Fotoksiążka (Portfolio Foxgrafia)


Jakiś czas temu miałam okazję skorzystać z oferty Saal Digital i przetestować jakość oferowanych przez nich fotoksiążek w twardej oprawie. Należę do tych osób, które zdecydowanie wolą oglądać zdjęcia na papierze, aniżeli komputerze. Dlatego też z radością skorzystałam z oferty Saal Digital i stworzyłam swoje za pośrednictwem ich fotoksiążki swoje portfolio. Przesyłkę z gotową fotoksiążką otrzymałam bardzo szybko, co jest ogromnym plusem.


Do stworzenia fotoksiążki pobieramy ze strony Saal Digital Polska program, który sprawnie i bardzo intuicyjnie poprowadzi nas poprzez proces tworzenia. Wszystko co zrobimy możemy dowolnie modyfikować, tworzyć własne układy lub korzystać z tych gotowych. Ja wybrałam z tę drugą opcję, którą dostosowałam do swoich potrzeb.  Program jest bardzo łatwy w obsłudze i pozwala na wiele możliwości edytowania swoich projektów.

Moja fotoksiążka to wersja 36 stronicowa w twardej oprawie w formacie A4 poziomym. Jestem ogromnym miłośnikiem matowego papieru, stąd też wybrałam takie właśnie strony. Rozważałam też matową okładkę, ale nie była zalecana przy ciemnych okładach, a ja nie wyobrażałam sobie okładki jasnej, zdecydowałam się na błyszczącą i jestem pod wrażeniem (nie widziałam matowej, ale ta prezentuje się doskonale).  


Jeżeli zaś chodzi o zawartość, otwierałam fotoksiążkę z lekkim biciem serca. Jednakże to co zobaczyłam na każdej przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Kolory są oddane w 100%, a zdjęcia prezentują się zniewalająco (niestety poza jednym, które z niewiadomego dla mnie powodu jest mocno nieostre, co nie występuje na innych odbitkach tej fotografii). Widać, iż każde zamówienie jest realizowane z ogromną profesjonalizmem i oddaniem. W moim fotograficznym portfolio znalazły się różnorakie fotografie, ale każda z nich: portret czy fotografia produktowa prezentuje się w fotoksiążce od Saal Digital doskonale. Tego oczekiwałam, aby zbiór tych najlepszych według mnie zdjęć mógł mieć wspaniałą oprawę i otrzymałam to dzięki Saal Digital. Teraz mogę z radością prezentować swoje fotografie. 

A.Pilipiuk - Litr ciekłego ołowiu


Czy macie czasami ochotę na coś mocniejszego? Tak? To doskonale się składa. Mam dla Was propozycję. Wznieśmy toast litrem ciekłego ołowiu. Nie da się wypić? Niemożliwe, przecież to tylko 327,5°C.  Dzisiaj przyszła pora na moich kilka słów na temat najnowszego zbioru opowiadań Andrzeja Pilipiuka z Robertem Stormem i Pawłem Skórzewskim w roli głównej.


To już mój trzeci cykl historii o tych dwóch panach, a czwarty w ogóle jeśli chodzi o twórczość Andrzeja Pilipiuka. Po raz kolejny przed rozpoczęciem lektury towarzyszył mi ogromny entuzjazm. Tym razem rozpoczęłam czytanie z mężem, którego mocno zainteresowały opowiadania, jednak dokończyłam już sama.

Jak w każdym cyklu opowiadań, tak i w „Litrze ciekłego ołowiu”  były opowiadania lepsze i gorsze, jednak w przypadku tego zbioru pana Pilipiuka te „gorsze” wcale nie są, aż tak złe. Standardowo znalazły się trzy, które najbardziej mi się podobały i zapadły w pamięć, a są to: „Litr ciekłego ołowiu”, „Sezam Czerwia” i „Złudzenie negacji”. Z kolei tematyka i ogólny obrót zdarzeń najbardziej zaskoczył mnie w „Hamaku” i „Cieniach”. Najmniej spodobały mi się „Harcerka” i „Plama”. Z kolei opowiadanie o ukraińskim yeti pod tytułem „Czuhajster” mocno mnie zaintrygowało i chętnie dowiedziałabym się co nie co na ten temat. Literatura mocno poszerza horyzonty! Po raz kolejny autor zaserwował nam dawkę porządnego tekstu, który zwiastuje tylko niezapomnianą przygodę.

