga poświeconego wyłącznie moim wierszom: poetry-is-my-life.blog.onet.pl , w pewnym momencie uciekłam z blogowego świata, a kiedy postanowiłam wrócić do swojego bloga nie mogłam już się na niego zalogować, stąd taki a nie inny wygląd, bo nie mogę go zmienić. 

Pierwszy blog na którym publikowałam rzeczy napisane przez siebie już nie istnieje, a szkoda, bo z przyjemnością bym tam weszła i...pośmiała się z własnej głupoty! Na pamiątkę pozostały mi tylko szkice, brakuje tylko początku, który bezpośrednio został napisany na blogu. Można powiedzieć, że tworzę od 6 lat z różnymi skutkami.

Gdy czasem czytam pierwsze opowiadanie, a potem czytam choćby USM, to widzę duży krok w przód. Miłość się czasem myli, bo o nim nie mowa w porównaniu z USM wypada niezwykle słabo, nie mówiąc już o tym co piszę teraz. Może dziwnie to zabrzmi, ale im jesteśmy starsi, pisanie o różnych rzeczy przychodzi nam łatwiej, a niektóre wydarzenia są bardziej prawdopodobne. Przez ten czas nauczyłam się oddzielać swoje poglądy od fikcji literackiej, nie staram się na siłę przelać swoich poglądów do swojego bohatera. Jak możecie przeczytać w zakładce O mnie:) nie potrafię docenić tego co piszę, choćby każdy mówił mi, że to wspaniałe ja widzę to jako marne opowiadanie, oczywiście są wyjątki. Jestem dumna z niektórych wierszy, a także z Lasu (mojego pierwszego i na razie jedynego horroru) i szczerze mówiąc niektórych rozdziałów Braków, powrotów i innych niuansów (to nowe). 

Gdy piszę dużą wagę przykładam do muzyki, która trafia do moich uszu, z reguły nie są to przypadkowe utwory, a dobrane pod tematykę opowiadania lub pod mój nastrój. Odkąd wróciła mi wena pisze z muzyką klasyczną, jakoś łatwiej w ten sposób mi pisać, bo myśli nie "zatruwa" mi tekst piosenki, której słucham.

Pozdrawiam
Pikuś/MsPikuss

20 ulubionych książek: W obliczu...


Dzisiaj zaprezentuje książki w obliczu tragedii i bliskiego końca ludzkości. Dwie książki, które zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Obie z nich czytałam z zapartym tchem.


„Pamiętaj, że są decyzje i zachowania, które ułatwiają relacje z innymi. Nie grasz w różne gry ani nie malujesz razem z dzieckiem, żeby pokazać swoją wyższość. Raczej postanawiasz się ograniczyć i w ten sposób wyrażasz szacunek dla drugiej osoby i łączącej was więzi. Nawet przegrywasz rywalizację, żeby okazać miłość. Nie chodzi o wygrywanie i przegrywanie, lecz o miłość i szacunek...”
Książka, którą czytałam po moim powrocie do domu z moich pierwszych rekolekcji. Rekolekcje dały mi dużo, a książka ta wiele wniosła do mojego życia. Chata opowiada historię mężczyzny, który żywi do siebie wyrzuty sumienia z powodu, że nie zdołał uchronić swojej córeczki przed porwaniem i prawdopodobnie bestialską śmiercią. Mężczyzna ten udaje się do chaty, w której znaleziono zakrwawioną sukienkę dziewczynki. Zasypia tam i przeżywa chwile, które doprowadzają do tego, iż Wielki Smutek jaki towarzyszył mu od lat odchodzi w niepamięć. Osoby z którymi spotkał się w chacie całkowicie odmieniają życie jego i rodziny.

„Ciemność wyolbrzymia lęki, kłamstwa i żale. Prawda jest taka, że są one bardziej cieniami niż rzeczywistością, więc w mroku wydają się większe. Kiedy do miejsc, gdzie w tobie żyją, dociera światło, zacznasz widzieć je takimi jakie są."

Tą książkę czytało się z zapartym tchem i musiała znaleźć się na liście moich ulubionych. Ukazuje ona relację człowiek - Bóg - człowiek w taki sposób, że sam Bóg staje się bliższy i czytelnikowi, ale nie jest to wyłącznie książka dla wierzących, gdyż ktoś zupełnie niewierzący może w niej znaleźć coś dla siebie, mimo że czytałam tę książkę już trzy lata temu, nadal pamiętam całą fabułę i to jakie wrażenie zrobiła na mnie powieść Younga, gdy tylko znajdę choć trochę czasu powrócę do niej.

