Euro spoko cz.4

Półfinały za nami i znamy już dwie drużyny, które zagrają o Mistrzostwo Europy. Czuję satysfakcję, bo przewidziałam to, iż Włosi wygrają z Niemcami i spełni się mój finał. Kto by pomyślał, że występ Włochów na Euro 2012 stał pod znakiem zapytania. Praktycznie nie widziałam pierwszej połowy wczorajszego meczu, ale na drugą bramkę Balloteliego się załapałam. Po raz pierwszy w swoim życiu oglądałam mecz w klubie.
Mamy finał Hiszpania - Włochy, nie obstawiam wyników jak to zrobiłam w przypadku półfinałów, liczę jednak na Hiszpanów. Jedyne Mistrzostwa Europy na których chciałam, aby wygrali Włosi to były te sprzed 4 lat w Austrii i Szwajcarii, które zresztą wygrała Hiszpania. Nie powinnam też zapominać o "kibicowaniu" Włochom w finałach Euro w 2000 roku, kiedy wygrała Francja, ale wtedy kibicowałam tym, którym kibicowała moja rodzina, więc to nie był mój świadomy wybór.

Chciałabym, aby wynik rozstrzygnął się dopiero w karnych. Te emocje, które towarzyszą przy rzutach karnych są nie do opisania, a karne w finale to dopiero gratka.

Jak wy uważacie Hiszpania, czy Włochy?

Mecz odbywać się będzie na Stadionie Olimpijskim w Kijowie, gwizdek sędziego obwieszczający początek finału to godzina 20:45. Niech wygra najlepszy!

Reprezentacja Hiszpanii
Reprezntacja Włoch
                             


To już przedostatni post z serii Euro 2012, ostatni będzie poświęcony zwycięzcy oraz ogłoszę wyniki ankiety, dlatego też jeszcze raz zapraszam do głosowania!

Serdecznie pozdrawiam,
MsPikuss/Pikuś

Lubimy się bać?


Coś w człowieku jest, że historie oparte na faktach, zwłaszcza te straszne dotykają najbardziej. Nie pomogą myśli, że to tylko fikcja, bo przecież gdzieś to się już wydarzyło.Najlepsza rada: Boisz się nie oglądaj, nie czytaj. Jednak czasami pokusa jest zbyt duża, otworzę ten link i zobaczę co tam jest, a potem chodzę przerażona/y, bo tam było napisane, że to coś zabija. Tak to już jest, bo lubimy się bać.




Kto nie opowiadał sobie strasznych historii na ogniskach, koloniach itp.? Każdy z nas, choć raz słyszał jakąś mrożącą krew w żyłach opowiastkę. Czemu je sobie opowiadamy? Po to, aby poczuć ciarki na plecach? Bo lubimy się bać? Nie wiem, ale wiem, że "straszne" historie są różne. W sieci krąży wiele opowiastek o internetowych niebezpieczeństwach, na półkach księgarni i bibliotek znajdziemy szereg horrorów, szczerze mówiąc na mojej półce również znajduje się sześć książek Stephena Kinga, a także w kinach co jakiś czas pojawia się jakiś nowy film grozy.

Nie mam problemu z czytaniem książek Kinga, pod warunkiem, że czytam je w dzień, a i tak wszystkie czytane przez mnie historie były mówiąc potocznie lajtowe, porządnie bałam się na Cmętarzu dla zwieżąt oraz kilku opowiadaniach ze zbioru Nocna zmiana  oraz Wszystko jest względne. 14 mrocznych opowieści.. Gdy po raz pierwszy sięgnęłam po powieść Kinga, powiedziałam sobie: To tylko fikcja, więc nie mam się czego bać. Moja wyobraźnia ostro działa i czasem muszę przerywać czytanie, aby nie zwariować. Większy problem mam z oglądaniem horrorów, choć od czasu przeczytania pierwszej książki Kinga boję się mniej, to jednak podczas czytania można wyprzeć z myśli tą przerażającą postać i o niej nie myśleć, co innego w filmie, bo tam to "coś" widzimy w każdej scenie, nie daje o sobie zapomnieć i przypomina o sobie przed snem. Jednak najbardziej boję się historii, które można znaleźć na internecie, w szczególności tych ze zdjęciami. Czemu właśnie tych? Bo często na ich początku pojawia się zdanie: To wydarzyło się naprawdę. Coś w człowieku jest, że historie oparte na faktach, zwłaszcza te straszne dotykają najbardziej. Nie pomogą myśli, że to tylko fikcja, bo przecież gdzieś to się już wydarzyło.