Jak to już bywa ze mną i opowiadaniami Pana Pilipiuka nie mogłam oderwać się od lektury, kiedy do niej porządnie usiadłam. Wartka akcja , nieoczekiwany zwroty spraw i tajemnice, które nie tylko potrafią zamrozić krew w żyłach, ale wzbudzają niesamowitą ciekawość, którą zaspokoić można jedynie czytając nieprzerwanie.


Według mnie „Litr ciekłego ołowiu” to jedno z lepszych, a nawet można powiedzieć, że najlepsze ze zbiorów autorstwa Andrzeja Pilipiuka z serii o Robercie Storm i Pawle Skórzewskim. Za każdym razem poprzeczka w opowiadaniach jest coraz wyżej, ale z każdym zbiorem poziom opowiadań rośnie. Śmiało mogę polecić ten zbiór twierdząc, że na pewno się rozczarujemy.

Lektura po angielsku, czyli o książkach Wydawnictwa Ze Słownikiem


Chcielibyście czytać książki w oryginale, ale Wasza znajomość obcego języka mocno utrudnia Wam sprawę? Wydawnictwo Ze Słownikiem przychodzi z pomocą. Do wyboru mamy same znakomite dzieła. U mnie wybór padł na „Dr Jekyll i Mr Hyde” oraz „Frankensteina”.


Pierwsze wrażenie

Moje pierwsze wrażenie po otrzymaniu przesyłki i pobieżnym zajrzeniu do książki byłam mocno rozczarowana wydaniem i układem treści. Tak samo było w przypadku obu pozycji, mogłabym więc skreślić wydawnictwo we wstępie, ale…

Po dłuższym czasie nad lekturą

Problemem, który pojawia się często w moim przypadku w czasie czytania po angielsku jest fakt, iż czasami zatrzymuje się z powodu jednego słówka. Jedno słowo a zatrzymuje czytanie na kilkanaście minut. Książki od wydawnictwa Ze Słownikiem sprawiają, że lektura w języku oryginalnym przychodzi z większą łatwością. Już nie potrzeba nam kilkunastu słowników pod ręką, wystarczy nam zajrzeć na margines strony, bądź do słownika na początku każdej książki.

Jestem w trakcie czytania „Dr Jekylla i Mr Hyde” i lektura tej powieści w języku angielskim sprawia mi wiele radości i frajdy. Czytanie po angielsku to naprawdę dobry sposób na naukę języka, bowiem dzięki temu nie tylko uczymy się słówek, ale i ćwiczymy gramatykę. Osobiście nie mam kłopotów z gramatyką i pisownią, ale leży u mnie  zapamiętywanie słówek, oferta książek Wydawnictwa Ze Słownikiem może mi bardzo pomóc w nauce słówek.

Dla kogo?

Oferta, którą oferuje nam wydawnictwo bardziej nadaje się dla osób na poziomie średnio zaawansowanym, gdyż takowe opracowanie łatwiej trafi właśnie do tej grupy. Mój mąż, którego poziom języka można określić jako początkujący stwierdził, że czytanie tych książek to dla niego zbyt duże wyzwanie, ale nie powiedział, że nie da im szansy. Fakt, iż w pozycjach Wydawnictwa Ze Słownikiem na każdej stronie mamy wypisane trudniejsze słówka sprawia, że i początkujący da sobie radę w trakcie lektury.


Na koniec

Podsumowując książki wydawnictwa Ze Słownikiem to świetny sposób na połączenie przyjemnego z pożytecznym. Ze swojej strony bardzo zachęcam do sięgnięcia po ofertę, którą oferuje wydawnictwo. Bo nie ma lepszej nauki, niż przez zabawę. A jak lubimy czytać książki to idealnie trafiliśmy.



Za możliwość zapoznania się z książkami dziękuję wydawnictwu ZeSłownikiem

P.S. O moich wrażeniach z poszczególnych książek Wam jeszcze opowiem.