Tymczasem link do pseudo-recenzji: (tutaj)

Intruza kupiłam sobie z pieniędzy, które dostałam na urodziny, ale nie mogłam przeczytać tej książki od razu. Odpychała mnie niechęć do autorki spowodowana tym, że nie przepadam za sagą Zmierzch (przeczytałam trzy części, obejrzałam Zmierzch, Księżyc w nowiu i Przed świtem cz.1, ale to nie dla mnie). Jednak skoro  książka trafiła na listę ulubionych, musiałam w końcu przełamać swoją niechęć. Intruz mnie zafascynował i całkowicie pochłonął. Powtórzę to, co napisałam już w mojej opinii na jej temat (tutaj), że nie warto szufladkować autora po jednej nielubianej książce, wiadomo nie zawsze jesteśmy w stanie sięgnąć po książkę w takich sytuacji, ale czasami możemy być przyjemnie zaskoczeni. Pamiętam, że miałam ostatnie strony Intruza  czytałam go z wypiekami na twarzy i nie mogłam ruszyć się z miejsca, gdyż tak bardzo zainteresowało mnie to, co miała do zaoferowania Stephenie Meyer w tej powieści. Według mnie ta książka jest o wiele bardziej warta uwagi, niż saga Zmierzch.
„Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwie trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest albo jej nie ma.”
Tak sobie teraz myślę, że do tej książki trzeba dojrzeć, wydaje mi się, że wtedy gdy ją kupiłam, nie byłam w stanie jej przeczytać, bo jej nie rozumiałam.


Bandyta

Film polskiego reżysera Macieja Dejczera z roku 1997. Postanowiłam go obejrzeć głównie za to, że jestem oczarowana muzyką Michała Lorenca z tego filmu.

Szczerze powiedziawszy spodziewałam się po tym filmie nieco więcej, ale nie jestem rozczarowana, na pewno również te 88 minut z hakiem, które trwał film nie poszły na marne. Bandyta opowiada historię mężczyzny recydywisty - Brute'a (Til Schweiger) , które zostaje wysłany do Rumunii do szpitala dla sierot, w którym dzieci są sprzedawane, aby w szpitalu były potrzebne lekarstwa, niestety okazuje się, że pieniądze nie do końca są przeznaczane na znany cel. Gdy Brute widzi jak ciężki los spotyka przebywające w szpitalu dzieci przeżywa swoje odrodzenie.

Film przejmujący, bo nic tak nie wzrusza człowieka jak cierpienie drugiego, a tym bardziej dziecka, które w tym przypadku staje się towarem w rękach dorosłych. Bardzo długo zbierałam się w sobie, by zobaczyć ten film, ale gdy w końcu postanowiłam oglądam Bandytę i mimo tego, iż zaczęłam film dzień wcześniej obiecałam sobie, że wrócę do niego następnego i tak też zrobiłam, mimo że na zegarku była godzina 2:30, gdy film się kończył. Trzeba jednak przyznać, że cały klimat filmu oddaje muzyka Michała Lorenca w tym filmie, bez niej ten film nie byłby taki jaki jest.

Muszę się z bólem serca przyznać, ale rzadko oglądam filmy polskich reżyserów, jednak po tym seansie, wiem, że to duży błąd. Bandyta to film, który warto obejrzeć, nawet dla samej muzyki. Najpiękniejszej.

Moja ocena w kategorii od 1 - 10: 8 z dodatkiem kiedyś go na pewno obejrzę :)

Mro iło

Taniec Eleny

20 ulubionych książek: Misz masz


Nie znajduje żadnego podobieństwa pomiędzy tymi książkami, które poniżej zaprezentuje. Każda z nich w dużym stopniu wywarła na mnie wrażenie.

Tą książkę czytałam bardzo dawno, ale mimo to wciąż pamiętam o czym jest, bo tego nie da się zapomnieć. Przeczytałam ją w zaledwie jeden dzień, a gdy kończyłam ją czytać z oczu płynęły mi łzy. Oskar i Pani Róża uczy tego, by doceniać swoje życie, bo nigdy nie wiadomo czy ten dzień, który jest przed nami nie jest naszym ostatnim.
Oskar i Pani Róża opowiada historię 8-letniego chłopca - Oskara - który umiera na raka z pomocą Pani Róży chłopiec przeżywa ostatnie tygodnie swojego życia jako "dorosły". Opowieść jest bardzo wzruszająca i nie mogło jej tutaj zabraknąć. To jedyna książka, tego autora, którą przeczytałam, ale wciąż przymierzam się do innych.

Prezent 18-nastkowy. Czytanie Czterech pór roku  rozłożyłam sobie na 3 razy. Za pierwszym razem (na przełomie wiosny i lata) czytałam Wiosnę nadziei: Skazani na Shawshank oraz Lato zepsucia: Zdolny uczeń. Kolejne spotkanie z tą książką odbyło się wczesną jesienią, kiedy to czytałam Jesień niewinności: Ciało, a ostatnie spotkanie odbyło się po świętach Bożego Narodzenia, kiedy to zaczęłam Zimową opowieść: Metoda oddychania. Książka ta bardzo mi się podobała i w 100% zasłużyła na to, aby znaleźć się na liście ulubionych tuż przed czołową 10. Najbardziej bałam się, a może raczej czułam obrzydzenie czytając Zdolnego ucznia, zaś krew w żyłach niesamowicie zmroziło mi opowiadanie zimowe. Ta książka była moją trzecią przygodą z Stephen Kingiem i nie ostatnią, Dwa sposród tych czterech opowiadań doczekała się swoich ekranizacji (Skazani na Shawshank i Zdolny uczeń (pod nazwą Uczeń szatana) ). Oglądałam tylko tę pierwszą ekranizację i bardzo mi się podobała.