Najlepsza rada: Boisz się nie oglądaj, nie czytaj. Jednak czasami pokusa jest zbyt duża, otworzę ten link i zobaczę co tam jest, a potem chodzę przerażona/y, bo tam było napisane, że to coś zabija. Tak to już jest, bo lubimy się bać. Każdy z nas ma potrzebę doświadczenia strachu. Oczywiście zdarza się, że częściej się śmiejemy z horrorów niż boimy, ale to już opowieść na inny post.

Jeśli chodzi o mnie to zaczęłam czytać horrory, aby stawić czoło swoim koszmarom. Głupi sposób, ale okazał się skuteczny. Mniej się boję, ale nie tylko czytaniu Kinga zawdzięczam swój spokój. Zawdzięczam to przede wszystkim zaufaniu do Boga, bo bez wiary nigdy nie sięgnęłabym po horror, nie położyłbym się spać.

Na zakończenie już pragnę powiedzieć, że straszne historie są nie po to, aby człowiek się bał i trząsł każdego dnia, ale po to, aby ostrzec przed bezmyślnością, bo nic nie dzieje się bez przyczyny. Nie ukaże nam się to w co nie wierzymy. Takie mniej więcej słowa przeczytałam w książce Doroty Simonides Śląski horror, czyli o diabłach, skarbnikach, utopcach i innych strachach. A jeszcze dziś dostałam takie oto słowa: 

Badania Narodowego Instytutu Psychiatrii w Bostonie (Massachusetts) wykazały, że nie da się odnaleźć źródła zjawiska znanego jako koszmary senne.Podczas gdy źródłem zwykłych snów są podświadome pragnienia, większość koszmarów wygląda, jakby pochodziła z jakiegoś zewnętrznego źródła. Kiedy badani mieli opowiedzieć swoje koszmary, prawie zawsze mózg wykazywał aktywność w sferze odpowiadającej za prawdziwe, fizyczne wspomnienia, nie w sferze, gdzie zapisywane są normalne sny.Inaczej mówiąc, ci obcy i potwory, które widzisz w swoich snach...Istnieją naprawdę. 

I tym "pozytywnym" akcentem zakończę.
Z "podziękowaniami" i dedykacją dla pewnego Jegomościa, on będzie wiedział, że to kierowane do niego :)

MsPikuss/Pikuś

Hillel Slovak - genialny gitarzysta

Hillel Slovak - ur. 13 kwietnia 1962 roku, pierwszy gitarzysta Red Hot Chili Peppers(1983, 1985 - 1988), zmarł 25 czerwca 1988 roku w wyniku parzedawkowania heroiny, został znaleziony 27 czerwca. Urodził się w Izraelu (w Hajfie) i był synem polskiej żydówki i jugosłowiańskiego żyda. W 1967 roku wraz z rodzicami przeniósł się do Kalifornii.

Był przyjacielem wokalisty RHCP, który w swojej biografii wielokrotnie wypowiada się o zmarłych Hillelu. Anthony Kiedis poświęcił Hillelowi również kilka piosenek, wsród nich My Lovely ManKnock Me Down oraz pośmiertnie Behind the sun (na tej piosence znajduje się również śmiech Hillela - 2:40:) ). 