Obiektywnie #7 [Nowości, starości i inne takie]

Wczoraj podsumowałam krótko, niestandardowo ubiegły rok, dzisiaj pokażę Wam kawałek starego roku w zdjęciach, które najlepiej wyrażają to co wokół mnie. Wybór zdjęć do tego zestawienia zawsze sprawia mi wiele radości, niektóre z tych zdjęć możecie znaleźć na moim Instagramie (gdzie Was serdecznie zapraszam), ale nie zawsze jednak wszystko tam trafia. Zapraszam Was na kolejny wpis z cyklu Obiektywnie, jedziemy!


 Jestem niezorganizowanym człowiekiem, mam nadzieję, że w organizacji pomoże mi taki cudowny kalendarz :)
 Herbata z mężem w takich cudownych filiżankach, zawsze smakuje doskonale...
...ale czasem i samotna jest całkiem dobra w ulubionym kubku!

 Moje wnętrze, moje miejsce...
 Może nie jestem Potterhead, ale mam sentyment i musiałam przeczytać najnowszego Harry'ego [ zdjęcie przeniesie Was do recenzji]
 Poświadomie od dziecka zawsze podobały mi się Mercedesy, najlepiej te stare z duszą... do ślubu jechałam W124 Coupe, a teraz na miejscu pasażera [wciąż! :(] wożę się W124 Kombi. Marzenia się spełniają!
 Czytanie po angielsku? Czemu nie! Za niedługi czas opowiem Wam o idei książek ze słownikiem :)
 Moja muzyka, a to mi styka! Rap w moich głośnikach zadomowił się na dobre, a o tej płycie niedługo Wam coś opowiem.

Mąż podarował mi cudowną kolorowankę na zimowe wieczory... 

 Tegoroczna stajenka, jeszcze w wersji uboższej, ale i tak wspaniała.
 Pierniczki!
I Było sobie życie...
Tym razem na zakończenie Bunia...zaciekawiona tym co powiecie?

Podsumowanie roku 2016


Nie wiem, kiedy przeleciał mi rok 2016. Trudny pod wieloma względami, ale też przynoszący wiele zmian. Moje podsumowanie nie będzie typowe. Nie będę tutaj analizowała ilości przeczytanych książek, ani wybierała tej najlepszej, bo cały 2016 rok nie był dla mnie zbyt łaskawy. Przeczytałam wiele pozycji, które bardzo mi się spodobały i z pośród tych 40 ciężko było mi wybrać choćby jedną najlepszą. 

W 2016 roku wiele było przerw w prowadzeniu bloga, czego nigdy nie chciałam. Przeczytałam tylko 40 książek, dla niektórych to może i mało, ale mnie ten wynik mocno satysfakcjonuje. Zbyt emocjonalny, zbyt pochłaniający czas był rok 2016. Miałam bardzo dużo planów, których nie zrealizowałam z różnych powodów. Nie mogę obiecać, że 2017 będzie łaskawszy, przed mną nowe zadania. W lipcu mój świat zmieni się o 180 stopni i nic już nie będzie takie samo. 

Ubiegły już rok sporo mnie nauczył. Przede wszystkim, że czasami to co sobie zaplanujemy nie zawsze pójdzie tak jakbyśmy chcieli i że nie można tracić ani chwili na czas z bliskimi, bo nigdy nie wiadomo, kiedy ich stracimy. Jednego dnia grasz z kimś w piłkę, a tydzień później już tej osoby nie ma. Miałam podsumować kwartały, na początku szło mi całkiem dobrze, ale potem wszystko się posypało - jednak nie umiem robić podsumowań, stąd też i to nie jest tradycyjne. Przez kilka miesięcy nie było też stosów, bo i czasu było mało, aby wszystko zebrać i przedstawić. Nie recenzowałam książek z prywatnej biblioteczki skupiając się na tych recenzenckich. Błąd, spory błąd, ale znowu zwalę wszystko na brak czasu i... chęci, a raczej siły, bo to pierwsze raczej by się znalazło, ale ostatnio miewam trudne dni. Tyle jeśli chodzi o ubiegły już 2016 rok, a plany na nowy? Wyjdą z czasem...