Red Hot Chili Peppers to mój ulubiony zespół i przeczytanie biografii wokalisty stało się moim celem, odkąd o niej usłyszałam. Gdy po latach proszenia o tą książkę w końcu została mi zakupiona i zgłębiłam się w lekturę tej książki zupełnie inaczej zaczęłam spostrzegać i samą muzykę Red Hotów jak i samego Anthony'ego Kiedisa. Niesamowicie szczerze opowiada o swoim życiu i długoletniej walce z uzażelniem od narkotyków, a także swoim dzieciństwie. Blizna jest lekturą obowiązkową dla każdego fana Red Hot Chili Peppers, ale nie tylko, bo w tej biografii Kiedis zawarł przesłanie, a wszystko co opisał, może albo zachęcić do takiego życia albo wręcz zniechęcić. W książce znajdują się różnorakie fotografie jak i samego frontmana Red Hotów jak i całego zespołu, zdjęcia z jego dzieciństwa, czy po prostu fotografie z kolejnymi kobietami. Książkę od początku do końca czytałam tylko raz, ale często powracam do jakiś fragmentów. Blizna pozwala zrozumieć muzykę jaką grają Papryczki, ale również całą ewolucję jaką zespół przeszedł na przestrzeni lat, bo przecież choćby najnowsza płyta I'm with you całkowicie różni się od pierwszej płyty zespołu The Red Hot Chili Peppers. Niesamowite jest to, że kiedy czyta się to książkę to w głowie pojawia się myśl: "To niesamowite, on powinien już być od lat martwy!".

20 ulubionych: Zabójcy wśród magii

Kolejna porcja ulubionych książek. Tym razem będą to dwie lektury oraz książka, która na liście moich przeczytanych jest świeżynką.

O powieści Doroty Terakowskiej W krainie kota mogliście jakiś czas temu czytać - moją opinię znajdziecie klikając tutaj: . Gdy zaczynałam czytać tę książkę, nie przepuszczłam, że umieszczę ją na liście ulubionych i to na miejscu 15. Książka magiczna, ale przygodowa, potraktowałam ją jak fikcję. Kiedy ją wypożyczałam z biblioteki wzrok przykuł mnie tytuł książki, oczywiście miłośniczka kotów musiało przykuć słowo "kot". Znalazła się ona na liście moich ulubionych za swoją oryginalność i nieprzewidywalność. Każdą kartkę przerzucałam z zainteresowaniem, a każda chwila spędzona w Krainie Tarota, mimo że do samego Tarota jest bardzo sceptycznie nastawiona, była mile spędzoną. To śmieszne jak bardzo zafascynowała mnie książka, która jest zupełnie odmienna od moich poglądów.


Kolejna lektura. Może i jestem świrnięta, ale Makbeta przeczytałam dwa razy przed omawianiem na lekcji, a później jeszcze kilkakrotnie wybrane fragmenty. Lubię tragedię Szekspira za wszystko, moimi ulubionymi postaciami są  trzy czarownice. W liceum brałam udział w amatorskiej ekranizacji Makbeta, gdyż było to nasze zadanie.
 „Życie jest to opowieść idioty, pełna wrzasku i wściekłości, nic nie znacząca.” 
Makbet ukazuje prawdę stwierdzenia "po trupach do celu", które nie zawsze kończy się dobrze, dla kroczącego, a także to, że najlepszy przyjaciel może przyczynić się do zdrady, ale to był już znane od wieków.
Życie jest tylko przechodnim półcieniem, Nędznym aktorem, który swą rolę Przez parę godzin wygrawszy na scenie W nicość przepada - powieścią idioty, Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą.”


 Zbrodnia i kara. Ciężka i przerażająca książka. Jedna z niewielu lektur szkolnych, która całkowicie mnie pochłonęła i traktowałam ją jak książkę, która sama sobie wybrałam i rozpoczęłam czytania, a nie czytałam, bo musiałam. Wciąż przymierzam się do powrotu do tej książki i przeczytania jej na spokojnie, bez presji, bo mimo wszystko ja jakoś inaczej czytam lektury szkolne. Bardziej skupiam się na bohaterach, a mniej na wartościowych cytatach, które warto sobie odnotować.

„Jakież dziwne są te ludzkie charaktery! Nawet miłują tak, jakby nienawidzili!”
Zbrodnie i karę cenię za to, że pokazuje, że każdy człowiek może liczyć na przebaczenie, jeśli tylko będzie gotów sam przyznać się do błędu.

20 ulubionych książek: Dwie sprzeczności


Dzisiaj prezentuje książki, które nie pasują do siebie wzajemnie, ale to tylko pokazuje jak różnorodny jest mój gust i lista ulubionych.
Bezsenność była moją drugą przygodą z powieściami Kinga. Niestety jakoś nie mogłam początkowo przez nią przebrnąć i długo ją czytałam. Jak to się stało, że trafiła na listę ulubionych, mimo że nie podobała mi się na początku? Po skończeniu całej książki uznałam, że to naprawdę genialna i ciekawa historia.
„Przekonanie o własnej wyższości stanowi niezłą ochronę przed rzeczywistością.