Z biografii Anthony'ego Kiedisa - Blizna - o Hillelu:
Tymczasem byłem zajęty bez reszty zajęty moim pączkującym życiem towarzyskim w Fairfax. Kilka miesięcy po poznaniu Mike'a* spotkałem drugą osobę, która stała się jednym z najbliższych przyjaciół, jakich miałem w życiu. Często na boisku Fairfax grywały cudaczne szkolne zespoły rockowe. Chyba jeszcze w czasie pierwszego semestru zobaczyłem śmieszną kapelę o nazwie Anthym. Nie zrozumcie mnie źle, kiedy mówię "śmieszna" - ci chłopcy byli naprawdę utalentowani, ale trochę zacofani. Grali covery piosenek Queen, Led Zeppelin, wszystkich tych grup, których czasy już minęły, i mieli długie, kręcone jak u pudli włosy.  W czasie koncertu rozdawano domowej roboty, prostokątne plakietki zespołu Anthym, wziąłem więc jedną. Miałem ją przypiętą, kiedy pewnego dnia wpadłem na jednego z gitarzystów kapeli. Nazywał się Hillel Slovak. Zaczeliśmy gadać i zaprosił mnie do domu na coś do przegryzienia.
/A. Kiedis & L. Sloman Blizna, str.68/
Kiedy w 1985 roku Hillel ponownie stał się członkiem zespołu, ogarnęło nas wspaniałe uczucie - było tak jakbyśmy wrócili na właściwą drogę. (...) Co więcej Hillel był naszym bratem. I jak brat martwił się ilością zażywanych przez mnie narkotyków.
/A. Kiedis & L. Sloman Blizna str.161/
Wieczorem przed koncertem Hillel czuł się bardzo źle, że nie był w stanie wyjść z pokoju. Poszliśmy do niego razem z Flea. To było niewiarygodnie smutne - patrzeć, jak przegrywa walkę z mrokiem. Nie miał w oczach tego błysku, który mówił: "Tak przegrywam, ale nie zamierzam się poddawać, będę walczył, do samego końca." Zamiast tego lamentował: "Nie dam rady. Umieram.". Przekonaliśmy go, żeby poszedł z nami do klubu. Zaczęliśmy koncert tym syczącym początkiem, który był naszym znakiem firmowym, ale Hillel nie brał udziału w tym, co działo się na scenie. Kiedy próbowaliśmy zagrać kolejny numer, przerwał, wymamrotał:
- Nie dam rady - i zszedł ze sceny. Popatrzyłem na Flea i Jacka, powiedziałem:
- Zróbcie coś - po czym pobiegłem za kulisy, gdzie Hillel siedział zgarbiony i płakał z twarzą ukrytą w dłoniach.
- Hillel, dasz radę. Bierz tę swoją pieprzoną gitarę i chodź.
- Nie, nie potrafię. - jęknął - Odwołajcie koncert. To koniec.
/A. Kiedis & L. Sloman Blizna str. 213/
Następnym przystankiem było Oslo, dokąd jechaliśmy pociągiem. To była długa podróż. Hillel i ja wylądowaliśmy w jednej kuszetce. Zawsze łączyła mnie z nim głęboka więź. (...) Z Hillem jednak człowiek czuł się dobrze, odsłaniał wszystko. Byłem z nim bliżej niż z jakimkolwiek innym mężczyzną. (...) Nieważne, co zrobiłeś, jakie miałeś wady czy słabości, jakie klęski na siebie sprowadziłeś, Hillel nigdy nie wykorzystał ich przeciwko tobie. Inaczej niż Flea, który zawsze odnosił się do mnie jak do brata - rywala, Hillel nigdy nie miał w sobie tej żyłki konkurowania. (...)
Po koncercie w Oslo wróciliśmy do Los Angeles. Na lotnisku uściskaliśmy się serdecznie i wymieniliśmy kilka typowych w takich okolicznościach zdań:
- Świetna trasa, wspaniale było z tobą być.
- Zadzwoń do mnie.
- Dam sobie radę. A ty?
- Ja też.
Pożegnaliśmy się, po czym Hillel i ja ruszyliśmy do naszych dilerów. Przypuszczalnie trzeba by skorzystać ze stopera, żeby stwierdzić który pierwszy dokonał zakupu. (...) W drodze do domu zatrzymałem się, żeby zadzwonić do Ione z automatu. Nie mogłem tak po prostu przyjść i spojrzeć jej w twarz, najpierw musiałem przeprosić przez telefon. Prawdę mówiąc, nawet nie wiedziałem, czy rzeczywiście wrócę, bo wciąż byłem w ciągu. Kiedy odebrała, powiedziałem:
- Ione, tak strasznie mi przykro z powodu tego, co robię.
Słysząc, jak szlocha, pomyślałem: To niesamowite. Nikt nigdy tak nie zareagował na mój telefon. 
Przyjeżdżaj natychmiast. Stało się coś strasznego! - krzyczała. Nie sądzę, że wtedy przekazała mi szczegóły, ale padło imię Hillela i w tym momencie jakaś część mnie wiedziała, że umarł. Zaraz jednak zacząłem tę myśl wypierać: Jest zdenerwowana. Może przedawkował, a ona uważa, że to musi oznaczać śmierć. To jednak wystarczyło, żeby przykuć moją uwagę. Pojechałem do domu, wysiadłem z samochodu z głową zasnutą chemiczną mgłą. Ione na wpół ubrana wybiegła na ulicę. Twarz miała spuchniętą, czerwoną i mokrą od łez.
- Twój przyjaciel Hillel nie żyje! - krzyczała, Kompletnie się załamała. Można by pomyśleć, że był najbliższą dla niej osobą na świecie. Od razu odczuła cały związany z tym ból, gdy ja nie chciałem go zaakceptować.
- To musi być jakaś pomyłka.
Na dnie serca wiedziałem, że umarł, ale nie pozwalałem sobie na przyjęcie tego do wiadomości.
/A. Kiedis & L. Sloman Blizna str. 216 - 218/ Zawsze, gdy czytam ten fragment moje oczy stają się mokre, ale dodam jeszcze jeden, niemniej smutny:

Mniej więcej po dwóch tygodniach w ośrodku odwiedził mnie Bom Timmons. Orientował się, że unikałem przejścia przez żałobę po śmierci Hillela, powiedział więc, że zabiera mnie na przepustkę. Pojechaliśmy do żydowskiej części cmentarza Forest Lawn i tak długo chodziliśmy, dopóki nie znaleźliśmy grobu Hillela. Nie było tam kamienia nagrobnego, tylko skromna tabliczka z prostą inskrypcją w rodzaju: "Hillel Slovak. Oddany syn, brat, przyjaciel, muzyk."Powiedziałem do Boba:
- Okay, znaleźliśmy go. Mamy to za sobą. Możemy już stąd iść?
- Nie, moim zdaniem nie powinniśmy jeszcze odchodzić - odparł Bob. - Pójdę teraz na spacer. Może wyświadczysz mi przysługę i porozmawiasz z Hillelem, powiesz mu, co czujesz z powodu jego śmierci? Mógłbyś też przyrzec mu, że więcej nie wbijesz igły w ramię, nie będziesz pił ani brał.
- Z czym mam rozmawiać? Przecież to tylko kawałek trawnika i kamień.
- Zachowuj się tak, jakby Hillel cię słyszał - poradził Bob i poszedł.
Siedziałem, czując się naprawdę niezręcznie, że mam rozmawiać z kimś, kogo nie ma. Potem jednak powiedziałem "Yo, Slim" - tak zawsze witałem się z Hillelem. I to było tak, jakby w ułamku sekundy runęła ściana. Wybuchnąłem płaczem, w życiu tak nie szlochałem. Od tej chwili z oczu płynęły mi łzy, łkałem, szlochałem i kaszlałem. Porozmawiałem z Hillelem, powiedziałem mu, jak bardzo go kocham i strasznie tęsknię. I złożyłem obietnicę. "Jestem czysty. Jestem w ośrodku. I przyr
zekam, że więcej nie wbiję igły w ramię. Pozostanę czysty." Płakałem przez całą drogę z cmentarza.
Odkąd poznałam twórczość Red Hotów z Hillelem, stał się on moim ulubionym gitarzystą, a płyty z nim są moimi ulubionymi. Niewielu to wie, ale gdyby nie śmierć Hillela, to może Anthony Kiedis leżałby teraz w grobie od długich lat,a Red Hot Chili Peppers nie byli znanym zespołem. Brat Hillela - James wydał w 1999 książkę Behind the sun: The Diary and Art of Hillel Slovak w którym znajdują się fragmenty pamiętnika Hillela oraz jego obrazy. Chciałabym kiedyś ją przeczytać. W pewnym momencie swojego życia przechodziłam ogromną fascynację osobą Hillela, poświęciłam mu kilkanaście wierszy - mój ulubiony i najbardziej udany:
Dar dla przyjaciela
 Złożyłeś wielki dar
swemu przyjacielowi,
oddając swoje życie,
by on mógł zrozumieć,
jakim złem są narkotyki.
On cię kochał,
naprawdę kochał,
o ile nadal nie kocha.
Byłeś jego bratnią duszą
i tak wcześnie go opuściłeś.
On jednak zrozumiał
Twoją śmierć i
zrobił to czego byś pragnął,
zerwał z nałogiem,
aby Twoja śmierć była uzasadniona.
* Mike - chodzi tu o Flea
(post umieszczony również na starym adresie :) )