Opowiada ona historię mężczyzny, który z dnia na dzień cierpi na coraz większą bezsenność, nie pomagają mu najlepsze specyfiki. Po jakimś czasie ów mężczyzna zaczyna widzieć aury otaczających go ludzi, a także trzech małych łysych doktorków. Musi on stawić czoła zło, które wisi nad miastem. Od czasu, gdy czytałam tę książkę minęło sporo czasu, ale czasami mam ochotę wziąć ją z półki i przeczytać jeszcze raz.

„Każde życie różni się czymś od innego życia. Liczą się wszystkie albo nie liczy się żadne...”
 Mój prezent na 18-ste urodziny od przyjaciół. Przy lekturze tej książki się nie śpieszyłam, czytałam powoli i każdej zawartej w niej treści poświęcałam trochę czasu na przemyślenia. Szymon Hołownia w swojej książce zawarł to wszystko (no prawie wszystko), co chciałam usłyszeć, ale bałam się zapytać. Książka ta pomogła przejść mi przez okres, który był dla mnie trudny. Oczywiście Boga najlepiej poznaje się przez Słowo Boże, ale dzięki tej książce odkryłam go na nowo i to pewnie dlatego jest na tej liście ulubionych. Pamiętam, że gdy rozpakowałam prezent zaśmiałam się na widok słów zawartych na tyle okładki: "Czy Bóg lubi krew?", jedno zdanie a zachęciło do lektury, ale nie tylko to, tą sytuację po prostu zapamiętałam. Czy do niej wrócę? Kiedyś na pewno, bo tak ładnie podanego Boga, prawie, że na tacy nie spotkałam w żadnej książce, no poza Biblią, ale to inna kwestia.

20 ulubionych książek: Capote&Żeromski

Prezentuję kolejne książki (tym razem dwie) z serii Ulubione:

19. Truman Capote - Śniadanie u Tiffany'ego
Moja opinia zaraz po przeczytaniu:
Nie uświadamiałam sobie, że opowiadanie Capote'a tak bardzo mi się podobało, dopóki nie zaczęłam pisać postu o ulubionych książkach. Śniadanie u Tiffany'ego trafiło do moich rąk przypadkiem i przypadkiem trafiło na listę ulubionych, ale nie bez celowo. Po skończeniu tego opowiadania czułam pewien niedosyt połączony z lekkim rozczarowaniem, ale jego fabuła jest na tyle pomieszana, że opowiadanie zyskało moją aprobatę, a to głównie za to, że pokazuje ono skutki swoich nieprzemyślanych decyzji. Czytałam ją raz i to dosyć dawno, ale na pewno w przyszłości powrócę do Nowego Jorku z opowiadania Capote'a, aby ponownie poznać Holy i na nowo odkryć głębię kryjącą się w nim, bo niewątpliwie Śniadanie u Tiffany'ego ją posiada.

18. Stefan Żeromski - Przedwiośnie
Lektura szkolna również możne trafić na listę ulubionych, co ciekawe niezbyt podobały mi się Syzyfowe prace i Ludzie bezdomni, ale Przedwiośnie przypadło mi do gustu od razu. Może ktoś i uzna mnie za wariatkę, ale z przyjemnością przysiądę do tej książki ponownie. Sama nawet nie wiem, dlaczego tak bardzo polubiłam akurat tą powieść Żeromskiego. Może powodem jest fakt, że akcja rozgrywa się w powojennej Polsce, ale książka ta jest pełna nadziei. Opowieść ojca Baryki o szklanych domach, które mają czekać na nowo przybyłych Polaków. Książka jest pełna intryg, a takie rzeczy rzadko kiedy zdarzają się w lekturach, a co najważniejsze Przedwiośnie czyta się lekko.

20 ulubionych książek

Było o filmach, to czas na książki. Z książkami mam łatwiej, niż z filmami, a oto i wybrana dwudziestka:

  1. Drzwi do piekła Maria Nurowska
  2. Seria o Zawrociu (Tego lata w Zawrociu, Góra śpiących węży, Maska Arlekina, Inna wersja życia, Przelot bocianów) Hanna Kowalewska
  3. Sklepik z marzeniami Stephen King
  4. Cmętarz zwieżąt Stephen King
  5. Światła Września Carlos Ruiz Zafon
  6. Mistrz i Małgorzata Michalił Bułhakow
  7. Zimna Góra Charles Frazier
  8. Intruz Stephenie Meyer
  9. Chata William Young
  10. Blizna Anthony Kiedis/Larry Sloman
  11. Cztery pory roku Stephen King
  12. Oskar i Pani Róża Eric - Emmanuel Schmmit
  13. Zbrodnia i kara Fiodor Dostojewski
  14. Makbet  William Szekspir
  15. W krainie kota  Dorota Terakowska
  16. Bóg. Życie i twórczość. Szymon Hołownia
  17. Bezsenność Stephen King
  18. Przedwiośnie Stefan Żeromski
  19. Śniadanie u Tiffany'ego Truman Capote
  20. Kwiat kalafiora Małgorzata Musierowicz
Na temat każdej książki zamierzam opowiedzieć kilka słów, do tych wszystkich do których napisałam swoje opinie zamieszczę link do tejże opinii, ale również dodatkowo krótko opowiem. Niektóre z tych pozycji są niezwykle znane, bo są lekturami szkolnymi, niektóre są popularne i większość je czytała albo chociaż słyszała choć trochę na ich temat. Zacznę od końca i będę pisała po kolei, bez wydziwiania z kolejnością.

20. Kwiat kalafiora.


Lektura szkolna, którą o ile pamięć mnie nie myli czyta się w szóstej klasie szkoły podstawowej. Nie od razu przypadła mi do gustu, jednakże jakiś czas później pochłonęłam tę książkę i czasem lubię do niej powrócić. Nigdy nie przeczytałam całej serii Jeżycejady, ale Kwiat kalafiora jest książką do której chętnie wracam. W gimnazjum w konkursie recytatorskim recytowałam fragment z niej. Czytałam ją już tak wiele razy, że jak tylko zabieram się do ponownego czytania wiem co będzie dalej. Mimo tego, że akcja książki rozgrywa się w PRL-u to opowieść pani Musierowicz jest pełna ciepła i miłości, wbrew ciężkim czasom jakim przyszło żyć bohaterom.
Książkę lubię za jej lekki humor, którym można sobie poprawić humor i właśnie, dlatego Kwiat kalafiora trafił na dwudzieste miejsce moich ulubionych książek. Nie wyżej, bo jakiś czas już minął od ostatniego czytania tej książki przez mnie, a również tego, że jestem już trochę starsza i książka już nie jest mi tak bliska jak dawniej.

Weekend z teatrem

Zacznijmy od tego, że w moim mieście od czwartku wieczorem działała maszyna i to nie byle jaka maszyna, a Teatralna Maszyna Pszczyna! Jako zapalony miłośnik teatru nie mogłam sobie tego odpuścić. Co prawda na spotkanie z Maszyna rozpoczęłam nie w czwartkowy wieczór, ale w piątek, ale o tym później.
Właściwe części, przekładnie, łożyska, cięgna. Mozolnie poskładane, każdy wedle precyzyjnego planu. Już słychać melodię jej mechanizmów, zbliża się, bezwzględnie teatralna maszyna! Teatralna Maszyna Pszczyna! *
Czwartek. To dzień mojego spaceru z aparatem, zdjęcia można znaleźć na moim profilu na deviantArt. Może bym poszła na rozpoczęcie Maszyny, ale jakoś tak sama nie chciałam, a więc piątek umówiona na Ślepców (na których byłam i pisałam), już prawie gotowa do wyjścia, a tu co burza. Po burzy we wtorek słyszę: Nigdzie nie pójdziesz!, a więc trudno Ślepcy nie zostaną przez mnie po raz drugi "obejrzani", ale później widząc, że burza przeszła bokiem wybrałam się z mamą na kabaret EloE Theatre Of Noise, zaprezentowali oni głównie piosenki, które nie śmieszyły za bardzo, ewentualnie trochę i jeden skecz Szkoła lesbijska. Mimo wszystko podobało mi się, a to chyba najważniejsze, a jedna z zaśpiewanych piosenek niezwykle przypadła mi do gustu:
Piosenka ta może być moim hymnem. I tak oto spędziłam piątkowy wieczór, co prawda miałam chrapkę na przedstawienie Święci osiedlowi, ale późna godzina (22:00) i brak chętnych sprawił, że sobie darowałam i pewnie mam czego żałować. Jednakże musiałam to sobie wynagrodzić oglądając filmy (na ten temat w poprzednim poście), które czekały na mojej liście bez końca. Sobota i Teatr Bez Paniki, który zaprezentował fragmenty Księgi Apokryfów Karela Čapka. Niezwykle ciekawe i działające na wyobraźnię, bo dla widza przewidziany był wyłącznie dźwięk: słowa odczytujących i nastrojowa muzyka. Później był czas na muzykę - zespół Miąższ, czegoś takiego to ja jeszcze chyba nie widziałam. Teksty dosadne i...proste np. o pełnym pęcherzu (tak, dobrze czytacie). Czysta energia i bardzo pozytywna, dająca chęć do życia. Możecie posłuchać sami i się przekonać. I tak oto spędziłam sobotni wieczór, ale była i też niedziela. Na spektakl wybrałam się stosunkowo późno bo o 22:00 i to do miejsca, w którym ciężko byłoby wyobrazić sobie przedstawienie. Club, w którym w czasie Euro wyświetlane były mecze, a w każdy czwartek odbywa się karaoke. Club Stodoła, bo taką nazwę nosi, do niedawna kojarzył mi się tylko właśnie z czwartkowym karaoke, ale teraz mam inne spojrzenie na to miejsce. Przedstawienie Teatru Remedium UJ Szklana menażeria było niezwykłe. Nie tylko na miejsce, w którym się go oglądało, ale za jego dosadność i perwersyjność. Nie było miejsca na obracanie niepoukładanej rzeczywistości w poukładaną i grzeczną. Przekleństwa pojawiały się w niemal w każdej wypowiedzi, a samo przedstawienie było dość wyuzdane, patrząc nawet przez pryzmat ubioru jednego z bohaterów, a także jednej ze scen, ale to chodziło. Po całokształcie mogę powiedzieć, że był to najlepszy speaktakl, który miałam okazję obejrzeć przy okazji Teatralnej Maszyny Pszczyna! Chciałabym, aby takich teatralnych festiwali było więcej, bo ogromną radością było to, że moje pragnienie teatru zostało, choć w części zaspokojone. Weekend jak najbardziej udany :)

* zamieszczony cytat pochodzi z oficjalnych ulotek Teatralnej Maszyny Pszczyna!, znajduję się on również w wydarzeniu na facebooku.