Euro spoko cz.3

Ćwierćfinały za nami. Do Półfinałów zakwalifikowali się Portugalczycy, Hiszpanie, Niemcy i Włosi. W ostatnim meczu ćwierćfinałów Anglia - Włochy po raz pierwszy wynik rozstrzygnięto z pomocą karnych i zwyciężyli Włosi!
Pary półfinałowe:
27 czerwca godz.20:45, Donbas Arena Donieck,Portugalia - Hiszpania - wygrana dla Hiszpanii to rzecz oczywista
28 czerwca godz.20:45, Stadion Narodowy Warszawa, Niemcy - Włochy - tu liczę na Włochów, bo mój wymarzony finał to Hiszpania - Włochy.

Moi najwięksi faworyci odpadli, najpierw już w fazie grupowej Holandia, a później po meczu z Hiszpanią, Francja, no, ale nie ma co płakać, bo została mi Hiszpania. Nie obstawiam wyników, niech się dzieje wola nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba, wolę obstawić swoich faworytów niż wyniki.

Jeszcze parę dni i będzie po Euro, a tyle było przygotowań, tyle narzekań, tyle firm ogłosiło upadłość, bo nie dało rady podołać finansowo. Ja mogę tylko żałować, ale to decyzja UEFA nie zależna ode mnie, że Euro nie odbywało się w Chorzowie. To już przedostatni post z serii Euro spoko, już bez koko koko, bo robi się coraz bardziej poważnie. (po prawej stronie pod ostatnimi postami znajdziecie ankietę, zapraszam do głosowania.)




Pozdrawiam MsPikuss/Pikuss

Odchudzanie.

Wbrew tytułowi to nie będzie post, o odchudzaniu, a o pewnym opowiadaniu, które przeczytałam w serwisie opowiadania.pl autora Smith12, bardzo lubię twórczość tego autora, gdyż potrafi on w niesamowity sposób poruszyć wiele tematów z życia codziennego. Dzisiaj przeczytałam jednak opowiadanie noszące tytuł   Ostatnia dieta  jak wskazuje tytuł można się domyślić, że będzie on dotyczył odchudzania. W Ostatniej diecie znajdzie się trochę przerysowanych elementów, ale właśnie taka hiperbola ukazuje jakim ogromnym problemem jest "odchudzanie" popularne wśród nastolatek, które częściej się głodzą niż prawdziwie odchudzają. Opowiadanie Smith12 to idealny środek przeciwko anoreksji i odchudzaniu. Warto również przeczytać inne opowiadania tegoż autora, szczególnie Plotkę, gdyż ukazuje samą prawdą. Ogólnie biorąc Smith12 porusza tematy związane z codziennym życiem i jego absurdami, a do tego sposób i język jakim piszę jest niezwykle przyjemny, że opowiadania czyta się lekko, mimo że tematyka nie zawsze jest lekka.