Filmowy zawrót głowy

Z wczoraj na dzisiaj zrobiłam sobie wieczór filmowy, w planach miałam cztery filmy (ale nadrobię to dzisiaj z nawiązką), a obejrzałam tylko dwa, ale miałam tak zjechaną psychikę, po obejrzeniu tych dwóch filmów, więc postanowiłam pozostać na tych dwóch filmach.





1. The Fountain (Źródło) - reż. Darren Aronofsky
Reżyser znanego chyba każdemu Requiem for a Dream (Requiem dla snu) i Black Swan (Czarny Łabędź), o ile ten pierwszy film widziałam, do tego drugiego wciąż się przymierzam. Może przy kolejnej sesji z dramatami sobie obejrzę. Nie jestem jakąś szczególną fanką tego reżysera. Requiem dla snu obejrzałam zupełnym przypadkiem, bo chciałam obejrzeć film z Jaredem Leto. W przypadku Źródła również pokierowałam się aktorem. Jakiś czas temu stwierdziłam, że z przyjemnością obejrzę wszystkie filmy z ulubionym aktorem (Hugh Jackman), Źródło czekało w kolejce do obejrzenia już jakiś czas, ale to chyba jednak dobrze się stało, że to właśnie z wczoraj postanowiłam go obejrzeć. To był dobry moment na tego typu film.

Opowiada on trzy historie jedną dziejącą się w XVI w. w Hiszpanii, w czasie podbojów konkwistadorów, w drugiej mamy do czynienia z czasami współczesnymi, a w trzeciej akcja rozgrywa się w wieku XXVI. W każdej z tych historii występuje ta sama Tomas Creo (Hugh Jackman). W opowieści z XVI w. poszukuje Drzewa Życia, gdyż o to prosi go królowa (Rachel Weisz), którą skrycie kocha. W czasach współczesnych Tommy poszukuje lekarstwa dla umierającej żony (Rachel Weisz), a w trzeciej z przyszłości zastanawia się nad życiem wiecznym i tym jak to jest kochać jedną kobietę przez całą wieczność. Film ciężki i początkowo dla mnie niezrozumiały, ale szczerze mówiąc nawet nie zauważyłam, że film zmierza do końca, tak bardzo mnie pochłonął.








2. Sweeney Todd: The Demon Barber of Fleet Street (Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street) - reż. Tim Burton
Tim Burton jest jednym z moich ulubionych reżyserów, więc przyszła i pora na Sweeney Todd wreszcie przyszła. Oglądałam go po obejrzeniu Źródła, zestawienie tych dwóch filmów, raczej nie należało do udanych i mądrych, mimo wszystko bardzo mi się ten film spodobał i cieszę się, że w końcu go obejrzałam.

Film ten jest musicalem i opowiada historię golibrody Benjamina Barkera, który podstępem zostaje odsunięty od swojej żony i córki, gdy wraca pragnie zemsty, przyjmuje imię Sweeney Todd (Johnny Depp) i otwiera zakład. W wykonaniu zemsty pomaga mu ciastkarka pani Lovett (Helena Bohnam Carter). Akcja rozgrywa się w XIX wiecznym Londynie.Zakończenie niesamowicie mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się czegoś takiego.

Stephen King piszący jako Richard Bachman - Wielki Marsz

Kolejna książka Stephena Kinga z mojej półki została ukończona. Bardzo mną wstrząsnął Wielki Marsz, biorąc ją do ręki przed 4 dniami spodziewałam się czegoś innego, ale jak zawsze nie rozczarowałam się tym co miał mi do zaoferowania niekoronowany król horroru. Było to moje siódme spotkanie z twórczością Kinga i ponownie bardzo udane.

"Trzymanie się życia ciężko sklasyfikować jako hobby."

Wielki Marsz to coroczny morderczy marsz setki chłopców przez Stany Zjednoczone, start jest w stanie Maine, zaś meta, tam gdzie przedostatni chłopiec umrze. Wszystko odbywa się na oczach tysięcy ludzi, którzy zagrzewają do walki swoich faworytów, ba nawet stawiają zakłady, kto w tym roku zwycięży oraz jak daleko marsz zajdzie. Chłopiec, który nie ma już sił na dalszą drogę z różnych powodów zostaje wyeliminowany bezpowrotnie. W tym marszu stawką jest więcej niż tylko wygrana, najważniejszą stawką jest tutaj życie, które po kolei traci dziewięćdziesięciu zawodników.

"Tłum był głosem i okiem. Był zarówno Bogiem jak i Mamoną. (...) Tłum trzeba zadowolić. Tłum trzeba czcić i trzeba się go lękać. W końcu trzeba złożyć mu ofiarę."
Uczestnicy marszu mogą dostać tylko trzy upomnienia, następne to czerwona kartka. Mimo rywalizacji chłopcy podczas wędrówki przez kolejne miasta i stany USA nawiązują przyjaźnie, zwierzają się sobie z największych sekretów, opowiadają o swoim życiu, a nawet pomagają w trudnych sytuacjach. Każdy uczestnik otrzymuje swój numer od jednego do stu.
"Nikomu nie zależy na tym, żeby go nienawidzili, kiedy musi umrzeć."
Marsz zmienia jego uczestników nie tylko pod względem fizycznym, ale również psychicznym, bowiem każdy, kto praktycznie co chwilę ogląda śmierć nie może funkcjonować normalnie. Jak już się zdecydowano wyruszyć z wielkim marszem nie można było zmienić już swej decyzji.

"Wszyscy jesteśmy myszami w pułapce."

Czytając Wielki Marsz czuło się dziwny niepokój, że stojący wokół tłumu zamiast próbować sprzeciwić się morderczemu marszu, wiwatował, gdy uczestnicy przechodzili, sporo  z nich cieszyło się, gdy na ich oczach zawodnicy tracili swoje życie. Książka Stephena Kinga to ukazanie w bardziej mroczny i brutalny sposób tego, że ludzie coraz rzadziej pragną pomagać drugiego człowiekowi, a oglądanie jego cierpienia to dla nich źródło satysfakcji, a także tego, że w najgorszych chwilach łatwiej jest liczyć na pomoc wroga, niż kogoś kogo uważaliśmy za przyjaciela. Wielki Marsz zostawia piętno na psychice, ponieważ to w jaki sposób King opisał cały przebieg marszu przyprawia człowieka o dreszcze. Gdy czytałam o bólu, którego doświadczał główny bohater mnie samą zaczynały boleć łydki, kręgosłup. Nasuwają mi się tutaj zdania: Homo homini lupus - Człowiek człowiekowi wilkiem  oraz Ludzie ludziom zgotowali ten los.

"Wszystko jest takie straszne - powiedział McVries - bo jest tandetne. Sprzedaliśmy samych siebie, przehandlowaliśmy nasze dusze za tandetę.

Bardzo dobrze czytało mi się  Wielki Marsz z ogromnym bólem serca przerwałam czytanie, by zająć się innymi rzeczami, a gdy dotarłam do końca byłam rozczarowana, że to już koniec. Wielki Marsz to może nie najlepsza książka króla horroru, ale na pewno warta uwagi, bo można w niej znależć wiele odpowiedzi na pytania dotyczące życia i śmierci, a również zależności między nimi.
"Zmarli są sierotami. Nie mają ojca, matki, dziewczyny, kochanki. Towarzyszy im tylko cisza, cisza jak skrzydełko ćmy."

H.Coben - Bez skrupułów

Na półce stoją trzy książki Harlana Cobena, postanowiłam w końcu je przeczytać. Nie bardzo wiedząc, którą wybrać pokierowałam się kolorem okładki i wybrałam Bez skrupułów.

Początkowo książka niezwykle mnie nudziła, jednak chciałam dać jej szansę. Przy 150 stronie akcja nieco się ożywiła i przyjemniej czytało się  powieść Cobena. Już teraz powiem, że zakończenie książki zupełnie mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się takiego rozwoju zdarzeń.

Bez skrupułów rozpoczyna się w chwili, gdy do agenta sportowego Myrona Bolitara dzwoni jego klient, który ma podpisać ważny dla niego kontrakt, mówi mu, że dostał gazetę pornograficzną ze zdjęciem jego zaginionej narzeczonej. W tym samym czasie zgłasza się do Myrona jego była dziewczyna, a tym samym siostra zaginionej, prosi, aby jeszcze raz zbadał sprawę zaginięcia jej siostry, a tym samym znalazł powiązanie zaginięcia Kathy z śmiercią ich ojca. Myron dokonuje wielu zaskakujących odkryć, które okazują się być szokujące dla całej rodziny Culverów.

Przez prawie połowę książki bardzo się nudziłam i miałam kilkakrotnie myśli, by oddać ją na półkę, ale tego nie zrobiłam, teraz nie mam czego żałować, w ostateczności książka mi się spodobała i z przyjemnością usiądę nad dwiema pozostałymi powieściami Harlana Cobena. W moim przekładzie niesamowicie drażniły tłumaczenia nazw własnych na język polski, może komuś innemu, by to nie przeszkadzało, ale ja osobiście nie lubię niepotrzebnych tłumaczeń nazw zespołów czy klubów. Sam język jakim posługuje się Coben w swojej książce był dla mnie nieco ciężkawy, ale fabuła niezmiernie mi się podobała, co zastąpiło nie przypasowanie językowe.

Bez skrupułów określiłabym jako thriller, który miał odpowiednio rozwijającą się akcję, ale nie była to książka idealna na rozpoczęcie wakacji. Przy książce trzymał mnie główny bohater, gdyż od samego początku wzbudził moje zaufanie, a sposób w jaki starał się rozwiązać powierzone mu zadanie niesamowicie mi się podobało. Nie potrafię jednak jednoznacznie ocenić tej książki, z powodu ciężkiego dla mnie początku.