Serwis opowiadania.pl to naprawdę zbiór dobrych, ale też oczywiście i gorszych opowiadań, aż czasem mam wrażenie, że moje "wypociny" tam nie pasują, ale szczerze mówiąc nie potrafię przestać pisać, bo historie same mi się pchają do głowy, tak bardzo mnie męczą, że w końcu je zapisuje.

Pozdrawiam,
MsPikuss/Pikuś

Technologia: dar czy przekleństwo?

Wiesz, że użytkowników popularnego portalu społecznościowego jest już ponad 400 mln? Brzmi przerażająco, szczególnie jak dodamy do tego popularne zmiany statusu. Parę minut, albo nawet w trakcie trwania ceremonii pan młody/pani młoda zmienia status z "zaręczony" na "w związku małżeńskim". A do tego wszystko można "polubić". 



XXI wiek - wiek niesamowitego rozwoju techniki, co prawda rozpoczętego już w wieku XX, ale smartfony, tablety to już "dzieci" XXI wieku. Internet to czasami jedyne źródło dostarczania informacji, najszybsze, takie do którego dostęp mamy praktycznie w każdej chwili. Na świecie jest ponad 3 mld użytkowników telefonów komórkowych, a ta liczba ma się podwoić, zaś dziennie na całym świecie wysłanych jest około 2 mln wiadomości tekstowych. Po co? Człowiek uwielbia rozmawiać, rozwój technologii, umożliwił porozumiewanie się w każdej chwili, więc jak tu z tego nie skorzystać.

Kto nie spotkał się z określeniem nie masz Facebooka nie istniejesz? Wiesz, że użytkowników popularnego portalu społecznościowego jest już ponad 400 mln? Brzmi przerażająco, szczególnie jak dodamy do tego popularne zmiany statusu. Parę minut, albo nawet w trakcie trwania ceremonii pan młody/pani młoda zmieniają status z "zaręczony" na "w związku małżeńskim". A do tego wszystko można "polubić". Na FB ktoś umieszcza informację o śmierci znanej osoby np. Steve Jobs, Whithney Houston, czy naszej noblistki Wisławy Szymborskiej, a wiadomość ta zostaje "zlajkowana" przez kilkanaście bądź kilkadziesiąt, a czasem nawet setki osób. Jak można polubić wpis o czyjeś śmierci? To tak jakby powiedzieć: "O super, że umarł.".

Coraz rzadziej wysyłamy do siebie pocztówki, owszem kupujemy je i przywozimy znajomym i rodzinie, ale puste bez jakichkolwiek życzeń, ot tak je po prostu dajemy. Zamiast nich robimy zdjęcie miejsca, w którym jesteśmy i ślemy za pomocą mms z treścią: "Pozdrowienia z Hiszpanii!". Radość jaka towarzyszy człowiekowi, kiedy otwiera skrzynkę na listy i widzi pocztówkę z jakiegoś malowniczego miejsca jest nie do opisania. Nie zapomnę jak przyszła do mnie kartka z Krościenka z pięknymi malowniczymi widokami Pienin, mimo że z osobą, od której ją dostałam miałam cały czas kontakt, to taka wysłana pocztówka była jak chwila w tamtym miejscu. O mmsie, e - mailu zapomnimy, przy czyszczeniu pamięci masowo z innymi wiadomościami go usuniemy, a kartka pozostanie, odnaleziona po latach może przywołać jakieś przyjemne wspomnienia.