Euro Spoko cz.5 (Hiszpania!)

Cały mój scenariusz się spełnił. Wygrała Hiszpania, tak jak to przewidziałam. Zanim o Mistrzach Europy Hiszpanii to przedstawię wyniki ankiety. W ankiecie udział wzięły 4 osoby: 2 z nich postawiły na Hiszpanię, jedna na Włochy, a jedna na Portugalię (przypominam, że ankieta została opublikowana przed rozgrywkami półfinałowymi).


Hiszpanie obronili tytuł i zrobili to w pięknym stylu, wygrali 4 : 0, co najlepsze jest to, że po strzeleniu drugiej bramki przez Hiszpanów powiedziałam, że mogą jeszcze strzelić jeszcze dwie bramki i oto proszę. Hiszpania!!!! Cóż wygrał mój faworyt przez co nie będę obiektywna. W jaki oni sposób się cieszą! Iker Casillas jest najlepszym bramkarzem tych mistrzostw, bez zwątpienia! Od meczu z Włochami (w fazie grupowej) nie stracił żadnej bramki. Hiszpania!!!

Skład reprezentacji Hiszpanii: 
Bramkarze: Iker Casillas (Real Madryt), Pepe Reina (Liverpool), Victor Valdes (FC Barcelona)
Obrońcy: Raul Albiol (Real Madryt), Jordi Alba (Valencia/FC Barcelona), Alvaro Arbeloa (Real Madryt), Sergio Ramos (Real Madryt), Juanfran Torres (Atletico Madryt), Gerard Pique (FC Barcelona), Javi Martinez (Athletic Bilbao);
Pomocnicy: Sergio Busquets (FC Barcelona), Xavi Hernandez (FC Barcelona), Andres Iniesta (FC Barcelona) Xabi Alonso (Real Madryt), Santi Cazorla (Malaga), Francesc "Cesc" Fabregas (FC Barcelona) David Silva (Manchester City) Jesus Navas (Sevilla), Juan Mata (Chelsea);
Napastnicy: Pedro Rodriguez (FC Barcelona), Alvaro Negredo (Sevilla), Fernando Torres (Chelsea), Fernando Llorente (Athletic Bilbao).

Trener: Vincente del Bosque



Czy on nie cieszy się pięknie? Iker Casillas

Te wszystkie bramki były tak genialne, a szczególnie ta druga, pyk i jest! HISZPANIA! Nasze Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie przeszło już do historii, ale jakiej historii, po raz pierwszy drużyna obroniła tytuł sprzed czterech lat. Viva España! Miesiąc pełen piłkarskich wrażeń dobiegł końca, możemy żałować, że nie było w finałach Polaków, ale to byłoby zbyt piękne. Grunt, że wygrał jeden z moich faworytów. Miałam finał marzeń i wygrał mój faworyt (no jeden z faworytów). 
(post zostanie zaktualizowany jeszcze)
Tylko proszę Ramos nie upuść go :) 

The Notebook

Pamiętnik. Film polecany mi od bardzo długiego czasu, a ja wciąż zwlekałam z obejrzeniem go i stwierdzam, że to był ogromny błąd. Filmy takie jak Pamiętnik rzadko kiedy przypadają mi do gustu, czasami nawet takich nie oglądam. Największą potrzebę oglądania takich filmów mam wtedy, gdy ktoś mi się podoba lub mam ochotę podnieść się na duchu, ale odbiegam od tematu. W przypadku tego filmu było inaczej zamierzałam go obejrzeć, bo słyszałam szereg dobrych opinii na jego temat, czasem warto obejrzeć film spoza swojego kanonu. Od filmów akcji można zwariować, a taka życiowa historia może przenieść nas w bardziej przy ziemne sprawy.

Jeżeli dobrze kojarzę jest to film oparty na powieści Nicohalsa Sparksa, więc po obejrzeniu tego wspaniałego filmu postanowiłam przeczytać książkę.

Film opowiada historię miłości, która nie miała prawa się zdarzyć. Allie (Rachel MacAdams) i Noah (Ryan Gosling)  poznają się na początku lat 40. XX wieku, zakochują się w sobie i chcą żyć ze sobą do końca życia. Niestety muszą się rozstać, a kiedy   się ponownie spotkają są na powrót sobą oczarowani. Uczucie, którym się obdarzyli nie zgasło, pomimo wielu zawirowań losu. Historia ta opowiadana jest przez pewnego starca kobiecie, która cierpi na chorobę Alzheimera. Nie chcę zdradzać za dużo.

Pamiętnik idealnie wpasował się w mój nastrój, ale nawet gdy mój nastrój był inny, podejrzewam, że ten film wywarłby na mnie takie same wrażenie. Czułam jak pod powiekami gromadzą się łzy. To historia, która pokazuje, że prawdziwa miłość pokona każdą przeciwność, choćby miała przeżywać najgorsze katusze. Już dziś wiem, że ten film będzie moim pocieszeniem na zły humor.

Moja ocena w skali 0 - 10: 9 i na pewno obejrzę go raz jeszcze!