Często pisząc smsy nie wiemy co się wokół nas dzieje, jadąc samochodem w czasie tej sekundy, gdy odczytujemy, bądź odpisujemy na sms możemy spowodować wypadek, a wtedy nikomu nie będzie do śmiechu. Nie pisze, że technologia i telefony komórkowe są złe, bo niewątpliwie pomagają ludzkości, ale czasem ingerencja technologii w nasze życie jest zbyt duża. Dużo zobaczycie na filmie, który umieszczę poniżej, wiec słowa są zbędne.
Czy technologia jest darem czy przekleństwem? pozostawiam do waszej oceny.

Koko Koko Euro Spoko(?) - cz.2

Faza grupowa się skończyła i niestety ćwierćfinały odbędą się bez gospodarzy. Ukraina i Polska odpadły. Cóż można było się tego spodziewać. Do ćwierćfinałów zakwalifikowały się Czechy, Grecja, Niemcy, Portugalia, Hiszpania, Włochy, Anglia i Francja. Już dzisiaj pierwszy mecz fazy ćwierćfinałowej Czechy - Portugalia. Nie mam faworyta w tym meczu, bo z moim faworytów wyszła tylko dwójka (czyli Francja i Hiszpania) i jeszcze grają razem. W tym meczu kibicować będę Francji, bo to im kibicuję od 10 lat, a nie Hiszpanii. Viva France ! A teraz krótko na temat par ćwierćfinałowych:

Para 1 -  21 czerwca 20:45 Warszawa Stadion Narodowy: Czechy - Portugalia, mój wynik 1: 2 (choć wierzę w niespodzianki)
Para 2 - 22 czerwca 20:45 Gdańsk PGE Arena: Niemcy - Grecja, mój wynik 2:1 (to drugi raz w moim życiu, kiedy świadomie i dobrowolnie kibicuje Niemcom, ale tam gra jeszcze dwójka Polaków)
Para 3 -23 czerwca 20:45 Donieck Donbas Arena -Hiszpania - Francja, mój wynik 2:3 (mówią, że nadzieja matką głupich, a ja nie potrafię odwrócić się od Francuzów)
Para 4 - 24 czerwca 20:45 Kijów Stadion Olimpijski Anglia - Włochy, mój wynik 0:1 (nie lubię Anglików, a raczej angielskich piłkarzy)

Czy moje wyniki się sprawdzą to się okaże dzisiaj i przez kolejne trzy dni. Pisząc ten post uświadomiłam sobie, iż w sobotę, czyli wtedy kiedy gra Francja z Hiszpanią jest koncert Czesława i jestem rozdarta. Mecz ukochanej Francji, czy może koncert uwielbianego Czesława?

Na początek


Zastanawiam się nad przeprowadzką tutaj z domeny blog.com, na razie treści będą umieszczane jeszcze na moim starym adresie (w zakładkach znajdziecie odnośnik do mojego bloga). Muszę się oswoić z Bloggerem, co za ironia, że na stronie anglojęzycznej odnalazłam się od razu, a na stronie, którą mam w ojczystym języku nie umiem nic odnaleźć. Jak pewnie zauważycie na swoim blogu często umieszczam recenzję książek, ale to raczej tylko chęć podzielenia się moją opinią na temat przeczytanej przez mnie pozycji, często (czyt. gdy mam czas) podejmuje dyskusje na różne tematy. Na blogu pojawiły się posty o Aborcji, Miłości, Samobójstwie, Zabobonach, Świecie Mamony... Może moje poglądy okażą się dla Ciebie za ostre, ale nie potrafię ich zmienić, po to chyba właśnie zakłada się blog, aby przekazywać swoje zdanie, to przecież nasza indywidualna internetowa gazeta, w której sami jesteśmy dla siebie korektorem i redaktorem naczelnym. Blog to dla mnie prezentacja tego wszystkiego co mnie wyraża, stąd również post o moich opowiadaniach, czasem umieszczę  jakiś autorski wiersz. Zapraszam do czytania i śledzenia mojego bloga, na razie jeszcze na domenie blog.com, a jeżeli w końcu się odnajdę tutaj to może i tutaj. 

Serdecznie pozdrawiam!
Pikuś